Przepowiednia

9.9K 490 72
                                    

Mogę się dowiedzieć, co wyście robili do trzeciej w nocy poza dormitorium? - zapytała z pretensją Hermiona, gdy tylko portret Grubej Damy uchylił się, żeby wpuścić do środka Nicole i Harry'ego.
-Czytaliśmy. - odpowiedziała zgodnie z prawdą dziewczyna. Granger spojrzała na Harry'ego, jednak ten tylko uśmiechnął się. Nic nie wskazywało na to, żeby kłamali, co szczerze zdziwiło Gryfonkę.
-Czytaliście?! - zapytał Ron, nie mogąc w to uwierzyć. - Równie dobrze moglibyście czytać tutaj. - zauważył.
-Nie do końca. - nie zgodził się z nim Harry.
-Jak to? Wytłumaczcie nam wreszcie! - zarządziła Hermiona głosem nieznoszącym sprzeciwu.
-Jutro. Lepiej nie mówić o tym w dormitorium.- powiedział konspiracyjnie Harry. - Ktoś może nas podsłuchać.
-Przecież tu nikogo nie ma. - stwierdził Weasley.
-Może i tak, ale bezpieczniej będzie porozmawiać, tam gdzie my byliśmy. To już nie są żarty.  - powiedziała poważnie Nicole. Na tym rozmowa się skończyła.

Następnego dnia zarówno Ron jak i Hermiona z niecierpliwością wyczekiwali zakończenia lekcji. Było to o tyle trudne, że tego dnia mieli w planie aż dwie historie magii. Kiedy w końcu wybrzmiał ostatni dzwonek, cała czwórka wyszła z sali i ruszyła w stronę łazienki Jęczącej Marty. Potterowie szli zdecydowanie wolniej niż ich przyjaciele, którzy niecierpliwili się niesamowicie.
-Co ty robisz? - Hermiona wytrzeszczyła oczy, kiedy Harry otworzył przejście do Komnaty Tajmnic.
-To jest najbezpieczniejsze miejsce w tej szkole. - zauważyła Nicole, wskakując do środka.
-Taa... Z ogromnym Bazyliszkiem w środku zwłaszcza. - dodał Ron ironicznie. Jednak wszedł za wszystkimi do środka. Minęli skórę Bazyliszka, kupę kamieni, aż w końcu dotarli do Komnaty Tajemnic.
-To co macie nam do powiedzenia? - zapytała Hermiona, zakładając ramię na ramię.
-Jeszcze chwilka. - powiedziała Nicole i podeszła do ściana, gdzie skrywało się przejście do gabinetu Salazara Slytherina. - Pokaż swoje tajemnice - rozkazała w języku węży. Ron mimowolnie się wzdrygnął. Hermiona zaś patrzyła zafascynowana na drzwi, które się ukazały. Rudowłosa Gryfonka otworzyła je i wykonała zapraszający gest w stronę Hermiony i Rona.
-Wow! Co to jest? - zapytała dziewczyna, podchodząc do tajemnego przejścia.
-Prawdopodobnie gabinet Salazara Slytherina. - odpowiedział Harry. - A przynajmniej tak podejrzewamy. Rozmawialiśmy tu wczoraj, bo Nicole chyba wie, dlaczego przeżyłem. - chłopak opowiedział dwójce przyjaciół o teorii jego siostry. Rudowłosa tylko czasami uzupełniała wypowiedź chłopaka.
-To ma sens. - przyznał Ron. Hermiona po chwili zastanowienia, zgodziła się z przedmówcą.
-Podczas poszukiwań na ten temat w bibliotece, znalazłam przez przypadek teorię, według której Slytherin ukrył w Komnacie więcej niż jedną tajemnicę. Wiecie, ogromny Bazyliszek to jedno, a ogromna wiedza - drugie. Właściwie to nie możemy być pewni, czy nie ukrył on tu czegoś jeszcze.
-W sumie to nawet nazwa na to wskazuje! W końcu jest to Komnata Tajemnic, a nie tajemnicy!  -uzmysłowiła sobie Granger. - Czemu wcześniej na to nie wpadłam! - uderzyła się w czoło.
-W sumie to dziwne, że nikt tego przed nami nie odgadł. - powiedział Weasley.
-Na pewno fakt istnienia biblioteki nie jest powszechnie znany... - zaczęła Nicole.
-Wow, co za odkrycie! - pochwalił ją sarkastycznie Ron.
-...Podejrzewam, że to dlatego, że wejść tu mogą tylko wężouści, a tacy są jedynie potomkowie Salazara. A tym raczej nie zależało na upublicznianiu tego sekretu. Wiecie, ogromna wiedza, otwierająca wiele możliwości na wyłączność to raczej nie jest coś czym Ślizgoni chcieliby się podzielić - dokończyła Nicole, nie zwracając uwagi na złośliwą uwagę.
-Mogli przekazywać informacje o tym z pokolenia na pokolenie. - podsunęła Hermiona. - A Sami-Wiemy-Kto wychowywał się w sierocińcu, czyli raczej nikt nie mógł mu o tym powiedzieć. Więc jeżeli sam tego nie odkrył, to prawdopodobnie on o tym nie wie! To byłaby ogromna przewaga w tej wojnie! W końcu Salazar Slytherin, choć ideałem nie był, wiedzę o magii miał na pewno ogromną.
-Tylko Voldemort odnalazł Komnatę Tajemnic. W końcu wypuścił dwa razy Bazyliszka. - stwierdził Harry.
-No tak, ale nie musiał wiedzieć, że jest tu coś jeszcze. - stwierdziła optymistycznie Granger. - W końcu legenda mówi tylko o czymś, co ma oczyścić Hogwart z ludzi nieczystej krwi. - zastanowiła się. - Nie zauważyliście niczego w bibliotece, co wskazywałoby na to, kiedy była ostatnio używana?
-Wczoraj raczej się na tym nie skupialiśmy, siedzieliśmy tam tylko przez kilka godzin i przeglądaliśmy książki. - poinformował Harry.
-I? - Hermiona chciała wszystko wiedzieć na temat nowego znaleziska.
-Odkryliśmy, że można rzucać zaklęcia w mowie węży. - zaczęła Nicole. - Co ciekawsze, można je blokować też tylko w języku węży.
-Super! - ucieszył się Ron.
-Ponad to są one silniejsze, chociaż to nie jest regułą. Chyba zależy to od mocy czarodzieja. - dodał Harry.
-To w czym tkwi haczyk? - zapytała podejrzliwie Hermiona. Nicole westchnęła.
-Każdy ma swoją indywidualną listę zaklęć. Zapalenie czegoś w języku węży przeze mnie i przez Harry'ego brzmi inaczej. Sprawdzaliśmy wczoraj. Ja mówię rozpal, a Harry zapal.
-Wielka różnica. - prychnął Ron.
-W tym akurat niewielka. Ale w innych zaklęciach mogą być większe. - powiedział Wybraniec. - Czytałem też, że można tworzyć w nim zaklęcia, których nie można tworzyć normalnie.
-Ogólnie, to mowa węży daje dużo większe pole do popisu, jednak potrzeba do tego trochę wiedzy, umiejętności, kreatywności i intuicji. - streściła Nicole. - Raczej dość ciężko jest nauczyć się rzucania zaklęć tylko w tym języku, dlatego większość czarodziei przeplatała oba języki.
-O rany, przecież to cudownie! To otwiera nam drogę do zwycięstwa... i właściwie też wielu innych rzeczy. - ucieszyła się Granger. - Zwłaszcza, że, sądząc po ilości kurzu, Sami-Wiecie-Kto nigdy tu nie zajrzał. - Nicole musiała przyznać, że to było oczywiste. A raczej stało się oczywiste, dopiero gdy Hermiona to powiedziała.
-Czyli nie dość, że jest to krok do przodu w nauce, to jeszcze jest to sposób na Sami-Wiemy-Kogo? - zapytał Ron.
-Tylko to nie jest tak proste jak się wydaje. - stwierdziła Hermiona. - Musimy poświęcić wiele czasu na naukę, by to osiągnąć.

Zostało już tylko kilka dni do Balu Walentynkowego. Nicole, Hermiona i Ron siedzieli w Gabinecie Salazara Slytherina, przeglądając książki. Czekali jeszcze na Harry'ego.
-O! Wiecie, że Korzeń Asfodelusa rozpuszczony w temperaturze osiemdziesięciu siedmiu stopni w dwudziestoprocentowym roztworze  łez Mandragory daje substancję paraliżującą? - zapytała Hermiona znad jednej z najgrubszych, o ile nie najgrubszej książki, jaką Nicole widziała w swoim życiu.
-To na pewno nam się przyda. - zakpił Ron. - Nie uważacie, że uczyliśmy się już wystarczająco dużo? Przez ostatni miesiąc nie wyściubialiśmy stąd nawet nosa.
-Wiedzy nigdy nie ma za dużo, Ron. - pouczyła go Granger.
-Jest. Zwłaszcza, gdy nie masz życia innego od siedzenia w książkach. - upierał się rudzielec. Nicole westchnęła. Ta dwójka, kiedy zaczynała się kłócić była nie do zniesienia, więc zupełnie przestała słuchać tego, co mówią. Czekała tylko na brata, który powinien być z nimi już od piętnastu minut.
-Prawda, Nicole? - zapytała Hermiona, patrząc groźnie na przyjaciółkę. Rudowłosa kompletnie nie wiedziała o co jej chodzi, ale kiwnęła głową, zgadzając się z dziewczyną. Ta spojrzała tryumfalnie na Gryfona.
-Nadal uważam, że to ja mam rację. - powiedział. Wtedy otworzyły się drzwi.
-Harry, no w końcu! - ucieszyła się Nicole. - Już myślałam, że z nimi nie wytrzymam. - pożaliła się. Od razu usłyszała za sobą dwa, nadzwyczaj zgodne ze sobą prychnięcia. - Ale gdzie ty byłeś? - zapytała w końcu. - Merlinie, co ci się stało? - zapytała, gdy dostrzegła jak blady jest chłopak.
-Wróżbiarstwo. - odpowiedział jedynie wstrząśnięty okularnik.
-Nie gadaj, że wierzysz w te bzdury, przerabialiśmy to już z Danielem. - westchnęła Hermiona.
-Nie każda przepowiednia się nie spełnia. Kiedyś, w trzeciej klasie, Trelawney wygłosiła jedną i spełniło się każde słowo.
-Na brodę Merlia, to było jedna przepowiednia z jakiegoś tysiąca, jakie ci powiedziała. - przypomniała my Granger.
-Ale ona mówiła to tym chrapliwym głosem...
-Chrapliwym? Przecież ona ma całkiem wysoki głos. - zdziwiła się Potter.
-No właśnie. Poza tym nie pamiętała tego, co powiedziała. - dodał Wybraniec.
-Dobra, to jest trochę dziwne, ale nie dajmy się zwariować. - wtrąciła się Hermiona. - O co w ogóle chodziło w tej całej przepowiedni.
-Eee... - Wybraniec spojrzał niepewnie na siostrę. - No o powstawaniu z martwych, miłości, ocaleniu... Może faktycznie się tym nie przejmujmy? - zaproponował chłopak.
-Żartujesz sobie? Jak już zacząłeś to skończ. - kazała Nicole.
-Sama tego chciałaś. - ostrzegł. - No, to tak mniej więcej, że martwi, którzy pokonali śmierć miłością, powrócą w miłość, czy jakoś tak.
-Brednie. - podsumował Ron. Hermiona dotknęła dłonią ust, tak jak zawsze to robi, gdy myśli. Cała trójka czekała na jej werdykt, chociaż każdy z nich miał swoje zdanie, którego był gotów bronić.
-Martwi, którzy miłością pokonali śmierć... - zastanowiła się. - Nie chcę was martwić, ale to chyba oznacza kłopoty. - stwierdziła. - Jedyne osoby, które przez śmierć pokonały śmierć, a przynajmniej jedyne jakie znam, to Ignotus Peverell z bajki o Trzech Braciach, Sami-Wiecie-Kto i wasi rodzice. - powiedziała Hermiona. - Ignotus nie dokonał tego miłością. Sami-Wiecie-Kto raczej też nie.
-Że co? - nie rozumiał Ron.
-Żyję dzięki rodzicom. Oni... ożyją. - powiedział ciężko Harry.
-Przecież to niemożliwe! - zaprzeczyła zdenerwowana i wstrząśnięta rudowłosa. - Musiałeś coś pokręcić!
-Uważasz, że kłamię?! - zarzucił jej brat.
-Nie, tylko to jest niemożliwe, a dawanie sobie nadziei nic nie da! - krzyknęła, a w jej oczach zalśniły łzy.
-Przeżyć Avady Kedavry też się nie da. - zauważył gorzko Harry.
-No ale, na brodę Merlina, bez przesady! - Nicole nie potrafiła nawet wyobrazić sobie takiej możliwości.
-Nie kłóćcie się! - przerwała im Hermiona. - Będzie co ma być, więc nie zadręczajmy się tym, bo i tak nic nie zmienimy. - stwierdziła. - W Walentynki okaże się o co chodziło.
-W Walentynki?! - zdziwiła się nad wyraz zgodnie cała trójka.
-Eee... No tak. - przytaknęła trochę niepewnie Gryfonka. - W końcu była mowa o tym, że powrócą w miłość. O co innego mogło chodzić?
-Fakt. - przyznał jej rację Harry.
-No nie! - krzyknęła Nicole, zwracając tym samym na siebie uwagę.
-Co? - zapytał Ron.
-Kawał mój i bliźniaków szybko odejdzie w niepamięć. - odpowiedziała, zdobywając się na żart. Wszyscy roześmiali się, czując jak atmosfera staje się lżejsza.

***
Zaskoczeni? :D
Wiem, że długo mnie nie było i nawet nie będę się tłumaczyć. Możecie być jednak pewni, że skończę to opowiadanie.
Dziękuję Wam za wszystkie wyświetlenia i komentarze, i gwiazdki, i obserwacje, i za to, że czytacie... Jesteście najlepsi!
Miłego popołudnia!

Harry Potter i Nowa NadziejaDonde viven las historias. Descúbrelo ahora