Rozdział 21

484 40 8
                                    


  Obudziłam się czując, jak w pasie obejmuje mnie czyjaś ręka. Otworzyłam oczy i zaczęłam się zastanawiać, co ja tu w ogóle robię? Ostatnie co pamiętam, to jak byłam w tej boskiej bibliotece. Jack musiał mnie tu przenieść. Musiałam mu powiedzieć, żeby tego nie robił. Przecież byłam ciężka.
Obróciłam się niezgrabnie tak, że teraz leżałam do niego twarzą w twarz. Jego była spokojna, oddychał miarowo i wyglądał uroczo. Zapragnęłam go dotknąć. Wyciągnęłam rękę do przodu i przesunęłam po jego włosach. jak zwykle były przyjemne w dotyku. Wyczuwałam w nich niewielkie kryształki lodu, które utrzymywały się tam zawsze. Wiedziona emocjami zjechałam ręką w dół i pogłaskałam go po twarzy. Mruknął i przyciągnął mnie do siebie. Wtedy nie mogłam się już oprzeć i pocałowałam go delikatnie, by go rozbudzić. Po chwili jednak odsunęłam się od niego. Powoli podniósł powieki i uśmiechnął się seksownie.
-Dzień dobry, Słońce.-powiedział zachrypniętym głosem.
-Dzień dobry, Jack.-odpowiedziałem.
-Nie jesteś snem, prawda?-zapytał i przytulił mnie tak mocno, że zabrakło mi tchu.
-Nie.
-To dobrze.-pocałował mnie w czoło i nieco rozluźnił uścisk.
-Jack?
-Tak, Słońce?
-Nie noś mnie nigdy więcej.
-Dlaczego?-wydawał się naprawdę zdezorientowany.
-Jestem ciężka-wzruszyłam ramionami.-Nie chcę, żebyś się przeze mnie męczył.
Prychnął rozbawiony na moją odpowiedź.
-Wcale nie jesteś ciężka. Jesteś lekka jak piórko. Będę cię nosił kiedy będę chciał.
-Naprawdę nie chcę, żebyś to robił.-powiedziałam i wyswobodziłam się z jego objęć. Wstałam i przeciągnęłam się mrucząc. Nagle poczułam, ze tracę grunt pod nogami.
-Jack! Postaw mnie!-krzyczałam, kiedy chłopak uniósł mnie i spokojnie wyszedł z sypialni.
-Słońce, powiedziałem, że będę cię nosił, kiedy będę chciał. A teraz miałem na to ochotę.
Zrobiłam naburmuszoną minę, na co on roześmiał się radośnie.
I tak mijał nam każdy ranek. Czasami to on budził mnie, a czasami ja jego. Moje koszmary zniknęły. Nie pojawiał się już strach, nie budziłam się zlana potem, nie płakałam. Stawałam się coraz silniejsza.
Tego dnia Jack został w domu. Zima panowała już wszędzie tam, gdzie powinna być i mimo, że miał pilnować wszystkiego, postanowił zrobić sobie wolne i cały dzień ćwiczyć ze mną walkę.
-Dobra, ostanie starcie!-krzyknął chłopak. Już trzy razy walczyliśmy, a on wygrywał za każdym razem. I za każdym razem robił coś nie fair. Tym razem to ja chciałam wygrać.
Stanęliśmy na przeciwko siebie. Czekał na mój ruch. Podskoczyłam do niego szybko i zrobiłam pierwszy unik. Uderzył z drugiej strony, a ja sprawiłam, żeby to wyglądało jakbym dostała. W rzeczywistości zablokowałam cios odwracając się do niego tyłem.
-Auć...-pocierałam ramię udając, że mnie boli.
-Elsa...ja..-był wyraźnie zaniepokojony, a ja już uśmiechałam się zwycięsko w duchu. Kiedy poczułam jak kładzie mi na ramieniu rękę nie czekałam ani chwili dłużej. Złapałam go za nadgarstek i szybko przerzuciłam go sobie przez ramię, siadając na nim okrakiem.
-I co teraz, panie Frost?-uśmiechnęłam się szeroko zadowolona, że wygrałam.
Moja radość nie trwała jednak długo, ponieważ Jack zgrabnie przekręcił nas tak, że teraz ja leżałam pod nim.
-I co teraz, panno Mare zu Pane?-zapytał, naśladując mój ton. Prychnęłam niezadowolona, że znowu wygrał. Już chciałam wstać, kiedy poczułam zimne usta Jacka na moich. Co prawda byłam na niego zła, ale czułość pocałunku sprawiła, że szybko zapomniałam o zmęczeniu, zdenerwowaniu i siniakach. Oddałam pocałunek z taką samą pasją. Chciałam natychmiast go dotknąć, ale dopiero teraz zauważyłam, że chłopak trzyma moje nadgarstki. Mruknęłam niezadowolona i poruszyłam rękami. Natychmiast uwolnił je, a ja mogłam zanurzyć ręce w jego włosach i przyciągnąć go jeszcze bliżej. Mruknął zadowolony i zaczął błądzić palcami po moich plecach. PO chwili uniósł nas do pozycji siedzącej.
-Trzymaj się-szepnął, a ja natychmiast oplotłam go nogami i złapałam za szyję. Kiedy mnie podniósł nie protestowałam, bo wiedziałam, że to i tak nic nie da. Nawet nie wiem, kiedy znaleźliśmy się w sypialni. Jack obdarzał pocałunkami moją szyję i ramiona.
-Bardzo-powiedział i pocałował mnie tuż pod uchem.-Cię-pocałował mnie w szyję.-Kocham.-pocałował mnie w ramię.-Bardzo.-znów pocałował mnie w szyję.-Bardzo.-w końcu pocałował mnie w usta.
Zaśmiałam się i włożyłam ręce pod jego bluzkę w celu dotknięcia jego torsu. Bo mogłam, bo był mój, bo miałam na to ochotę.
Nigdy nie robiliśmy nic poza całowaniem i przytulaniem się. Nie chciałam posuwać się za daleko, ale nie dlatego, że nie ufałam Jack'owi. To było po prostu zbyt szybko.
Leżeliśmy przytuleni dla siebie, a on głaskał moje ramię, przyprawiając mnie o dreszcze.
-Chcę już wracać-powiedziałam cicho, bojąc się jego reakcji. Jego ciało momentalnie się spięło, ale nie przestawał głaskać mojego ramienia.
-Gdzie?-zapytał, ale ja wiedziałam, że doskonale wie, o co mi chodzi.
-Do domu. Do Ani. Do szkoły. Tęsknię.
Westchnął przeciągle i usiadł na łóżku spoglądając na mnie.
-Dobrze.-powiedział, ale wyglądał na niezadowolonego.-Jesteś już gotowa.
Uśmiechnęłam się delikatnie i krótko go pocałowałam.
-Dziękuję.
Kilka godzin później byłam już spakowana. Spoglądałam w okno podziwiając piękno otaczającego nas lasu. Będę tęskniła za tym miejscem. Odpoczęłam tu i spędziłam wspaniałe chwile. Wspaniałe chwile z Jack'iem. Uśmiechnęłam się na samą myśl o nim. Nie wiedziałam jak będzie wyglądała nasza relacja po powrocie. Czy coś się zmieni? Jak wszyscy zareagują na nasz związek?
Moje obawy przerwały dłonie na biodrach i zimne pocałunki na szyi.
-Jesteś gotowa?-oddech Jack'a owiewał moją skórę. Pokiwałam głową, bo bałam się, że jeżeli się odezwę, rozpłaczę się. -Polecimy, dobrze?
Znów pokiwałam głową i ruszyłam do wyjścia. Kiedy chciałam wziąć swoją torbę, chłopak błyskawicznie mi ją odebrał. Uśmiechnęłam się w podziękowaniu.
Kiedy wyszliśmy na zewnątrz żadne się nie odezwało. Potrzebowaliśmy tej ciszy. Wiatr owiewał moją twarz powodując, że zapragnęłam tu zostać. Doskonale wiedziałam, że to nie jest właściwe wyjście. Nie powinnam być tu dłużej niż to możliwe.
-Obejmij mnie-usłyszałam nagle obok siebie. Jack stał i patrzył na mnie tak, jakbyśmy mieli się rozstać. Oplotłam go nogami i przytuliłam się do niego. Kiedy poczułam, jak się unosimy zdałam sobie sprawę, że mogę już tu nigdy nie wrócić. Z moich oczu popłynęły pojedyncze łzy, które szybko wsiąkły w bluzę Jack'a.
Zanim wylądowaliśmy upewniłam się, że dorosłych nie ma w domu. Nie było ich auta, więc ich pewnie też. Pożegnałam się z Jack'iem, chociaż było nam bardzo ciężko.
Przekroczyłam próg domu i usłyszałam, że ktoś ogląda telewizor w salonie. Niepewnie weszłam do środka. Zastałam tam Annę, leżącą pod kocem i pusto wpatrującą się w ekran. Widząc ją uświadomiłam sobie, jak bardzo tęskniłam za tą energiczną, rudą osóbką.
-Ania?-zapytała niepewnie, a ta natychmiast odwróciła się w moją stronę. Nie była to jednak moja Ania, zawsze uśmiechnięta i piękna. Teraz miała wory pod oczami, włosy miała w nieładzie, a skórę na policzkach nieco zapadniętą. Kiedy mnie jednak zobaczyła podleciała do mnie i przytuliła się.
-Elsuś..nareszcie jesteś-łkała.-Tak bardzo się bałam, że coś ci się stało. Jack tu był. Zapewniał, że jest okej, ale skąd miałam wiedzieć, że nie kłamie? Przecież mógł ci coś zrobić! Gdzie byłaś?! Dlaczego tak nagle znikłaś?! Co...
-Ania, spokojnie-zaśmiałam się, a w moich oczach pojawiły się łzy szczęścia.-Wszystko ze mną dobrze. Nic mi się nie stało. Jack się mną zajmował.
Nagle podniosła oczy i spojrzała na mnie przenikliwie. Natychmiast pociągnęła mnie do swojego pokoju, gdzie bez słów kazała usiąść na jej łóżku. Sama zrobiła to samo.
-Gadaj, co cię z nim łączy.-spytała bez ogródek.
-No...ja...my...ten...-zaczęłam się jąkać nie wiedząc co powiedzieć. Niespodziewanie Anka pisnęłam radośnie.
-Tak! Znów jesteście razem, prawda?!
-Jak ty to...
-Jesteście, prawda?! Ale jak to możliwe?! Przecież cię zostawił! To dupek, nie? Ale dlaczego mu wybaczyłaś? Bo wybaczyłaś, prawda?!
Patrzyłam oniemiała, jak moja siostra szaleńczo skacze po łóżku. Znam ją od urodzenia, ale nie przestaje mnie zaskakiwać.
-Ania, wyluzuj, proszę. Chyba zaczynam się ciebie bać...
Usiadła jak na zawołanie.
-Całowaliście się? Dobry jest? Boże, Anka, jasne, że się całowali! Sorki jestem głupia. No, opowiadaj!
-Ale...
-Albo, nie, czekaj! Sama zgadnę! To jest ten jedyny, skończycie szkołę, potem się pobierzecie, kupicie domek, potem będziecie mieli gromadkę wspaniałych dzieci, które będę mogła tulić i rozpieszczać i tulić!
Okej. Oficjalnie oświadczam-mam nienormalną siostrę.
-Ania, uspokój się, błagam...Tak, jesteśmy razem, ale dzieci? Zwariowałaś?
-Przepraszam, ale wy jesteście dla siebie stworzeni! Ale dobrze, mów, dlaczego cię nie było tak długo?
Westchnęłam. Nie mogłam powiedzieć jej prawdy.
-Aniu, to...skomplikowane. Nie mogę ci powiedzieć dlaczego mnie nie było.
-Co? Jak to?
-Jesteś mądra, zrozum to...
-Nie ma cię ponad dwa tygodnie, nie dajesz znaku życia, potem wracasz i nic mi nie możesz powiedzieć?!
-Przepraszam, ale nie mogę ci powiedzieć. Naprawdę.
Nie odpowiedziała mi. Wiedziałam, że ją zraniłam, ale nie miałam innego wyjścia. Spuściłam wzrok i weszłam do swojego pokoju. Dopiero teraz poczułam, jak bardzo jestem zmęczona. Ostatkami sił wzięłam szybki prysznic i przebrałam się w piżamę. Kiedy dotarłam do łóżka i położyłam się całe zmęczenie nagle zniknęło. Łóżko wydawało się niewygodne, piżama nieprzyjemna w dotyku, a kołdra zbyt ciepła. Około dwóch godzin później nadal wierciłam się i zastanawiałam się, o co chodzi. Nagle zdałam sobie sprawę, co jest nie tak-nie było przy mnie Jack'a. Przez ten czas uzależniłam się od niego. Od tego, że zazwyczaj spałam na jego torsie, od tego, że spałam w jego ciuchach, czy od tego, że po sprawiał, że czułam chłód.
Zaczęłam zastanawiać się, czy on też nie może zasnąć. I wtedy do głowy wpadł mi pewien głupi pomysł. Sięgnęłam po komórkę, która leżała w tym samym miejscu przez ponad dwa tygodnie. Odblokowałam ja i zalała mnie fala powiadomień. Nieodebrane połączenia, nieodczytane wiadomości, Facebook, Instagram, Twitter...Zignorowałam wszystkie i przeszłam do kontaktów.
Szybko wystukałam wiadomość do Jack'a:
"Śpisz?"
Niepewnie wcisnęłam wyślij i zdałam sobie sprawę, że to niepotrzebne. On na pewno spał, a ja niepotrzebnie zawracałam mu głowę...Odpisał błyskawicznie.
"Nie, Słońce. Pytanie brzmi: Dlaczego TY nie śpisz?"
Uśmiechnęłam się i odpisałam:
"Nie mogę :( Chyba za tobą tęsknię..."
Odpisał:
"Uchyl okno i czekaj ;)"
Co on do cholery planował?! Zrobiłam tak jak kazał i wróciłam do łóżka. Oczywiście wcześniej wysłałam mu chyba z tysiąc wiadomości, co planuje, ale nie odpisał na żadną.
Tak jak rozkazał czekałam. Nie do końca wiedziałam na co, ale czekałam. W końcu okno zaczęło się otwierać, a do mojego pokoju wszedł Jack.
-Co ty tu robisz?!-spytałam szeptem, ale zamknął mi usta pocałunkiem.
-Chyba się za tobą stęskniłem.-powiedział i znów mnie pocałował.-A teraz do łóżka.
-Zaraz...będziesz tu spał?!
-Mogę sobie pójść, jeśli chcesz...
-Nie! To znaczy...zostań jeśli chcesz...
Uśmiechnął się szeroko i wszedł do łóżka.
-Hm...-mruknął.-Coś jest nie tak...
Usiadł i ściągnął swoją koszulkę. Potem ściągnął moją i założył ją mnie.
-Teraz możemy iść spać.
Uśmiechnęłam się i wtuliłam w niego. Teraz mogłam spać. Zamknęłam oczy i od razu zasnęłam.  

All I want...Pov. Elsa ✔Where stories live. Discover now