Rozdział11: Znajdę i zabije.

6.9K 298 10
                                    




Lydia

Siedziałam cicho w pokoju. Nie chciałam żeby przyszedł tu któryś z nich. Leżąc na łożku nie czułam nic. Żadnych emocji, tak jakby dusza uciekła z mojego ciała.
Strach?
Obawy ?
Smutek?
NIC.
Patrzyłam pusto w ścianę, a światło które wpadało przez okno, delikatnie oświetlało pokój.
To wszystko mogło wyglądać jak z horroru, ale nie przejmowałam się tym. Chciałam wrócić do domu, do rodziców, a sądząc po tym wszystkim, to szybko tam nie wrócę.
Nawet gdybym wróciła, to co powiem rodzicom ? Aa wiecie zostałam porwana, pobita, ale nie przejmujcie się, jest okej ?
Nie. Wykluczone, rodzice zaraz zadzwoniliby na policję, a to nie skończyłoby się dla mnie dobrze.
Myślałam nawet o tym czy nie położyć się spać, ale patrząc na to ile już przespałam, to od razu myśl o śnie wychodzi mi z głowy.

Nagle usłyszałam ciężkie i głośne kroki.
Przewróciłam oczami, bo nie miałam ochoty na rozmowy z Justinem czy którymś z tamtych.
Drzwi od pokoju gwałtownie się otworzyły i zobaczyłam nikogo innego jak brązowookiego.

-Lydia?

-Co?- powiedziałam oschle, nawet bardzo.

- Chodź. - powiedział równie oschle, jak ja przed chwilą.

Wstałam i ruszyłam za nim nic się nie odzywając.
Będąc na dole słyszałam męskie głosy, głośne, nawet bardzo.

-Zaraz wrócę.- krzyknął i złapał mnie za nadgarstek.

Wróci? Czyli beze mnie?

-Wsiadaj do auta.

Posłuchałam go i szybko zajęłam moje miejsce.
Po chwili Justin dołączył do mnie i usiadł na miejscu kierowcy. Włożył kluczyki do stacyjki i nim się obejrzałam, jechaliśmy bardzo szybko.

-Gdzie mnie wieziesz? - zapytałam szczerze ciekawa.

Chłopak nic się nie odezwał, tylko wyciągnął paczkę papierosów z kieszeni, co było bardzo niebezpieczne, bo kierownice przytrzymywał kolanem....
Po samochodzie rozniósł się dym fajek, przez co od razu zaczęłam kaszleć. Nienawidzę tego smrodu.
Jestem trochę niecierpliwą osobą, dlatego ponowiłam moje pytanie w stronę bruneta.

-Odpowiesz ??- zapytałam chamsko.
Chłopak gwałtownie zahamował i mało brakowało, żebym głową uderzyła o tapicerkę.

-Słuchaj mnie.- powiedział lekko wkurwiony i odwrócił się w moją stronę.- Poszedłem Ci na rękę, uratowałem dupę, gdzie teraz mogłaś dostać porządny wpierdol albo coś jeszcze gorszego. Więc zamknij się, bo zaczynasz mnie wkurwiać.

Że co? Ja go tylko zapytałam gdzie mnie wiezie, a on naskoczył na mnie jakbym mu coś zrobiła.
Prychnęłam tak aby to usłyszał. Nie wiem co się ze mną stało i skąd mam tyle pewności siebie, ale zaczyna mi się to podobać.

-Jeszcze coś. - powiedział z chrypą, wziął moją brodę miedzy palce, tak abym na niego popatrzyła.- Chciałem Ci uświadomić Panno Lydio, że jeżeli komuś coś powiesz i wydasz mnie i chłopaków, to Cię kurwa znajdę, znajdę i zabije, rozumiesz ?

Przytaknęłam tylko głową, a go to jeszcze bardziej zdenerwowało.

-Masz mi kurwa odpowiedzieć.- powiedział zaciskając mocniej palce na mojej brodzie.

-Tak, rozumiem.

Już nic nie powiedział, puścił moją brodę i jechaliśmy dalej, jak gdyby nigdy nic.
Justin jest strasznie bipolarny, ja nawet nie wiem co o nim myśleć.
Jest jak zaczarowane pudełko.
Za każdym razem gdy je otworzysz możesz spodziewać się czegoś innego, tak jest też z nim.
Nie wiesz kiedy wybuchnie, a kiedy jest kochany i potulny.
Wole tego potulnego Justina.
Tak, zdecydowanie.

Justin

Nie wiem co się ze mną dzieje. Nagle złapał mnie taki wkurw, że to jest aż nie do pomyślenia, ale dlaczego? Przecież wszystko było okej
Może dlatego, że ona wraca?

Nie, to głupie. Była z nami tylko pare dni i nie mogę być zły o to, że wraca.
To pewnie przez brak seksu. Muszę zadzwonić do Natashy i to jeszcze dzisiaj.

Lydia siedziała wpatrzona w okno i nic się nie odzywała. I dobrze, bo dzisiaj mam normalnie ochotę kogoś zabić. Tak, zabić.
W sumie zabójstwa w moim codziennym życiu, to normalność. Brzmi to strasznie, ale to prawda.
Byłem już blisko domu Lydi, więc chciałem z nią omówić pewną sprawę.

-Co powiesz rodzicom?

-Nie wiem.- powiedziała cicho.

- Nie możesz im powiedzieć o por....- nie dała mi nawet dokończyć.

- Tak wiem! Uświadomiłeś mi to już jakąś chwile temu.

Zagryzałem wargę żeby tylko nie wybuchnąć.
Ale w myślach wykrzyczałem tysiące przekleństw.

- Musisz coś wymyślić.

-To wiem.

Westchnąłem, Boże jak ona mnie denerwuje.

-Twoi rodzice powiadomili policję.

Widziałem zdziwienie na jej twarzy i też radość ? Nie wiem jak to nazwać, ale wyglądało to tak jakby cieszyła się, że o niej nie zapomnieli.

- Będziesz musiała naprawdę coś wymyślić i oni muszą zgłosić fałszywy alarm i że jesteś cała.

- Wiem Justin. - powiedziała bez żadnych uczuć.

Co z nią dzisiaj jest ? Wczoraj była taka miła, potulna, a dzisiaj ? Zimna suka z którą nie można porozmawiać.
Dziwisz się Bieber ? Patrz jak ją potraktowałeś, a teraz oczekujesz, że będzie wobec Ciebie miła ? Śmieszny jesteś

-Jesteśmy.

-----------------------------------
Krótki wiem, wiem......
Chciałam dla was napisac szybko i wyszło co wyszło....
Nie podoba mi się ten rozdział, dlatego chce następny zrobic taki naprawdę super.

Ogólnie mam tydzień tak zawalony, że mnie to przeraża, ale oczywiście znajdę czas na napisanie rozdziału.

Dobranoc misie !

GWIAZDKI I KOMENTARZE MOTYWUJĄ MNIE DO DALSZEJ PRACY !❤️⭐️

Uprowadzona.j.bOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz