Księga II Rozdział I

1.3K 86 4
                                    

Ciągłe polowania bez chwili wytchnienia i jakiejkolwiek przerwy na odpoczynek. Nieustanna walka o przerwanie, wrogowie na każdym kroku czyhający na twoje życie i brak chociażby jednej osoby, której mogłabyś w pełni zaufać. Niekończący się strach, śmierć i ciągły przeszywający twoje ciało ból. To właśnie tak wyglądało miejsce, do jakiego trafiłam po śmierci. To właśnie tak wyglądało moje życie przez poprzednie osiemnaście miesięcy.

~*~

Otworzyła oczy i zaczerpnęła gwałtownie powietrza. Leżała na czymś miękkim i mokrym. Wokół panował mrok, a jedynymi odgłosami przerywającymi ciszę było cykanie świerszczy i szelest drzew. Podniosła się ostrożnie, czując ogromny ciężar prawej ręki. Podwinęła rękaw bluzy i zobaczyła, jak z jej prawego przedramienia emanuje dziwne pomarańczowe światło. „A więc się udało" – pomyślała i uśmiechnęła się pod nosem. Rozejrzała się dookoła, szukając jakichkolwiek śladów cywilizacji. W oddali zobaczyła niewyraźne światła, przedzierające się przez gąszcz drzew. Bez zastanowienia ruszyła w ich stronę, starając się zignorować suchość w gardle i ból głowy. Po kilkunastu minutach dotarła do niewielkiej wsi, gdzie włamała się do opustoszałego sklepu. Łapczywie wypiła butelkę wody, a kolejne dwie wzięła na drogę. Zabrała też kilkanaście banknotów dziesięciodolarowych i batony energetyczne, tak na wszelki wypadek. Już chciała wychodzić, gdy w oczy rzucił jej się stojak z gazetami, stojący przy wyjściu. Podeszła do niego i wzięła jedną z gazet. „Kwiecień 2010*" – przeczytała datę w górnym rogu na tytułowej stronie.

- Minęło półtora roku – powiedziała cicho, marszcząc brwi. Odrzuciła gazetę i wyszła ze sklepu. Podeszła do jedynego samochodu na parkingu i rozbiła przednią szybę. Weszła do środka, zapaliła silnik i odjechała z piskiem opon.

~*~

- Pospiesz się Ben, bo znów spóźnisz się do szkoły – usłyszał zniecierpliwiony głos Lisy, dobiegający z salonu. Uśmiechnął się pod nosem i dopił kawę. Doskonale pamiętał dzień, w którym przyszedł do Lisy zaraz po tym, jak Sam trafił do klatki razem z Lucyferem. Był załamany, a Lisa była jedyną bliską mu osobą, do której mógł się udać. W ciągu kilku miesięcy stracił wszystko, co kochał i to właśnie ona pomogła mu rozpocząć życie na nowo. Dzięki niej już od roku nie polował i wreszcie miał to, o czym od zawsze pragnął. Miał zwykłe życie, nudną pracę, kochającą kobietę u boku i Bena, którego traktował jak własnego syna. Mimo to każdego dnia coraz mocniej odczuwał, że czegoś mu brakuje. Czuł się jakby był pusty w środku, jakby zostawił cząstkę swojej duszy gdzieś daleko w przeszłości. Może po prostu nie był stworzony do życia bez polowań i brakowało mu tego? A może nie chodziło tu o coś, lecz o kogoś? Wziął leżącą na krześle kurtkę i zarzucił ją na ramiona. Włożył do kieszeni portfel i już miał wyjść z kuchni, gdy coś rzuciło mu się w oczy. Schylił się i podniósł z podłogi niewielką fotografię, która prawdopodobnie wypadła mu z kurtki. Zdjęcie przedstawiało śmiejącą się brunetkę, opierającą się o maskę jego czarnej Impali. Wiatr rozwiewał jej włosy i zaróżowił lekko policzki, a w jej oczach igrały wesołe iskierki, co dodawało jej jeszcze większego uroku. Zrobił to zdjęcie dwa tygodnie przed jej śmiercią i od półtora roku zawsze nosił je przy sobie. Była to jedyna pamiątka, jaka pozostała mu po Alysson. Przejechał palcem po uśmiechniętej twarzy dziewczyny.

- Dean? Musimy już jechać – powiedziała Lisa, zaglądając do kuchni. – Wszystko w porządku?
- Tak, już idę. – Dyskretnie schował zdjęcie do kieszeni i odwrócił się do niej z uśmiechem.

~*~

Odrzuciła na bok łopatę i kopniakiem otworzyła trumnę. W środku znajdowały się zwłoki dobrze zbudowanego mężczyzny w poniszczonym ubraniu. Choć była przyzwyczajona do tej części swojej pracy, odruchowo zatkała nos, aby nie dopuścić do siebie zapachu rozkładających się zwłok.Na pierwszy rzut oka można było stwierdzić, że ciało musiało przeleżeć pod ziemią, co najmniej kilkanaście tygodni. Mężczyzna wyglądał na zwykłego człowieka z jednym tylko wyjątkiem. Jego głowa została oddzielona jakimś ostrym narzędziem od reszty ciała, przez co ktoś taki jak Alysson od razu mógł się domyśleć, że wcale taki przeciętny nie był.

Supernatural StoryWhere stories live. Discover now