- Sawyer!
Jęknęłam, odpychając ręce potrząsające moimi ramionami. - Jeszcze pięć minut, mamo, - mruknęłam, tuląc się dalej do łóżka.
- Sawyer, wstawaj!
Otworzyłam oczy i westchnęłam, siadając prosto. Stiles stał na przeciwko mnie, krzyżując ramiona. Mój wzrok padł na Scott'a, który ubrał bluzę z kapturem.
Czemu był tutaj Scott?
Spojrzałam na budzik na moim stoliku nocnym, unosząc brew. - Jest pierwsza A.M., - powiedziałam, mój głos był mdły.
Stiles przytaknął. - tak - tak, jest pierwsza A.M. Cieszę się, że zauważyłaś, - przewrócił oczami.
- Sawyer, właśnie zostałem postrzelony - przez ludzi z kuszami, - powiedział Scott z kamienną miną, jego oczy się poszerzyły. Argentowie.
- Wyjaśnisz to? - Stiles uniósł brew, krzyżując ramiona.
Spojrzałam na brata, po czym na najlepszego przyjaciela, szerokimi oczami. - Um... um. Kusze? Ile ich było? - poczułam szkolenia Laury i mojej mamy, które dawały mi kopa, każąc mi biec, znaleźć wyjście.
- Jeżeli kiedykolwiek zostaniesz znaleziona przez łowców, ukryj się. Ukrywaj się przez dwa dni, rozumiesz? - spytała Laura, kucając naprzeciwko mnie.
Spojrzałam na mamę, która uśmiechała się uspokajająco. Zmusiłam się do skinienia, przełykając ślinę. - Okay, - szepnęłam.
Byli trzej z nich - Sawyer, kto to był? - zapytał Scott, jego ciemne, brązowe oczy wpatrywały się we mnie.
Westchnęłam, wstając. - Sekunda, - mruknęłam, podchodząc do półki i sięgając książkę, którą zostawiła mi mama. "Ludzie, którzy cię zaatakowali, byli łowcami wilkołaków. Zaczęli polować z powrotem w 1600 roku, kiedy jeden naszego gatunku, Alfa, terroryzował parę wiosek."
Skinęłam głową, gdy znalazłam tą stronę w książce. - Bestia z Gévauden. To nie był jeden z naszych najlepszych momentów. Um.. to było we Francji. Król wysłał jednego z jego najlepszych łowców do zabicia tego - oh. To zabiło żonę łowcy i dzieci, to... to nabrało wiele sensu, rozumiesz, - wzruszyłam ramionami, spoglądając w górę na dwóch zmieszanych chłopców.
- Tak czy inaczej, łowca nazywał się Argent.
Moje słowa napotkały puste spojrzenia, zanim Scott zaczął patrzeć z przerażeniem. - Allison krewni... postrzelili mnie z kuszy, - powiedział powoli.
Przytaknęłam. - Prawdopodobnie jej tata - nie lubię go. Postrzelił mnie raz w ramię z pistoletu.
Stiles spochmurniał. - Argentowie zamordowali twoją rodzinę, prawda? - spytał.
Wsunęłam książkę z powrotem na półkę, milcząc. W końcu przytaknęłam, ściskając swoje zamknięte oczy. - Tak. Allison nie wiedziała o wilkołakach, chociaż - gdyby wiedziała, nie byłaby taka miła dla mnie, - mruknęłam.
Stiles położył rękę na moim ramieniu. - Sawyer, ja... nie mogę nawet... - westchnął. - Wiem, że nie chcesz, żebym o tym z tobą rozmawiał, przepraszam, ale... ale naprawdę nie wiem co jeszcze powiedzieć.
Przykryłam jego rękę moją własną, uśmiechając się lekko. - W porządku, Stiles.
Scott westchnął, siadając na krawędzi mojego łóżka. - Chcieli mnie zabić, - mruknął, przeczesując palcami włosy.
Skrzywiłam się, potrząsając głową. - Mają mieć klucz. Nie wszyscy podążają za tym, ale wiem, że Allison tata postępował tak. Nie chciał cię zabić, - zapewniłam go, ściskając jego dłoń.
Scott westchnął, trzymając nerwowo moją dłoń. - Spójrz, Sawyer, rozumiem, że Argentowie zabili twoją rodzinę, ale - ale nie da się ukryć rzeczy od siebie nawzajem. Nie ma więcej sekretów, okay?
Wpatrywałam się w jego duże, łagodne, brązowe oczy, uśmiechając się lekko. - Okay - nie ma więcej sekretów, - przyjęłam, moje palce był wciąż splecione z jego.
Stiles westchnął. - Zatem, teraz to, to koniec, idę do łóżka, - żartobliwie mi zasalutował, gdy usiadłam koło Scotta, wchodząc z pokoju z rozkołysanymi ramionami u boku.
Spojrzałam w dół na nasze splecione palce i nie mogłam powstrzymać głupiego uśmiechu.
Scott zachichotał, patrząc na mnie. - Jesteś urocza, gdy się uśmiechasz, - powiedział z dołeczkami.
Poczułam jak pieką mnie policzki przez ten komplement, chowając kosmyk włosów za ucho. - Jesteś uroczy, kiedy próbujesz być uroczy, - droczyłam się, trącając go łokciem.
Otworzył buzię, by powiedzieć coś, co nie było opryskliwe, ale szybko zamknął ją, kiedy Stiles pojawił się w wejściu.
- Wynocha stąd, Wilczy Chłopcze, - mój brat się uśmiechnął, opierając się na przeciwko wejścia.
Scott pomachał mu, pochylając się do muśnięcia wargami mojego policzka. - Widzimy się jutro, Sawyer. Nie mów do mnie Wilczy Chłopcze, Stilinski! - syknął Scott przez ramię, zanim sunął otwarte okno.
Uśmiechnęłam się, kiedy nastoletni wilk wydostawał się prze okno, zanim pomyślałam o czymś - co Scott robił o pierwszej rano?
- Czekaj chwilę, Scott!
Ale już go nie było.
*Przepraszam za długą nieobecność, ale są wakacje i wyjazdy. Mam nadzieję, że rozdział się wam spodoba i nie będzie wiele do poprawki! Moje tłumaczenie ma już ponad 8k odsłon! Dziękuję wam za to, jesteście wspaniali! Pozdrawiam xx
CZYTASZ
Storm // Teen Wolf // Scott McCall - Tłumaczenie
FanfictionRodzina Sawyer Hale spłonęła w pożarze, kiedy miała dziesięć lat. Jej wujek, Peter był jedynym ocalałym - ale nawet to miało swoją cenę. Sześć lat później mieszka ze Stilinskimi, dopóki nie jest na tyle dorosła, by się wyprowadzić. Ale podczas pełni...