Rozdział 22

4.5K 213 14
                                    

- Szybko Mia, uciekamy- szepnął mi do ucha męski głos, przywołując mnie tym samym do rzeczywistości. Przede mną stał Bruno, wyciągając pomocnie rękę. Zauważyłam, że żadne sznury nie krępują mi już ruchów, więc swobodnie chwyciłam jego dłoń. NA ramieniu posadził sobie Ashley, owiniętą w ciepły koc. Pociągnął mnie w kierunku okna, podrzucając do góry, jakbym nic nie ważyła. Kiedy znalazłam się po drugiej stronie delikatnie odebrałam od niego dziewczynkę, przytulając ją mocno do piersi. Uspokoiłam się słysząc jej równomierny oddech. Gdy po chwili dołączył do nas Bruno, zaczęliśmy biec przed siebie. Nie ważne było gdzie jesteśmy. Liczyło się tylko to, żeby to miejsce było jak najdalej od tego magazyn i tych ludzi.

***

Bruno pomógł mi uwolnić się z rąk tych tyranów, którzy codziennie bili mnie, nie zwracając uwagi na to, że jestem w ciąży. Ocalił dwie malutkie istotki. Jedną, nienarodzoną jeszcze oraz drugą, która nie zdążyła jeszcze poznać uroków życia. Kiedy przekroczyliśmy próg domu Ashley, nogi się pode mną ugięły. Był on w totalnej rozsypce. Firanki wiszące w oknach zostały podarte na strzępy, ktoś pociął dywan nożem, poodrywał panele i powyrzucał wszystkie rzeczy znajdujące się w szafach. Nie miałam siły wchodzić dalej do domu, więc poprosiłam chłopaka, żeby poszedł po ubrania dziewczynki. Prześladowało mnie uczucie, że wszystko to, co tu widzę stało się z mojego powodu. Gdybym nie otworzyła tych cholernych drzwi, wszystko potoczyłoby się zupełnie inaczej. Ash siedziałaby teraz z rodzicami, zamiast stać w progu mieszkania i ocierać pojedynczą łzę.

Po chwili wrócił Bruno. Chwycił mnie za rękę, splatając nasze dłonie. Postanowiłam, że porozmawiam z nim o tym później, bo na razie musimy znaleźć rodzinę dziecka. Z resztą nie ukrywam, że miło było poczuć jego dłoń oplecioną wokół mojej. Zbiegliśmy ze schodów, śmiejąc się przy tym. Nie jestem do końca pewna, czego to była zasługa. Może w końcu puściły nam nerwy, może fakt że Bruno potknął się i leżał teraz na ziemi trzymając się za brzuch bolący od śmiechu. A może żaden z tych powodów nie był prawdziwy. Może po prostu żyliśmy teraźniejszością, nie wspominając przeszłości, ale nie dbając też o to, co ma się wydarzyć w przyszłości.

Szliśmy ulicami miasta, podziwiając piękne widoki. Odkryłam, że ludzie zapatrzeni w telefony, tablety i nie wiadomo co jeszcze, nie dostrzegają uroków codziennych dni. Wydaje im się, że każdy jeden dzień jest taki sam, jak poprzedni. Mylą się, ponieważ każdy z nich jest inny, nie do podrobienia.

Podeszliśmy pod komisariat, gdzie policjanci zobowiązali się do poinformowaniu rodziców o powrocie córeczki. Pożegnałam się z moim aniołkiem i ramię w ramię z chłopakiem ruszyłam w stronę, z której przyszliśmy.

***

- Wejdziesz do mnie Mia?- zapytał z nadzieją w głosie, robiąc słodkie oczka jak kot z tej bajki "Shrek".

- W sumie... dlaczego nie. I tak nie mam gdzie iść- powiedziałam poprawiając włosy spadające mi na twarz.

- Jesteśmy na miejscu- pokazał mi kawalerkę, robiąc przy tym miejsce, żebym mogła wejść do wnętrza pierwsza.

- Bruno, w zasadzie to  musimy porozmawiać- powiedziałam opadając na miękką sofę i podwijając nogi, aby zrobić miejsce chłopakowi.

- O czym chcesz rozmawiać?- spytał siadając blisko mnie. Bardzo bardzo bardzo blisko. Tak, że doskonale czułam zapach jego perfum.

- O nas- oparłam głowę o poduszkę i spojrzałam na niego z ciekawością wymalowaną na twarzy.





MommyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz