Rozdział 15

84 8 1
                                    

<Ashley>

Tak, wiem, moja wina, dawno nie było rozdziału. Przyznaję też, że sam rozdział miał być inny, niż będzie. Czemu?
Jakoś mi się nie chce pisać czegoś do tego stopnia porąbanego.
Jakoś tak, nie wiem czemu.
W każdym razie, co wyjdzie, to wyjdzie.

Rzuciłem go na łóżko z zamiarem wyduszenia z niego każdego szczegółu.

Jego życie, tak...?

I jego samego to nie obchodzi...?

O nie, co to to nie.

Miałem ochotę sprać mu tyłek tak, że nawet nie mogłby usiąść. Niczym dziecko, które zrobiło coś bardzo złego, a które nie dostałoby kary, gdyby się przyznało. Ale za takie coś kara należy się sroższa...

Nigdy nie lubiałem być w tym pokoju, ale chciałem go postraszyć. W szafkach przy łóżku znajdowały sie najróżniejsze zabawki, które zapewne należały do mojego ojca jeszcze w czasach, gdy tu mieszkał. Jakoś nie mogłem zmusić ani siebie, ani kogoś innego do usunięcia tych "fantów".

Niech sobie leżą, nie gryzą.

Sięgnąłem do jednej z tychże szuflad i wyciągnąłem skórzane kajdany połączone łańcuchem. Wyłożone pluszem, nie obcierały.

Przypiąłem dłonie Nao do obręczy w ramie łóżka. Chodziło mi tylko o to, by nie mógł uciec. Co prawda, nie była to może zbyt normalna pozycja do
rozmowy, ale mogło być. Przynajmniej na razie.

Wstałem i zacząłem przeglądać szafy. Znalazłem jakieś spodnie i koszulę. Szybko się ubrałem, a materiał z lekka kleił się do mojego wilgotnego jeszcze po prysznicu ciała.

Drugą koszule odłożyłem na szafkę, miałem zamiar dać ją Nao, po naszej "rozmowie".

Usiadłem przy jego nogach, przytrzymując je. Spoglądał na mnie wściekle, pewnie nie chcący nic powiedzieć.

Wlazłem dalej na łóżko i zawisnąłem nad nim. Momencik później otrzymałem bardzo bolesnego kopniaka z kolanka...

Skrzywiłem się i syknąłem, ale nie cofnąłem się.

Zablokowałem łydką jego nogi i ująłem go pod brodę.

- Chcę się tego dowiedzieć, bo nie jesteś mi obojętny. Jeśli będę mógł zrobić cokolwiek, by ci pomóc, zrobie to, cokolwiek by to nie było. Rozumiesz? - na moje słowa jedynie odwrócił głowę.

Wciąż trzymając jego brodę zmusiłem go, by na mnie spojrzał.

- Możesz mi zaufać, Nao. - delikatnie musnąłem wargami jego usta. Tego oczekiwał pod prysznicem, ale go zwiodłem. Chciałem mu to teraz
zrekompensować. I przy okazji złamać jego opór.

Raz po raz składałem delikatne, słodkie pocałunki na jego ustach. Przyjmował je równie chętnie, co oddawał.

Po kilku chwilach poczułem, że po jego policzkach ściekaja łzy. Tyle starczyło mi żeby wiedzieć, że teraz powie mi wszystko.

Odpiąłem go i sięgnąłem po koszule. Szlochał, i dał się ubrać bez żadnych problemów. Nie zapinałem guzików, lecz usiadłem i oparłem się plecami o wezgłowie łóżka, po czym posadziłem go na swoich kolanach, przodem do siebie, a dłonie wsunąłem pod koszulę, na jego plecy. Zacząłem delikatnie je głaskać.

- Jest dobrze, już dobrze... - przycisnąłem usta do czubka jego głowy. - Mów, wyrzuć to z siebie. Może popłaczemy razem, będzie od razu lepiej...

To tyle.... W pierwotnej wersji tegoż rozdziału Ash zmieniał się w istną naszą wersję Christiana Grey'a... Ale mam humor na coś słodszego, więc wyszło to ^^ Kit z tym, że mój kot prawie mnie dzisiaj zabił, atakując mnie, po czym została mi między innymi krwawa pręga biegnąca centralnie nad żyłą na nadgarstku... Humor i tak na słodkości ^^
A wogóle, jeszcze doczekacie się "Pindzisięciu gębów Ash'a", ja wam to oświadczam.... xD

[ZAWIESZONE] ( N&A ) Gra W Butelkę Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz