Prolog

51.7K 1.7K 257
                                    

-Pa Ana, do zobaczenia jutro w pracy- pożegnałam uściskiem przyjaciółkę i ruszyłam w kierunku domu, który znajdował się jakieś 20 minut drogi pieszo.

Szłam chodnikiem opatulają się rękami, na dworze było wyjątkowo chłodno pomimo tego, że mamy maj. Nagle usłyszałam jakieś kroki za sobą, odwróciłam się i zobaczyłam dwóch wysokich i dobrze zbudowanych mężczyzn idących za mną. Stwierdziłam że nie ma co panikować w końcu oni też mogli skądś wracać o pierwszej w nocy. Nie myśląc za wiele skręciłam w jakiś zaułek aby przekonać się czy idą za mną czy są tylko zwykłymi przechodniami. Na moje nieszczęście zaułek był ślepy i nie było jak się stąd wydostać. Po chwili usłyszałam dźwięk tłuczonego szkła szybko się odwróciłam i po raz drugi ujrzałam tych facetów. Boże czemu ja zawsze muszę się tak wpakować?- pomyślałam

-To chyba ona- powiedział jeden z nich, był blondynem o zielonych oczach, dobrze zbudowany.

-Chyba tak- odpowiedział mu drugi, totalne przeciwieństwo tamtego, szatyn z niebieskiemu oczami, troszkę bardziej umięśniony.

Zaczęli do mnie powoli podchodzić jakby bali się, że się wystraszę. Pff... a to dobre

-Czego wy ode mnie chcecie?- spytałam patrząc im twardo w oczy.

-Nic ci nie zrobimy- szepnął blondyn- Spokojnie

-Odejdźcie ode mnie- krzyknęłam- zostawcie mnie w spokoju.

-Nie możemy jesteś nam potrzebna- powiedział głosem nie znoszącym sprzeciwu- Chodzi, nie chcemy używać siły.

- Po moim trupie- odpowiedziałam- POMOCY!- zaczęłam krzyczeć- Pomóżcie mi- krzyczałam jak opętana - Czy nikt mnie nie słysz?!- darłam się tak dopóki nie usłyszałam zatrzymującego się samochodu spojrzałam w tamtą stronę. Drzwi od strony kierowcy się otworzyły i wyszedł z tego samochodu...

Mate - nasze przeznaczenieWhere stories live. Discover now