- Katia, przyjdź no tu.- Powiedział Jorgi
- Tak pysiu.
( ich chyba kompletnie pojebało)
- Mam żelażo, naucz mnie jak zmieniać je na złoto.
- dobrze, pierw ustaw palce jakbyś... Jakbyś zrywał Jabka. Dobrze, a teraz przeczytaj ten wers.- Powiedziała pokażując fragment książki.- i ściśni rękę.
I masz srebro, za drugim razem będzie złoto.
- Dzięki Katio, jestem ci dłużny przeprosin za moje zachowanie. Mogę w czymś ci pomóc?
- A wiesz, że możesz. Na północ stąd jest jaskinia. Ludzie mówią że jest tam księga pradawnych magów, ale jest jedno ale. Nikt stamtąd nie wrócił żywy.
- Ja z moim bratem zrobimy to szybko i łatwo. Uwierz.
- Dobra ale pierw dam ci coś, to amulet magii, pomoże ci i twojemu bratu. Wróć żywy
- Logir! Idziemy na misję.- Wrzasną mój brat.
- Misja, nareszczię. Już myślałem, że wpadnie w ru... ru... Jak ty to nazywałaś Katia?- spytałem się zmieszany (szczęście i niewiedza)
- Rutyna Logirze... Rutyna.- Odpowiedziała szybko.- A ta zaczna jaskinia to "Glevich".
Pół godziny marszu stąd i już jest, blisko było, żadnych akcji, a szkoda. I jest jaskinia "Glevich".
- Ja pierwszy.- Powiedziałem
- Nie ja pierwszy. Patrz co Khajitka mnie nauczyła.- Mówił z dumą, rzucając czar, który robił światełko, które za nim podążało.
- Niech ci będzie...- odrzekłem
Wchodząc szłysaliśmy jakieś dziwne dźwięki, które się rozpłasały echem po całej jaskini. Z nienacka wybiegł... Goblin
- Bono die, spik łat?- rzekł coś swojemu, to chyba coś typu "dzień dobry, czego potrzeba"
- Logir wracaj na powierzchnie, dalej sam wszystko załatwię, mam czary.
- Jak chcesz, idę. Rzekłem
Mój brat chyba pierwszy raz czyje, że misja została dana dla jego i że musi ją zrobić sam. Usanowałem to i poszedłem
- A więcz goblinie. Szukam księgi...
- Księga zła, ty zabrać ją. My zapłacić.- przerwał Goblin
- To fajnie, coś za darmo.
- Choć burmistrz dać ci klucze do groty książki.
"Grota dla książki... ciekawe" Pomyślał mój brat i poszedł za goblinem.
To co zobaczył mój brat, było nie do opisania, pierwszy raz zobaczył miasto goblinów
- Burmistrzu Glagi popatrz, mam wielkiego Goblina
- Głupku to jest Ork, wyczuwam to.- rzekło tajemnica postać
Po obróceniu się Jorgi zauważył, że dowódcą goblinów jest... Falmer który jeszcze nie zapomniał jak się mówi
- Orku, czy pomożesz mi zabić deadrczne stworzenia w książce? Dam ci ją i dorzuczę kilka septimów.
- Śnieżny elf...
- Tak tak, śnieżny elfy to rasa wyginięta... A raczej zdeformowana, ale jednak istnieją wyjątki. Takie jak ja. Jeszcze jakoś nie zdziczałem jak moi przodkowie, którzy z zachłanośći nie wychodzili na zewnątrz, tylko by pilnować rubinowych oczu, które Smocze dziecię i tak zabrało...
- Nikt mi chyba nie uwierzy.
- Wiem.
- Czemu tak wielmożny Falmer czy bardziej śniżny elf nie wychodzi to miasta
- Raz wyszedłem... Uznali mnie za wytwór deadr i chcieli zabić.
- Smutne.
- Mam pytanię do ciebie goblinie.
- Tak panie
- Ktoś przyszedł z wielmożnym panem?
- Bono die, dwie sztuki
- Trzecia pół godziny marszy stąd.- wtrącił się Jorgi.
- Zawołaj jakegoś goblina by przywiózł kolów tego pana, robimy ucztę.
- гобы дак жуки, едзиемы по колеги.
- Ile one znają języków? -Spytał mój brat Falmera
- Prawie każdy, ale nie prawie każdy goblina zna inny. Temu ja muszę im wszystko tłumaczyć. Zamierzam nawet szkołe dla tych tłuków otworzyć. I mam jedną prośbę orku, jak będziesz w mieścię cesarskich, kup mi coś na gardło. No wiesz... Sucho troche
- Jakbym siedział cały czas w Jaskini to bym się nie dziwił. To ja idę po alkochol, i wrócę na uroczystość... Ale czego?
- Ehhh... Każdą nadzieje oś uwolnienia nasz od tego potwora... No "książki" jak to mówią na to coś.
- Śnieżny elf! - Wbiłem się radując oczy na tej nie zwykłej kreaturze
Gdyby nie Katia nigdy byśmy nie spotkali tego rodzaju stworzenia. Kolejny punkt dla niej.
YOU ARE READING
Ja ork
AdventureNie ma to jak żyć bez własnego kraju co nie? Orki tak mają. I do tego uważają magię za największe badziewie. Ale te orki poznają khaijta, który nauczy ich tego, że magia jednak jest dobra