Little do You know? #6

4.4K 179 22
                                    

Podeszłam bliżej i kucnęłam przy przyjacielu.

-Jesteś wampirem...

Josh znał "finał" tej konwersacji. Ale Nate i Max, byli wpatrzeni we Mnie jak w jakąś wariatkę. Wokół nas była ogłuszająca cisza.

-To nie możliwe.

Zaprzeczył Nate i zaczął się kręcić po pomieszczeniu. Max z oczami zawieszonymi w pustce i ustami otwartymi przy rurce z worka z pokarmem zawiesił się.

-Powiedz nam prawdę. To musi mieć jakieś racjonalne wyjaśnienie.

-Ale to...

-Stary.

Przerwał Mi nowy wampir.

-Właśnie pije krew. A teraz, kiedy do was mówię, ledwo się powstrzymuje by nie wysysać jej z worka dalej. Do tego ten głód. To nie jest taki zwyczajny głód. Nawet nie wiesz jak myślę o tym żeby się na was rzucić. A teraz już wiem dlaczego, wasza krew. No i jeszcze wszystko mam jakby wyostrzone. Dlatego w tedy nie spałem. Bo czułem Twoją krew Tenebris.

Zwrócił się do Mnie.

-Stary.

Powtórzył Nate.

-Tak strasznie się tego boisz, że wziąłeś pierwsze lepsze wyjaśnienie za prawdę.

-Ale to jest prawda.

Wtrącił Josh.

-Ja jestem prawdziwym wampirem. Marcel przysłał Mnie tu, żebym pomógł waszemu przyjacielowi oswoić się z wampiryzmem.

Nate stanął jak wryty. Ja wciąż kucałam bojąc się rozwoju wydarzeń. Nate zachowywał się dziwnie, wręcz przerażająco.

-A ceną jest pewnie połączenie grup co? Brawo Lunocte...

Do moich oczu napłynęły łzy. Wiedziałam że Natez się na to nie zgodził. Ja też nie. Nigdy. Osądzał Mnie, o...o to wszystko. I zaczynałam wierzyć, że to prawda. Gdyby nie to, że drażniłam Marcela, prawdopodobnie by się to nie zdarzyło. Nie chciałam pokazać Mu że wymiękam. Wstałam, nadal mając łzy w oczach, żeby widział, że ranią Mnie takie słowa od "własnego brata". Przyjaciela. Najlepszego. Odwróciłam się do niego.

-Nie ma żadnej ceny.

Powiedziałam pewnie, nadal powstrzymując łzy, żeby któraś z oka nie spłynęła na policzek.

-Marcel wie, że źle postąpił. Póki co, chce tylko pomóc.

-Ahaa, a więc nie ma połączenia grup, tylko sojusz! No to teraz wyobraź sobie jak ten "sojusz" będzie wyglądał.

Podniósł głos. A Ja, widząc rosnący gniew w jego oczach, coraz bardziej cierpiałam. "No co jest?! Już 3-eci raz dzisiaj ryczę. Dlaczego tak jest?!?!" . Pozbyłam się jakoś łez z oczu.

-No słucham.

Splotłam ręce na piersi i przeniosłam ciężar ciała na prawą nogę. Zdziwiony moją hardą postawą Nate kontynuował.

-Ekipa Umbra, na każde zawołanie Marcela Gerrarda! Pewnie będzie się bał wysłać swoich ludzi, więc jak przyjdzie co do czego to na niebezpieczne misje będzie wysyłał nas!

-Dobrze wiesz, że na to nie pozwolę! Poza tym, błagam Cie...ON MA WAMPIRY! Myślisz że będzie chciał posyłać słabe istoty na niebezpieczeństwo?

Wyrównałam ton, ale doskonale wiedziałam, że przewyższam go charakterem. To nie jest fair w stosunku do przyjaciela. Wiedziałam to. Ale żeby go odzyskać, musiałam albo wygrać albo przegrać. A nigdy nie lubiłam przegrywać.

Lunocte-Nocny Księżyc (The Originals⚜)Where stories live. Discover now