Rozdział 13

1.2K 97 5
                                    



Całą drogę do zamku przebyliśmy w milczeniu, co wydawało mi się dziwne. Nie to, żebym miała ochotę na rozmowę, musiałam sobie wszystko jakoś poukładać w głowie, ale Arne i Silth także nie wyrywali się. Maszerowali ramię przy ramieniu, nie wygłupiali się, zmiennokształtny niósł w dłoni pustą torbę. Rei był zasępiony i wbijał spojrzenie w podłoże, jakby bał się wywrócić.

- Może powinnam wziąć tę księgę? – zapytałam w końcu, kiedy miałam dość przedłużającej się ciszy.

- Co? – Archanioł jakby obudził się z letargu. – Księga? – Upewnił się.

- Tak – potwierdziłam.

- Dobrze, że nie zrobiłaś tego. Lillith by zapłonęła gniewem jak pochodnia. – Wbił wzrok w most zwodzony, bo już dochodziliśmy do niego. – To ich najważniejsza księga, kręgu Promienia. Cenna i jedyna w swoim rodzaju. Jakbyś próbowała ją wynieść, albo nawet ci się to udało, poruszyłaby niebo i ziemię, żeby ją odzyskać.

- To była tylko takie stwierdzenie – bąknęłam. – Chciałabym mieć trochę spokoju i poczytać ją. Może w końcu znalazłabym jakieś odpowiedzi?

Spojrzałam na niego. Uśmiechał się krzywo. Wreszcie objął mnie za ramię i przyciągnął do siebie.

- W końcu wszystkiego się dowiesz, na to potrzeba czasu. – Westchnął. – Kiedy cię poznałem, nie spodziewałem się, że będziesz tak skomplikowaną osobą.

- Chyba porąbaną – odezwał się Silth, odwracając w naszą stronę. – Poparzyłaś mnie.

- Ach, przesadzasz – parsknęłam. – O poparzeniu to może powiedzieć coś Isar, nie ty.

- Kogoś zaatakowałaś swoją mocą? – Zdziwił się wilkołak. – I uszło ci to na sucho?

- Ledwo, ledwo uszło – odparł Rei. – Na przesłuchaniu dała popis, a wcześniej, jeszcze na statku dość boleśnie go zraniła.

- Sam zaczął. – Nadąsałam się. – Dobrze wiesz, jak było. – Przypomniałam archaniołowi.

- Tak, obrona własna. – Weszliśmy na most. – Pójdziemy teraz do Rogacza? Chciałbym już wracać do domu, wyspać się muszę wreszcie.

- Z Taidą u boku? – mruknęłam cicho do siebie.

- Co tam mamroczesz? – Puścił mnie i ruszył szybciej. – Cholera, czuję gdzieś pod pierzem, że coś jest nie tak.

Wyraźnie się zdenerwował i w końcu zaczął biec. Przemieniłam się, żeby mu dotrzymać kroku, a i tak wyforsował do przodu. Silth i Arne zostali w tyle. Na chwilę odwróciłam się, prawie myląc rytm kroków i zobaczyłam, że rozbierają się rozrzucając wokół odzież. W okamgnieniu zmienili się w psowate i ruszyli za mną. Rei zniknął już w środku, myśmy dopadli drzwi prawie jednocześnie. Na szczęście wejście było takie szerokie, że nie musieliśmy się przepychać.

- REI! – Marthy trzymała za ramiona archanioła i próbowała go zatrzymać. – Nie idź tam!

- Co się stało? – zapytałam zatrzymując się przy nich z poślizgiem.

- Wprowadziliśmy kwarantannę, wampir był zarażony. – Taidzie nic nie jest, siedzi w moim gabinecie – dodała szybko, bo srebrnoskrzydły dalej się wyrywał.

- Zarażony? – Rei mówił przez zaciśnięte zęby. – Czym?

- Jeszcze nie wiemy, ale królowa Nya i Namiestniczka już kompletują ekipy, żeby nam pomóc. – Elfka była zafrasowana. – Połowa skrzatów leży bez przytomności, część rozgrzana jak piece, reszta zimna jak lód. I podejrzewamy, że wszyscy są zarażeni.

ZIEMIANKA Tom II : Trzy końce kijaDonde viven las historias. Descúbrelo ahora