Rozdział X

753 78 28
                                    

Fell popchnął drzwi baru. Wszyscy weszli za nim do środka i spostrzegli mężczyznę palącego papierosa za barem. Niezwykle przypominał każdego w tym świecie, jednak był wysoki. Jedno z jego pęknięć znajdowało się nad prawym oczodołem, a drugie pod lewym. Oparł się o blat i spojrzał na trójkę przybyszy.

-proSzę, proSzę. koGo my tu mamy? to co zawSze?

-Ta... - westchnął i usiadł przy barze.

Wysoki chłopak przesunął w jego stronę butelkę z musztardą. Fell szybko wziął się za jej opróżnianie, a Frisk uważnie przyglądała towarzyszowi za barem. Zapadła niezręczna cisza... Została jednak szybko przerwana, bo przecież nie da się żyć w takich warunkach!

-DOBRA!!! FRISK NIE MOGĘ TOEGO DŁUŻEJ UKRYWAĆ.

-wha...?

-PRZEDSTAWIAM CI NAJPRZYSTOJNIEJSZEGO MIESZKAŃCA NASZYCH PODZIEMI... - *dramatyczne wskazanie na barmana* - G SANS!!! LUB PO PROSTU G.

-Czek... Jak to on jest najprzystojniejszy?

-nawciąGaj się tą muSztardą i nie przeSzkadzaj. – powiedział wkładając mu butelkę z całych sił do mordy – a więc to jeSt ta friSk tak?

-ACHA.

-może napijecie Się czeGoś?

„Wodę poproszę." uśmiechnęła się przyjaźnie. Blueberry przytaknął jej i również poprosił o to samo. G szybko podał im zamówienie, a sam nalał sobie alkoholu.

Siedzieli tak dłuższy czas, aż w końcu do baru wszedł kolejny gość. Był to Geno, który spokojnym tonem zawołał do grupy siedzącej przy blacie.

-DoBrA pOtWoRy... I fRiSk IdZiEmY.

Gestem dłoni nakazał iść wszystkim za sobą. Oczywiście tak też uczynili. Pokierowali się do dużego domu ozdobionego gdzie nie gdzie dekoracjami świątecznymi. Ogółem ulice same w sobie były przygotowane na tę uroczystość.

Weszli do domu, gdzie czekali już na nich Ink, Fresh i Sans.

-WIESZ FRISK – zaczął mówić z podekscytowaniem – TEN DOM JEST O WIELE WIĘKSZY NIŻ W ORGINALE! ZNACZY MA O WIELE WIĘCEJ POKOI, DZIĘKI CZEMU NIE MUSIMY SIĘ PRZEJMOWAĆ JEŚLI MIELIBYŚMY JAKIEGOŚ GOŚCIA... TĘSKNIĘ ZA DOMEM, ALE W SUMIE JEŚLI NIE UDA NAM SIĘ STĄD WYJŚĆ TO BĘDZIESZ MOGŁA Z NAMI ZAMIESZKAĆ!

Wszyscy odwrócili nieznacznie wzrok, natomiast Frisk nie chciała nawet dopuścić do siebie tej myśli. Uśmiechnęła się jednak na miłe słowa chłopaka.

-WłAśNiE... – powiedział zmartwiony Geno – MuSzĘ cOś UzGoDnIć Z cHłOpAkAmI z WaTtErFaLl.

-Spoko ziąąąąą pogadałem już z nimi.

-I tEgO sIę WłAśNiE oBaWiAm...

Pstryknął palcami i znikł. Nie poruszyło to nikogo poza Frisk, która coraz bardziej obawiała się opuszczenia Snowdin. Ink zaczął przemowę.

-*Jak wiecie musimy doprowadzić człowieka do bariery.* Moglibyśmy się teleportować, było by o wiele prościej, jednak Frisk chce obejrzeć nasze podziemia.* To jest powód naszego zgromadzenia.* Czy ktoś poza mną, Sansem, Freshem i Geno, który na marginesie został zaświadczony jako opiekun Frisk idzie dalej?*

-Po pierwsze Geno niania... to brzmi jak początek komedii. Po drugie powiedziałem, że będę mieć na dzieciaka oczodół.

-MWEHEHEH!!! OCZYWIŚCIE, ŻE Z WAMI IDĘ, TO PEWNE JAK TO, ŻE FELL ŻYWI UCZUCIA DO SCI!!!

-Zamknij się padalcu!!!

-w Sumie moGę iść.

-*Wspaniale!* Możemy więc ruszać.* Geno będzie czekał przy pierwszej stacji w Watterfall, a przynajmniej miejmy nadzieję, że tak będzie.*

Wyszli z domu i poszli w kierunku nakazanym przez Inka. Frisk delikatnie zdenerwowana kurczowo trzymała się Blueberrego. Zaczęli przechodzić przez mgłę, a kiedy widoczność zaczęła się poprawiać udało się im ujrzeć piękne widoki wodospadów i błyszczących klejnotów. Doszli do pierwszej stacji gdzie stał Geno.

-*I jak sprawa?*

-ObYdWaJ mAjĄ jĄ gDzIeŚ... TaK jAkBy.

-*Ale nie skrzywdzą jej?*

-RaCzEj NiE.

-*Raczej?* Eh...*Dobra, chodźmy więc.*

Zanim wszyscy ruszyli Frisk podeszła do błyszczącej gwiazdki. Tym jednak razem głos, który słyszała wydawał się czegoś obawiać „... Nie chcesz umierać ... I to wypełnia cię DETERMINACJĄ ...".


Bo przecież jeden Sans to za mało!Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz