Zaufanie

18.8K 699 58
                                    

Weszli przez kominek do salonu przy Grimmlaud Place 12. Trwało tam zebranie Zakonu Feniksa.
-Co tak długo Felixie? - zapytała autorka, Mia. - Czyżby przyprowadzenie piątki dzieciaków przekraczało twoje możliwości? - zakpiła.
-Och, nie. Była niezła awantura i nie chciałem się wtrącać. - odpowiedział spokojnie.
-Co się znowu stało? - jęknęła pani Weasley.
-Drobne spotkanie z Malfoy'ami. - powiedziała ostrożnie Ginny.
-O Merlinie, z tego na pewno nic dobre nie wynikło. - stwierdziła McGonagall, a jej spojrzenie mimowolnie skierowało się ma pannę Potter, która, krzywiąc się z bólu, rozmasowywała swój nadgarstek. Tonks najwidoczniej też to zauważyła, bo podeszła do nastolatki i obejrzała z nadzwyczajną ostrożnością jej dłoń.
-Paskudnie to wygląda. - powiedziała Nimfadora. Mia również podeszła do rudowłosej nastolatki.
-Faktycznie, ale tragedii też nie ma. - stwierdziła, patrząc na nadgarstek Nicole, który z powodu opuchlizny był prawie dwa razy większy niż powinien. Obie kobiety zmierzyły się spojrzeniem.
-Może mniej komentarzy, a więcej leczenia. - zaproponował Felix i bez pytania kogokolwiek rzucił zaklęcie na rękę dziewczyny.
-AŁA!!! Ty, sadysto! Miałeś mnie wyleczyć. - zauważyła.
- U nas panuje zasada, że jeżeli leczy się z bólem, to w przyszłości bardziej uważa się na zranienia. - poinformował, nie przejmując się wyrzutami dziewczyny.
-Ale ona nie jest wami. - zauważył Snape.
-A ciebie to najbardziej obchodzi, Snape. - zbagatelizował go auror.
-Mniejsza z tym. Co tam się w ogóle stało? - wtrącił się Dumbledore.
-Jak  przyszedłem to ona była przyszpilona do ściany przez młodego Malfoy'a. - zaczął relacjonować Felix i wskazał na Nicole, która spojrzała na niego wilkiem. - Potem zaczęli się tłuc, a raczej ona zaczęła tłuc Malfoy'a, więc Lucjusz wkroczył do akcji i zaczęli się kłócić. - zrelacjonował. - Był naprawdę nieźle wkurzony. - dodał z uśmiechem. Kilka osób się zaśmiało.
-Ciekawe tylko o co? - zapytała Tonks. Wszyscy czarodzieje spojrzeli na Potter zainteresowani.
-Malfoy powiedział o kilka słów za dużo. - stwierdziła Nicole zdawkowo.
-Doprawdy?  - powątpiewał Snape. - Znam go dość dobrze i wiem, że nie jest to osoba, która powiedziałaby, jak ty to ujęłaś, "o kilka słów za dużo" sama  z siebie. Jestem niemal pewien, że go do tego zmusiłaś.
-Zmusiła czy nie, ale ja zaczynam wierzyć, że ona naprawdę to BMW tylko pożyczyła. -  wtrąciła się Hermiona. - No chyba, że... Czy Potterowie są spokrewnieni  z willami? - zapytała.
-Nie. Zresztą wille to blondynki. - odpowiedział Lupin.
-To ja już nie wiem. - westchnęła Gryfonka zrezygnowana.
-Nie rozumiem... Co tam się stało? Opowiedzcie od początku. - zarządził Dumbledore.
-Na początku była wielka kulka, która wybuchła. - zaczęła Nicole, nawiązując do teorii wielkiego wybuchu. Lupin i Hermiona parsknęli śmiechem. Pozostali albo nie zrozumieli żartu, albo nie było to dla nich zabawne.
-Potter! - skarciła ją McGonagall. Dziewczyna przewróciła oczami.
-No dobra. Więc szliśmy sobie i spotkaliśmy młodego Malfoy'a. Zapytałam się o kilka rzeczy, a on mi odpowiedział. Koniec historii. - odpowiedziała.
-Na pewno ci tak po prostu nie odpowiedział. - upierał się Snape.
-Ale tak było. Zatrzepotała rzęsami, uśmiechnęła się i powiedział wszystko. - poświadczyła Hermiona.
-Niemożliwe. - stwierdził Felix. Nicole odwróciła się do niego.
-Nie wierzysz mi? - zrobiła smutną minę i zatrzepotała rzęsami.
-Nie, to nie tak. Po prostu wydaje się to nieprawdopodobne... - widać było, że mężczyzna próbuje się opierać wpływom dziewczyny, jednak na widok jej oczu i smutnej twarzy miękło mu serce. - Ale ty jesteś stworzona do nieprawdopodobnych rzeczy. - powiedział pocieszająco. Dziewczyna spojrzała na niego z niedowierzaniem, a inni patrzyli w milczeniu, zgodnie ze znakami, które dawała im rozbawiona Hermiona.
-Mówisz tak tylko żeby mnie pocieszyć. - upierała się dziewczyna.
-Nie, naprawdę tak myślę. - powiedział Felix. - Jestem Wolnym Aurorem, wiem co mówię. - wyprężył pierś.
-Niby dlaczego mam wierzyć akurat Wolnemu Aurorowi? - Nicole robiła to z tak wielką wprawą, że czarodziejom w pomieszczeniu prawie, że opadła szczęka.
-Ponieważ jesteśmy honorowymi ludźmi. Od lat pilnujemy tajemnic świata, które, jeśli wyszłyby na jaw, mogłyby zniszczyć naszą cywilizację. - odpowiedział.
-Tajemnic? - zainteresowała się Nicole, kręcąc na placu kosmyk włosów.
-Tak... Wiemy chociażby gdzie pochowany jest Merlin i...
-SEYMOUR! ZAMKNIJ SIĘ ALBO CIĘ WYLEJĘ NA ZBITY PYSK! - krzyknął dowódca Wolnych Aurorów. Felix od razu się ocknął i pierwsze co, a raczej kogo zobaczył to śmiejąca się Nicole.
-To nie jest zabawne. - mruknął auror. Jednak większość czarodziejów nie zgadzała się z nim i chichotała w najlepsze.
-DO KOŃCA MIESIĄCA MASZ NOCNE DYŻURY! - zarządził dowódca, po czym zwrócił się do Nicole. - Muszę powiedzieć, że posiadanie kogoś takiego w naszym wywiadzie to byłby zaszczyt. Zapraszamy do nas, po skończeniu szkoły.
-Po moim trupie. - powiedział bojowo Seymour.
-Uważaj, bo takie życzenia mają to do siebie, że czasami się spełniają. - ostrzegła go rozbawiona Mia.
-I ty przeciwko mnie? - zarzucił jej wcale nie rozbawiony mężczyzna. Aurorka uśmiechnęło się w odpowiedzi szeroko.
-Chyba zaczynam wierzyć w te pożyczone BMW. - zaśmiała się Tonks.
-Co to w ogóle było? - zapytała Hestia Jones.
-Nie mam pojęcia, ale muszę przyznać, że jest to dość ciekawa umiejętność. Hmm... Łatwo byłoby ci zauroczyć jakiegoś chłopaka, prawda? - zapytał Dumbledore. Dziewczyna kiwnęła głową - Muszę się jeszcze zastanowić, ale to naprawdę niesamowite. Niesamowite...- powiedział, kręcąc z niedowierzaniem głową i gładząc swoją brodę.
-No tak. - zgodził się z nim Kingsley - Ale po co nas tu wezwałeś? Wczoraj było zebranie. - zauważył.
-Och, byłbym zapomniał! Dostałem pewną, dosyć ciekawą, propozycję. A mianowicie, Bagrad zaproponował mi wsparcie. - powiedział.
-Ale co? Jak to? To nie możliwe! - Tonks była zaaferowana. - Gobliny miały się wyłączyć z życia czarodziei i...
-Też byłem zdziwiony. - Dumbledore przerwał jej słowotok. - Postawił mi jednak pewien emm... warunek.
-No tak, bezinteresownie raczej tego nie zrobił. Wszystko jasne. - mruknął Syriusz.
-Nie do końca, bowiem zastrzegł on, że będzie nas popierał dopóki Nicole to będzie robiła. - powiedział. Tonks zakrztusiła się herbatą. Reszta członków Zakonu Feniksa albo zaczęła szeptać między sobą, albo patrzyła na Nicole, zastanawiając się jak taka młoda osoba mogła mieć taki wpływ na wojnę.
-Ale dlaczego? - Syriusz zadał pytanie, które dręczyło wszystkich.
-Dość dobitnie przekazał mi, że to nie moja sprawa. - odparł starzec. Bill, który pracował z goblinami, parsknął śmiechem na to stwierdzenie.
-One już takie są. - skomentował.
-Co nie wyjaśnia faktu, dlaczego się zgodziły akurat ze względu na Nicole. - zauważył Mundungus.
-Pff... I wy myślicie, że ja wam powiem? - zakpiła dziewczyna. - Cieszcie się, że macie tak silnego sojusznika bez wkraczania w moje życie prywatne.
-Ich motywacja jest bardzo istotna dla nas. - stwierdził Percy.
-Niedługo będzie dla ciebie istotniejsze znalezienie dobrego lekarza plastycznego. - odgryzła się. Chłopak spojrzał na nią najsroższym spojrzeniem na jakie było go stać, jednak nie zrobiło ono na niej wrażenia. Bliźniacy starali się nie wybuchnąć śmiechem.
-Ale... - zaczął Moody.
-Lepiej się nie odzywaj, bo skończy się jak w Paryżu. - zagroziła. Auror od razu zamknął buzię. Syriusz i Tonks zaśmiali się, a rudowłosa wyszła z pomieszczenia. Po chwili usłyszeli trzask zamykanych drzwi wyjściowych.
-A ja ją rozumiem. Jakby ktoś mi wchodził z butami w moje życie też bym tak zareagowała. - stwierdziła nagle Andromeda.
-No tak, ale to jest ważne. Jeżeli wykręcą nam jakiś numer, to nie będzie to dla nas dobre. - stwierdził Lupin.
-Mogę zapewnić, że intencje goblinów są szczere. - powiedział Seymour.
-Zdecydowanie. - potwierdził Harry.
-A wy skąd to wiecie? - spytał Dumbledore.
-Podsłuchiwałem ich dzisiaj rano. Podobno Nicolę wyświadczyła im ogromną przysługę. - odparł auror.
-Jaką? - dopytywał dyrektor.
-Nie wiem, ale się domyślam, jednak jako, iż chcę jeszcze trochę pożyć, pozwólcie, że swe domysły zachowam dla siebie. - odpowiedział uprzejmie.
-Seymour, to nie czas na wygłupy. - ostrzegł go Mundungus,
-A ja rozumiem jego przesłanki. - wtrącił się przywódca Wolnych Aurorow. - Słowo aurora? - spytał jedynie Felixa.
-Słowo. - przysiągł ten niemalże bez zastanowienia. To wystarczyło aurorom, jednak Zakon Feniksa wciąż powątpiewał w szczerość goblińow.
-Słuchajcie, rozmawiałem z Nicole, rozmawiałem z Bagradem... - zaczął Harry, jednak przerwał mu zaniepokojony Black.
-Jak to rozmawiałeś z Bagradem?! To było niebezpieczne! Mógł cię porwać i przekazać Voldemortowi i... - Syriusz był nie tyle zły, co zatroskany i zaniepokojony zachowaniem chrześniaka.
-Powiedział pan "Złammy wszystkie zasady, bo tak". - stwierdził sarkastycznie chłopak. - Och, przestań, zaprosił nas i ucięliśmy sobie pogawędkę i, jak widać, jeszcze żyję. I co więcej, powiem wam, że było bardzo miło i wiele się w jej czasie nauczyłem. - zdenerwował się Harry. - W każdym razie, ufam Bagradowi, znam jego przesłanki i są one naprawdę mocne. Zwłaszcza, że podobno gobliny są bardzo honorowe. - dokończył.
-Są honorowe i lojalne, ale tylko dla tych, którzy im pomogli. - wtrącił się Bill.
-I Nicole zalicza się do takich osób, zrozumieliście już? - spytał wciąż zdenerwowany.
-Harry, zrozum, że decyzja, czy warto ufać goblinom jest bardzo istotna. Może wpłynąć na losy wojny. - wytłumaczył mu Lupin. - Jeżeli zaufamy niewłaściwej osobie, możemy przegrać.
-No właśnie, ja tam w ogóle nie rozumiem czemu my ufamy tej Nicole. - powiedziała Jones.
-Nie No, tego już za wiele! - krzyknął Wybraniec i pobiegł na górę. Hermiona i Ron od razu popędzili za nim.
-Nie dość, że to gangsterska to znamy ją dopiero od miesiąca. - broniła się Hestia przed niezbyt przyjaznymi spojrzeniami części Zakonu.
-Ma rację! Przecież to może być Śmierciożerczyni. - zgodził się z nią Igor Szagajew, jeden z pracowników Departamentu Przestrzegania Prawa. Kilka osób spojrzało na niego wilkiem, zaś Seymour zupełnie nieoczekiwanie wybuchnął śmiechem.
-Ludzie, śledziłem ją przez pół roku i jedno czego mogę być pewien to, to, że ta dziewczyna nie jest zależna od nikogo. Robi to co chce i kiedy chce. - powiedział Seymour. - Co więcej, interesy to jej drugie imię, zajmuje się tym od pięciu lat i jest w tym piekielnie dobra. To twarda negocjatorka, a jej umiejetność... eee... manipulacji głosem, na pewno jej w tym pomaga. - zaświadczył Seymour.
-Skoro tak ją obchodzą interesy, to może w krytycznym momencie przejść na stronę Sami-Wiecie-Kogo. - Jones wciąż nie była pewna.
-Nie ma takiej opcji. Ta dziewczyna nie umie przyznawać się do błędu i nawet jeżeli jej decyzja byłaby zła, to stałaby po jej stronie tak długo, jak to tylko możliwe. -odparł pewny siebie Felix. - Jest cholernie uparta, lojalna i wierna swoim decyzjom. - dodał.
-Jak Lily. - powiedział cicho Remus. Porównanie Nicole do tak wspaniałej kobiety, jaką była Lily, sprawiło, że nawet największe niedowiarki postanowiły zaufać tajemniczej nastolatce.
-Wydaje mi się, że powinniśmy przyjąć pomoc goblinów. Potrzebujemy sojuszników, a zwłaszcza tak dobrych jak gobliny. Jednakże proponuję zachować pewna rezerwę w stosunku do nich. - powiedział Dumbledore. - Ktoś przeciw? - zapytał, wiedząc, że nawet jeżeli ktoś jest przeciw to będzie zbyt przestraszony i onieśmielony, by się do tego przyznać. I nie pomylił się. Nikt nie wyraził sprzeciwu.
-No i bardzo dobrze. - stwierdził przywódca Wolnych Aurorów, po czy, wstał i podszedł do dyrektora, kończąc tym samym zebranie.
-Dumbledore, ta dziewczyna to bardzo inteligentna osoba. Lepiej nie pozwól jej odejść, bo stracimy bardzo interesującego członka. - zastrzegł.
-Oczywiście, Dorianie. Mam jednak wrażenie, że będzie to nie lada wyzwanie. Miejmy nadzieję, że przynajmniej Snape okiełzna ją choć trochę.
***
Półtora godziny od zakończenia zebrania, drzwi wejściowe otworzyły się, po czym weszła przez nie Nicole.
-Gdzie byłaś? - spytał od razu ja Syriusz. Tuż obok niego stał Remus i pani Weasley. To teraz się zacznie, pomyślała dziewczyna.
-Gdzieś. - odpowiedziała nastolatka.
-Nicole, nie możesz tak po prostu sobie wychodzić. - skarcił ją Remus.
-Bo co? - spytała buntowniczo.
-Bo to niebezpieczne. Sama-wiesz-kto grasuje, a ty jesteś siostrą Wybrańca. -powiedziała zatroskana pani Weasley.
-Jestem dla niego większym niebezpieczeństwem. I od razu mówię ze będę robić to, na co mam ochotę, zwłaszcza jeśli nie widzę sensu, żeby tego nie robić. - odparła. - Czy już mogę iść?
-Ech... Tak, ale to jeszcze nie koniec. - zastrzegł od razy Black. Jednak do końca wakacji, mimo codziennych prób rozmów z Nicole, nikt nie zdołał jej wyperswadować pomysłu samodzielnych wyjść, ani innej spornej kwestii, czyli powrotu do Francji. Dwa dni przed rozpoczęciem roku szkolnego Nicole wyjechała do Paryża, obiecawszy uprzednio, że będzie na siebie uważać, ze będzie pisać przynajmniej raz w tygodniu i nie doprowadzi Madame Maxime do zawału.

***
I mamy kolejny rozdział! Wiem, że baaaardzo długo mnie nie było, jednak problemy zdrowotne nie pozwalały mi na długie siedzenie przed laptopem. W sumie to nadal nie pozwalają, dlatego nie wiem, kiedy pojawi się kolejny rozdział.

Harry Potter i Nowa NadziejaWhere stories live. Discover now