Rozdział I

1.1K 45 5
                                    

Moje życie od zawsze było nic nie warte. Jako noworodek zostałam podrzucona pod drzwi domu dziecka. Mając siedem lat trafiłam do swojego pierwszego domu. Myślałam, że wszystko się ułoży. Ale jak zawsze się myliłam.

Nigdy nie chodziłam do szkoły. Nie miałam nawet zajęć indywidualnych. Moja macocha dawała mi książki i miałam się sama uczyć. Od zawsze interesowała mnie mitologia. Grecka, rzymska i egipska. Nie wiem dlaczego.
Całe dnie spędzałam w moim pokoju. Jedyne co tam miałam to materac, abym miała na czym spać. Ściany i podłogi były w stanie surowym. Teraz tak sobie myślę jak to jest możliwe, że nikt się mną nie zainteresował.

Od kiedy tylko pierwszy raz przeszłam przez próg domu zauważyłam, że z mamą jest coś nie tak. Jej oczy co jakiś czas zmieniały kolor z brązowych na jasno zielone. Z głosem również coś się działo. Czasem miała mocno ochrypły, jakby nie jej i mówiła coś w nie zrozumiałym dla mnie języku.
Tak więc poza moją szurniętą matką nie znałam nikogo.
Miałam również dziwne sny. Byli w nich jacyś chłopcy. Jeden miał brązowe włosy i zielone oczy, inny czarne włosy i ciemne oczy, a kolejny też brązowe włosy i ciemne oczy. Ten ostatni zawsze pojawiał się w czerwonej poświacie. Mówił mi abym się nic nie martwiła. Że niedługo nadejdzie dzień ostateczny. A ja nie wiedziałam o co chodzi.

Ale przejdźmy do sedna. Pewnego dnia gdy czytałam sobie książkę usłyszałam pukanie do drzwi. Ostrożnie uchyliłam drzwi od swojego pokoju aby zobaczyć co się dzieje. Zaraz po tym jak moja mama je otworzyła zamarła. Zaczęła mówić, jak się później okazało w starożytnym języku, jakąś modlitwę. Momentalnie uniosła się w górę i zamieniła się w złoty pył. Przeraziłam się. Chciałam krzyczeć, lecz nie mogłam. Coś blokowało mój głos. Nagle zza drzwi wyłoniły się trzy potężne postacie. Pierwszy z mężczyzn miał siwą brodę oraz włosy, drugi był podobny lecz był blady oraz posiadał ciemne włosy i oczy. Trzeci natomiast strasznie mi kogoś przypominał. Miał ciemno brązowe włosy, zielone oczy. Ubrany był w koszulę hawajska, spodenki do kolan oraz sandały.
Byłam jakby sparaliżowana. Nie mogłam się poruszyć ani nic powiedzieć. Patrzyłam jak poruszają się w moją stronę zarazem nie odrywając ode mnie wzroku.

Gdy dotarli do mojego bezwładnego ciała poczułam jak moje wnętrzności rozpływają się i tworzą jednolitą papkę.

-Witaj córciu.- odezwał się jeden w mężczyzn.

Ann Fray - Nowa HistoriaWhere stories live. Discover now