Całą drogę do zamku przebyliśmy w milczeniu, co wydawało mi się dziwne. Nie to, żebym miała ochotę na rozmowę, musiałam sobie wszystko jakoś poukładać w głowie, ale Arne i Silth także nie wyrywali się. Maszerowali ramię przy ramieniu, nie wygłupiali się, zmiennokształtny niósł w dłoni pustą torbę. Rei był zasępiony i wbijał spojrzenie w podłoże, jakby bał się wywrócić.
- Może powinnam wziąć tę księgę? – zapytałam w końcu, kiedy miałam dość przedłużającej się ciszy.
- Co? – Archanioł jakby obudził się z letargu. – Księga? – Upewnił się.
- Tak – potwierdziłam.
- Dobrze, że nie zrobiłaś tego. Lillith by zapłonęła gniewem jak pochodnia. – Wbił wzrok w most zwodzony, bo już dochodziliśmy do niego. – To ich najważniejsza księga, kręgu Promienia. Cenna i jedyna w swoim rodzaju. Jakbyś próbowała ją wynieść, albo nawet ci się to udało, poruszyłaby niebo i ziemię, żeby ją odzyskać.
- To była tylko takie stwierdzenie – bąknęłam. – Chciałabym mieć trochę spokoju i poczytać ją. Może w końcu znalazłabym jakieś odpowiedzi?
Spojrzałam na niego. Uśmiechał się krzywo. Wreszcie objął mnie za ramię i przyciągnął do siebie.
- W końcu wszystkiego się dowiesz, na to potrzeba czasu. – Westchnął. – Kiedy cię poznałem, nie spodziewałem się, że będziesz tak skomplikowaną osobą.
- Chyba porąbaną – odezwał się Silth, odwracając w naszą stronę. – Poparzyłaś mnie.
- Ach, przesadzasz – parsknęłam. – O poparzeniu to może powiedzieć coś Isar, nie ty.
- Kogoś zaatakowałaś swoją mocą? – Zdziwił się wilkołak. – I uszło ci to na sucho?
- Ledwo, ledwo uszło – odparł Rei. – Na przesłuchaniu dała popis, a wcześniej, jeszcze na statku dość boleśnie go zraniła.
- Sam zaczął. – Nadąsałam się. – Dobrze wiesz, jak było. – Przypomniałam archaniołowi.
- Tak, obrona własna. – Weszliśmy na most. – Pójdziemy teraz do Rogacza? Chciałbym już wracać do domu, wyspać się muszę wreszcie.
- Z Taidą u boku? – mruknęłam cicho do siebie.
- Co tam mamroczesz? – Puścił mnie i ruszył szybciej. – Cholera, czuję gdzieś pod pierzem, że coś jest nie tak.
Wyraźnie się zdenerwował i w końcu zaczął biec. Przemieniłam się, żeby mu dotrzymać kroku, a i tak wyforsował do przodu. Silth i Arne zostali w tyle. Na chwilę odwróciłam się, prawie myląc rytm kroków i zobaczyłam, że rozbierają się rozrzucając wokół odzież. W okamgnieniu zmienili się w psowate i ruszyli za mną. Rei zniknął już w środku, myśmy dopadli drzwi prawie jednocześnie. Na szczęście wejście było takie szerokie, że nie musieliśmy się przepychać.
- REI! – Marthy trzymała za ramiona archanioła i próbowała go zatrzymać. – Nie idź tam!
- Co się stało? – zapytałam zatrzymując się przy nich z poślizgiem.
- Wprowadziliśmy kwarantannę, wampir był zarażony. – Taidzie nic nie jest, siedzi w moim gabinecie – dodała szybko, bo srebrnoskrzydły dalej się wyrywał.
- Zarażony? – Rei mówił przez zaciśnięte zęby. – Czym?
- Jeszcze nie wiemy, ale królowa Nya i Namiestniczka już kompletują ekipy, żeby nam pomóc. – Elfka była zafrasowana. – Połowa skrzatów leży bez przytomności, część rozgrzana jak piece, reszta zimna jak lód. I podejrzewamy, że wszyscy są zarażeni.
ESTÁS LEYENDO
ZIEMIANKA Tom II : Trzy końce kija
Science FictionKontynuacja "Obcego Ptaka". Izydora "Izzy" Chavez już wie, że ma potężnych wrogów, ale także przyjaciół. Właśnie zaczyna naukę w Akademii archaniołów. W eksperymentalnej klasie, której opiekunką jest nimfa Taida. Czy zdoła uchronić się przed niep...