Rozdział 56

905 76 6
                                    

Wyjście z budynku było przynajmniej dla mnie wyjątkowo stresujące, miałam wrażenie, że wszyscy ludzie, którzy nas mijali dokładnie wiedzieli dokładnie co się działo w tym mieszkaniu! Najgorsze jeszcze było to, że Zayn wydawał się w ogóle nie być skrępowany tym, że ktoś mógł się czegoś domyślać. Wiem,  Malik nie należy do ludzi, którzy przejmują się takimi rzeczami, ale ja tak i to cholernie bardzo! 

- Co taka zestresowana jesteś, hm? - mruknął wprost do mojego ucha brunet w tym samym czasie wsuwając dłoń do tylnej kieszeni moich spodni.

- Widziałeś jak ten portier na nas patrzył? Na pewno coś słyszał! - pisnęłam przejęta.

- Jeśli słyszał to - wyprzedził  moje kroki i stanął przede mną tak, że nasze klatki się stykał, ułożył głowę w zagłębieniu moje szyi i nieśmiało rzekł  - przynajmniej przedstawianie się mam już z głowy.

Czułam jak jego usta formują się w uśmiech przy mojej skórze, a chwilę później do moich uszu dotarł anielski dźwięk chichotu mężczyzny, który właśnie obejmuje moją talię i prowadzi nas do auta.


Kiedy Zayn podwoził mnie do mieszkania Any oferował się, że mogę przecież jechać do niego bo jak to ujął,  z każdym kilometrem, kiedy się zbliżamy do jej mieszkania markotnieję coraz bardziej i wydaje mu się, że nie jestem zbyt zachwycona tym faktem.

No cóż ciekawe kto by był... Najlepsza przyjaciółka, którą traktujesz jak siostrę nagle robi się zazdrosną i obraża twojego faceta jak tylko się da... Powinnam skakać z radości? Nie wydaje mi się 

Nie przystałam jednak na jego propozycję, bo i tak nie uniknę tej rozmowy, a chyba lepiej teraz niż później jak się nazbiera jeszcze więcej pretekstów do przeciągani tej kłótni w nieskończoność. Wolałabym, byśmy się dogadały i wszystko wróciło do normy jednak to nie znaczy, że już zapomniałam jak się wypowiadała o Zaynie i jak mnie to zabolało. Ta dwójka jest mi zbyt bliska bym mogła stracić którekolwiek z nich.

Kiedy wchodziłam do mieszkania szczerze liczyłam, że zastanę w nim rudą czuprynę Any za którą jakby nie było się stęskniłam jednak nikogo nie było. Z odrobiną zawodu wymalowaną na twarzy pognałam do kuchni, by skontrolować stan lodówki i ewentualnie od razu udać się do sklepu po produkty potrzebne do przygotowania obiadu dla nas dwóch, o ile Ana zaszczyci mnie swoją obecnością, a jak nie to zadzwonię do Zayna, on chyba mnie nie wystawi jak coś.

Nie gdybając dłużej zajrzałam do lodówki i doszłam do wniosku, że zrobię makaron ze szpinakiem, będzie idealny na tak ciepły dzień jak dziś. Jedyne czego w sumie mi brakowało był kluczowy szpinak po który udałam się do małego warzywnika. Sklepik nie mieścił się zbyt dale więc po kilkunastu minutach ponownie przekraczałam próg klatki schodowej. 

Weszłam do mieszkania natychmiast zdejmując buty i odkładając torebkę na stojącą w korytarzu półkę.

- Nicole?! - wrzasnęła moja stara, dobra Ana i rzuciła się na mnie jak wygłodniały lew na jakąś ranną łanie - co ty tu właściwe robisz? - ściskała mnie na prawdę bardzo mocno, chyba nie tylko ja się stęskniłam, ale jej pytanie zbiło mnie z tropu.

-Co? 

- Nieważne, tak za tobą tęskniłam! - cmoknęła mnie w czoło jak małe dziecko.

 - Ja też. - uśmiechnęłam się delikatnie. - Masz ochotę na makaron ze szpinakiem? - uniosłam na wysokość oczu torebkę z zielonymi liśćmi, kiedy już mnie puściła.

- Mmm pycha! Jasne, że tak.

Obie ruszyłyśmy do kuchni jednak w samym progu zatrzymała mnie przyjaciółka zastawiając przejście. Rzuciłam jej zdezorientowane spojrzenie, a ona widocznie się spięła. Ewidentnie nie chciała, żebym wchodziła do pomieszczenia jednak zignorowałam jej śmieszne zachowanie i ruszyłam przed siebie będąc już gotowa na przepychanie się z własną przyjaciółką, bo zupełnie nie rozumiałam pobudek, które nią kierowały. Jednak kiedy zza jej drobnej postaci wyłoniła się sylwetka Nikodema, a do uszu dotarł mi jego głęboki głos wszystko stało się dla mnie choć odrobinę jaśniejsze. Sam jego widok zbudził we mnie odrazę i strach. Niby na jego twarzy nie było już śladu po furii i obłędzie jaki na niej gościł, gdy wpadł do mieszkania Zayna, ale jednak.

- Och, Nicole. Ja już się zbieram - wskazał palcem na zegarek zdobiący jego lewy nadgarstek. Dostał go ode mnie na święta w zeszłym roku. Odrobina sentymentu zajęła moje myśli do chwili, w której Krause pochylił się do mnie pewnie, by przytulić mnie na pożegnanie czy coś, na szczęście szybko zareagowałam i nie kryjąc odrazy wobec jego osoby odsunęłam się niemalże wpadając do salonu.

Znalazłam odpowiedź na jedno pytanie oraz szereg kolejnych na które takowej nie znałam.

Ana chciała ukryć przede mną fakt, że mój były był u nas w mieszkaniu, niedorzeczne ale okey.

Ale po co on tu był?

Dlaczego miałabym się o tym nie dowiedzieć?

Od kiedy w ogóle Ana ma takie dobre kontakty z Nikodemem?

Cholera nie wiem nic, a wypadało by wiedzieć o co chodzi, bo mam przeczucie, że jest to ściśle powiązane z moją osobą...


Po wyjściu blondyna jak gdyby nigdy nic wzięłam się za przygotowywanie obiadu do czego przyłączyła się Ana również nie komentując tego co miało miejsce chwilę temu. Puściłyśmy to mimochodem, mi jednak wciąż to siedziało z tyłu głowy więc, kiedy już miałyśmy przystąpić do jedzenia wypaliłam przerywając długa ciszę.

- Czego chciał? - zapytałam oschle, a moja rozmówczyni o mało nie zadławiła się długą wstążką makaronu.

- Kto? - wystarczyło jedno moje spojrzenie, by już wiedziała 'kto' - Nie wiem.. Przyszedł do ciebie i czekał aż musiał już iść. - odpowiedział przełykając kęs, który jakby utknął jej w gardle, gdy zadałam pytanie.

Nie wiem czy wypada, ale mam ochotę zaśmiać jej się głośno, prosto w twarz. 



BEST FRIENDS Z. M.Where stories live. Discover now