4

6K 353 3
                                    

- Wiesz już, w czym idziesz? - usłyszałam głos Lucyny, która tradycyjnie przysiadła na moim biurku. Zamknęłam kartotekę, którą trzymałam w ręce i podniosłam głowę.

- Słucham?

- Pytam, czy już wiesz, w czym dzisiaj idziesz do „The Pleace"?

Spojrzałam na nią zdziwiona. „O co jej cho ..." i nagle wszystko stało się jasne. „Zaproszenie!"

- Nie powiesz mi chyba, że zapomniałaś o naszym wspólnym wyjściu?

- Nie, nie - broniłam się - tylko myślałam o czymś innym.

- Lucyna, czy mogę cię prosić na moment - usłyszałyśmy głos Barbary, jednej koleżanek z biura.

- Już idę - odpowiedziała, po czym wstała z biurka i zwróciła się do mnie. - To dobrze, jeszcze porozmawiamy o tym i dokładnie się umówimy. Na razie, pa.

"O mój Boże!" - tylko te słowa przyszły mi do głowy. Poza tym zerknęłam do lusterka czy przypadkiem mój nos się nie powiększa ...

###

"A teraz stoję tu, ludzi tłum, a myśli takie dziwne ... "

Miałam na sobie okropną, ciemnozieloną sukienkę, którą kupiłam kiedyś na okazję, o której nie warto wspominać. Stałam pod ścianą obok małego stoliczka i patrzyłam na obraz, który wisiał na ścianie, przez co bolała mnie od tego już trochę szyja. Upiłam łyk wina. To zbyt dziwne, by być w tak beznadziejnej sytuacji. Lucyna spotkała koleżankę z ogólniaka, a koleżanka widziała jej byłego chłopaka i poszły go poszukać. Michał, zaraz po wejściu musiał zadzwonić w bardzo ważnej sprawie i od tego czasu już go nie widziałam. Stałam więc tak już pół godziny pod tym obrazem i czułam się jak idiotka. Na dodatek od pewnego czasu zaczął się na mnie gapić pewien obleśny staruch. Ciągle się do mnie uśmiechał, potakiwał i dziwnie mrużył oczy. Staram się nie zwracać na niego uwagi, choć nie było to łatwe.

Nagle zauważyłam Michała, który stał w drugiej sali. Widziałam go przez szeroko otwarte drzwi. Był w towarzystwie trzech mężczyzn i jednej wysokiej, wychudzonej blondynki. Ubrana była w czarną sukienkę, bez pleców, długą do kolan z delikatną falbanką. O, wsparła się na jego ramieniu. Hm, Michał był przystojnym mężczyzną. Wysoki, dobrze zbudowany szatyn o ciemnych oczach. Niestety nie udało mi się złapać jego wzroku, a sama nie miałam na tyle odwagi, by do nich podejść. „Czyżby zapomniał, że kimś tu przyszedł?" - pomyślałam i spojrzałam na swoją okropną kreację. Czy wypadało się jeszcze dziwić? Jednak to i tak nieładnie z jego strony ... Tak się zachowywać ... W końcu to on zaprosił mnie. Ja się tu nie prosiłam.

- Przepraszam bardzo - obróciłam się i ujrzałam za swoimi plecami tego „starszego dziadka".

„Świetnie! Czego on może chcieć?!"

- Tak? - odpowiedziałam nieco zmartwiona.

- Mam nadzieję, że nie przeszkadzam. Zauważyłem, że bardzo spodobał się pani ten obraz. - Po czym zerknął na niego. Ja również odruchowo popatrzyłam, nieco zmieszana, nie wiedząc, co powiedzieć.

Obraz był dziwny, z pewnością reprezentował jakiś nowoczesny nurt malarstwa. Przedstawiał park jesienią, ławeczkę i kosz na śmieci. Na drzewie było gniazdo jakiegoś ptaka z pisklętami. W liściach był zagrzebany jeż, a gdzieniegdzie wystawały ryjki jego dzieci. Po prawej stronie obrazu stało dziecko, które trzymało rodzica za rękę, ale widać było tylko samą rękę, bo dalej ów obraz się kończył. Swoją drogą, kto wiesza taki obraz w jednej z sal muzycznego klubu? Czysta abstrakcja. Oj, chyba dawno już nigdzie nie wychodziłam.

BliżejOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz