Rozdział23: Jestem Jack.

5.2K 268 21
                                    


Komentujcie!

Notka!!

Justin

Razem z chłopakami byliśmy już gotowi. Broń spakowana, plan również opracowany. Na szybko, ale jestem pewien, że wypali. Rozpierdole tego skurwysyna za to, że położył łapy na Lydii. Skończył się między narodowy dzień dziecka, nie mam dla niego litości. Posunął się za daleko i to o wiele.

Wziąłem jeszcze kluczyki do auta po które musiałem się wrócić. Tym autem zwykle poruszamy się jeśli chodzi o misje, a mowa o Range rover'ze*.To cacko nam towarzyszy od dłuższego czasu i jeszcze nigdy się na nim nie zawiedliśmy.
Wybiegłem z domu, a przed pojazdem byli już chłopcy czekający na mnie. Szybko otworzyłem auto i razem, bez słowa do niego wsiedliśmy.
Dokładnie wiedziałem gdzie ją zabrał.
Stary, opuszczony magazyn. Kiedyś przebywały tam ćpuny, a głównie była tam dilerka.
Dlaczego już nikogo tam nie ma? Sam chciałbym wiedzieć. Podobno połowa się zaćpała, a druga popadła w takie długi, że sami się pozabijali. Ile w tym prawdy? Nie mam pojęcia.
Zacisnąłem pięści na kierownicy i przyśpieszyłem. Myśl, że mógł zrobić coś Lydii doprowadza mnie do szału.
Czyżby pan Bieber zaczyna coś czuć do brązowowłosej?
Nie wiem. Nie umiem odpowiedzieć na to pytanie. Nigdy nie związałem się z nikim na poważnie i ciężko mi stwierdzić.
-Za chwile będziemy.- Odezwał się Mike.

Zaparkowałem kawałek od opuszczonego magazynu tak żebyśmy nie zostali zauważeni.
Nie wiemy kto jest z nim w środku, a na pewno jakaś część gangu jest.
-Dobra...-Westchnął Bruce i chciał coś jeszcze powiedzieć, ale mu przerwałem.
-Streszczaj się kurwa, nie mamy czasu. - Syknąłem zdenerwowany.
-Powtarzamy plan. Wchodzimy i....- Znowu nie dałem mu dokończyć.
-Bruce, powtarzaliśmy to już z dziesięć razy, wchodzimy i rozpierdalamy ich. David, pamiętaj ty zabierasz Lydie, a ja rozniosę skurwysyna.- Powiedziałem zaciskając szczękę.

Razem wysiedliśmy biorąc swoją broń w dłonie i ruszyliśmy bezszelestnie do budynku.
Zapierdolę Cię Jack. Za Lydie.
Ja wraz z Johnem poszliśmy w prawą stronę, a oni się rozeszli po lewym skrzydle. Długo nie musiałem czekać, bo po chwili usłyszałem strzały.
Zza rogu wybiegł ktoś z gangu Jacka, chwycił broń, ale za wolno. Pozbyłem się go i ruszyłem dalej.
-Zostań tu, ja idę dalej.- Powiedziałem, a John pokiwał niechętnie głową.

Otwierałem każde drzwi, które napotkałem na drodze i nic. Musi tu gdzieś być. Już chciałem wychodzić z korytarza, kiedy zauważyłem ostatnie drewniane drzwi. Podbiegłem do nich i już z tej odlegości mogłem usłyszeć szloch dochodzący z tego pokoju.
Kopnąłem w spróchniałe drzwi, które z hukiem się otworzyły.
Na widok, który tam zastałem, rozszerzyłem oczy i zacisnąłem pięści.
-Złaź z niej skurwysynie albo rozpierdole Ci łeb.

Lydia

Zmęczona, obolała, brudna. Tak właśnie się czułam. Po tym jak zaczęłam się kopać, rzucać i bić, facet wyszedł, a przed tym zostałam nieźle potraktowana. Wyszedł, ale zaraz wróci.
Nie wiem gdzie jestem, nie wiem nawet kim jest mój porywacz i może nawet lepiej.
Oj nie chcesz wiedzieć kto to.
Zostałam przywiązana do krzesła, które jest na środku pokoju. Och, czyżby Déjà vu?
Całe pomieszczenie śmierdzi wilgocią i zdechlizną. Gorzej już chyba być nie mogło.
Mylisz się.
Nawet nie musiałam na siebie patrzeć, żeby wiedzieć, że wyglądam okropnie, ale to jest teraz mało ważne. Chce się stąd wydostać.
Jestem ciekawa czy Justin mnie szuka.
Ma to gdzieś, że zniknęłam? A może nawet nie zauważył?
Syknęłam kiedy moje nadgarstki otarły się o grube sznury.
Dlaczego moje życie jest aż tak popieprzone? Dlaczego to wszystko przytrafia się mi?
Odchyliłam głowę do tyłu i westchnąłem.
Po minucie, dosłownie, usłyszałam skrzypienie drzwi i postać w progu, która mnie tu przetrzymuje. Miał ze sobą brudne prześcieradło i krzesło.
Po co mu to?
Od razu się spięłam, a mój porywacz musiał to zauważyć, bo się zaśmiał.
Rzucił prześcieradło w lewą stronę na ziemie, a krzesło postawił przede mną na którym usiadł.
-Więc Lydio...
Chwila, chwila.
-Skąd znasz moje imię?- Zapytałam zdziwiona.
-Wiem o Tobie więcej niż Ci się wydaje.- Prychnął i kontynuował.- Jestem Jack.
I w tym momencie mnie zamurowało.
To on do mnie wypisywał. To on miał podsłuch w moim telefonie. To o nim mówili chłopaki.
-Tak to ja, kochanie.
Skrzywiłam się na to, jak mnie nazwał.
-Powiedz mi, gdzie gang Biebera ma magazyn... Wiesz, ten główny.- Powiedział i oparł się o siedzenie.
-Nie wiem.
Bo nie wiedziałam. Znaczy, wiem może o który mu chodzi, ale przecież ja nawet ulicy nie znam. I tak bym mu nie powiedziała. Nie jestem taka.
-Och, wiesz i to doskonale.- Nachylił się przede mną i patrzył prosto w moje oczy.
-Nie, nie wiem. Nawet gdyby to i tak ci nie powiem.
Widziałam tylko jak zacisnął szczękę i wstał tak gwałtownie, że krzesło na którym siedział upadło z hukiem.
Chwycił mój podbródek i zacisnął na nim palce przez co syknęłam.
-Mów suko, albo pożałujesz.
-Już Ci coś powiedziałam. Nic. Nie. Wiem.- odpyskowałam i niemal od razu poczułam pieczenie na policzku.
-Tak?! To inaczej się kurwa zabawimy. - wyciągnął scyzoryk z kieszeni, którym zaczął jeździć po mojej nodze. -Bieber Cię nie ostrzegał? Nie mówił kim jestem?!
Zagryzłam wargi i popatrzyłam w dół. Ignorowanie go to był wielki błąd. Wbił scyzoryk w moje udo, rozrywając przy tym moje spodnie. Już po chwili z mojej nogi sączyła się czerwona ciecz. Zawyłam z bólu i próbowałam się wyrwać.
-I co?! Teraz zaczniesz mówić?!
Nic nie odpowiedziałam. Płakałam dalej.
-Nie? Dobra.
Znowu poczułam ten okropny ból, ale tym razem na ramieniu. Płakałam, krzyczałam, a mu dawało to przyjemność i satysfakcję.

Odwiązał mnie i rzucił jak szmacianą lalkę na to brudne prześcieradło.
Ledwo złapałam oddech przez mocne zderzenie się z betonem.
-O tak, teraz się zabawimy.- Zaśmiał się, a ja wiłam się bólu.
-Och, popatrz, nawet zadbałem o to żebyś poczuła się jak księżniczka.- Prychnął i pokazał na prześcieradło.
Położył się na mnie i zaraz poczułam jak wkłada rękę pod moją bluzkę. Zaczęłam się kopać, a Jack uderzył mnie z pięści w buzie. Krzyknęłam z bólu i słone łzy spływały mi po policzkach. 
-Tak cię zerżnę. Będziesz błagać o więcej.
Rozdarł moją bluzkę tak, że u góry zostałam w samym biustonoszu. Przyłożył scyzoryk do mojego brzucha i jeździł nim po mojej skórze rysując wzroki. Drugą ręką macał moją pierś, a w okolicach szyi przygryzał i ssał moją skórę.
Poczułam się jak nic nie warta szmata.
Nagle włożył jedną dłoń w moje spodnie na co pisnęłam.
-Przestań!- Krzyknął kiedy próbowałam się wyrywać.
Zaczęłam szlochać, a Jack nie przerywał.
Po chwili usłyszałam huk otwieranych drzwi, a w nich Justin.
Jego oczy rozszerzyły się, kiedy zobaczył Jacka leżącego na mnie.
-Złaź z niej skurwysynie albo rozpierdole Ci łeb.

---------------------------

Podoba wam się nowa okładka?🤔
*nie mam pojęcia czy dobrze odmieniłam, więc wybaczcie.
GWIAZDKI I KOMENTARZE MOTYWUJĄ MNIE DO DALSZEJ PRACY!⭐️❤️

Uprowadzona.j.bOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz