Rozdział 38

4K 362 23
                                    

Świat kołysał mi się przed oczami z każdym kolejnym krokiem Rusha. Wtuliłam się w jego szyję, przymykając powieki i wdychając w nozdrza jego uspakajający zapach. Mogłam udawać, że wcale nie znajdowałam się w ruderze, do której wywieźli mnie Wild Griffins. Czułam, że wszystkie mięśnie Rusha były napięte, ale nie chciałam nad tym rozmyślać. Jeszcze nie teraz. Teraz chciałam poddać się uczuciu ulgi, która wypełniła mnie w momencie, gdy przekroczył próg piwnicy.

- Mam cię, dziecinko - szepnął mi do ucho, kiedy wyszliśmy przed budynek. Zimne, nocne powietrze owiało moje ciało, sprawiając, że zadrżałam. Brzuch szczypał coraz mocniej z każdym kolejnym krokiem Rusha, ale nie miałam zamiaru się skarżyć. W odpowiedzi zacisnęłam mocniej ręce wokół jego szyi. Nie chciałam, żeby kiedykolwiek mnie puszczał. Tu w jego ramionach, świat wydawał się być znośnym miejsce. Na zewnątrz było za dużo krwi, za dużo bólu i skurwysyństwa. Chciałam zostać tu na zawsze, kołysana w rytmie jego kroków, otoczona kokonem bezpieczeństwa jak ciepłym kocem.

Zamknęłam z całej siły powieki, wsłuchując się w jego oddech i spokojne bicie serce. Starałam się nie słyszeć głosów innych Hellhoundersów. Mimo to wiedziałam, że mój ojciec był obok. Czułam na sobie jego uważne, zmartwione spojrzenie. Zapach Rusha mnie uspakajał. Pachniał jak dom i bezpieczeństwo.

- Zawozimy ją prosto do szpitala - Stłumiony głos mojego ojca, dostał do moich uszu. Jeszcze mocniej zacisnęłam powieki i pokręciłam głową. Na samą myśl, że miałabym powiedzieć co się wydarzyło, czułam mdłości. Chciałam wymazać to wszystko z głowy, a nie przeżywać to jeszcze raz. Jeden wystarczy w zupełności. Przeżyłam tylko to się liczyło. Z całą resztą mogłam sobie poradzić. Potrzebowałam tylko odrobiny czasu.

I Rusha.

- Nie - szepnęłam desperacko prosto w szyję Rusha. Poczułam pod wargami jego ciepłą skórę. - Nie chcę żadnego szpitala.

- Dziecinko - zaczął Rush, ale pokręciłam głową.

- Nie. Zabierz mnie do domu, Rush. - Jedna samotna łza spłynęła po moim policzku. Naprawdę nie chciałam być słaba. - Proszę.

Poczułam, że spiął się jeszcze bardziej i oczami wyobraźni zobaczyłam spojrzenie, jakie wymienił z moim ojcem. Miałam to jednak głęboko gdzieś. Chciałam tylko znaleźć się jak najdalej od tego miejsca i po prostu zapomnieć. Wyprzeć to ze świadomości i już nigdy do tego nie wracać. Chciałam wpełznąć do łóżka i leżeć przy boku Rusha aż wszystko inne odejdzie.

- Dobrze - odpowiedział Rush, całując czubek mojej głowy. - Zabiorę cię do samochodu.

Znowu pokręciłam głową.

- Chcę jechać z tobą - powiedziałam, w końcu podnosząc na niego spojrzenie. - Nie zostawiaj mnie.

Wyglądał na cholernie zmęczonego i zmartwionego. Chciałam go zapewnić, że nie rozsypię się na drobne kawałeczki, ale po raz pierwszy w życiu nie byłam tego pewna. Może wyczerpałam swój limit siły? Pochowałam matkę, przeniosłam się do innego stanu, zabiłam człowieka, zostałam porwana i pobita. Oznaczona. Może dotarłam do punktu, gdzie nie potrafiłam już walczyć. Może dałam wygrać Pokerowi - dałam się złamać.

- Na twoim motocyklu, Rush.

Przez długą chwilę patrzył mi prosto w oczy, jakby chciał znaleźć nich odpowiedź, na wszystkie pytania, których nie miał odwagi zadać. W końcu ledwo dostrzegalnie skinął głową i ostrożnie postawił mnie na ziemi. Dałam sobie całe dwie sekundy zanim znalazłam w sobie odwagę, aby spojrzeć na twarze Hellhoundersów. Ojciec patrzył na mnie mokrymi oczami, co usilnie starał się ukryć. Hatchet uciekł spojrzeniem, jakby mój widok to było dla niego za dużo. JJ zerknął pośpiesznie i szybko odwrócił wzrok.

JEGO UCIECZKA (Hellhounds MC, #1)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz