Rozdział 12

5.2K 350 86
                                    

Obudziłam się około godziny 10:30. Leżałam na miękkim beżowym dywaniku. Obok mnie słodko spała Sally. Clocky i Jill leżały razem na łóżku. Cóż dziewczyny też muszą się zabawić prawda? Zeszłam na dół i omal nie pękłam ze śmiechu. Chłopacy spali w najróżniejszych pozycjach, ale najlepszą miał oczywiście Jeff. Leżał bez koszulki na środku salonu. Na jego głowie widniały dwa kucyki przewiązane różową kokardą, a na lędźwiach napis ,, Byłem tu L.J ". Nie mogłam powstrzymać się ze śmiechu. W końcu wszystkich wybudziłam. Oczywiście co drugi miał kaca.

Ignorując wszystko zaczęłam robić sobie śniadanie. Zrobiłam kanapki z miodem. Dużo się nie napracowałam.

- Zrób naleśniki! - krzyknął Jeff z łazienki.

- N-naleśniki?! G-gdzie? - wydusił Toby w przerwie między rzyganiem a rzyganiem.

- Sam sobie zrób! - odpowiedziałam złośliwie.

Usiadłam na fotelu i zjadłam. Nagle poczułam niezmierne pieczenie w oku. Złapałam za nie próbując się uspokoić, ale to nic nie dawało. Moje dłonie przeszła fala mrowienia a serce zaczęło szybko bić.

- Co jest? - powiedziałam do siebie. 

Zaczęłam unosić się nad ziemią. Nigdy nie czułam niczego podobnego. Jak tylko opadłam na ziemie w pośpiechu wybiegłam z domu. Poczułam najcudowniejszy zapach na świecie. Nie potrafię tego opisać. To uczucie jakbyś nie jadł przez tydzień i ktoś postawiłby ci pod nos talerz żeberek. Biegłam tak oślepiona tą cudowną wonią nie zważając na nic. Przystanęłam chwile pod drzewem gdy zauważyłam jakiegoś chłopaka. Miał na moje oko czternaście lat. Znowu to jebane pieczenie. Spojrzałam na moje dłonie. Palce wydłużyły się i nabrały czarnego koloru. Nie wspominając o paznokciach które miały prawie dwadzieścia centymetrów. Dzika żądza przeszyła mnie na wskroś. Rzuciłam się na niego jak na zabawkę. Z moich pleców wyszły czarne macki którymi trzymałam jego kończyny. Zaczyna się przedstawienie. Powili rozprułam jego brzuch. Napawałam się jękami agonii i wodospadami posoki spływającej po moich rękach.

- Nie tak głośno skarbie - szepnęłam mu do ucha po czym wystawiłam mój długi rozdwojony język i oblizałam palce.

Bawiłam się niesamowicie. Grzebałam w jego wnętrznościach niczym poszukiwacz skarbów. Złapałam za serce i wydarłam je. Zabiło ostatni raz. W jednej sekundzie zniknęło w mojej paszczy. Uśmiechnęłam się i wstałam. Macki wróciły na swoje miejsce a ja poszłam nad jezioro zmyć z siebie krew.

Po powrocie do domu zastałam slendera czekającego na mnie.

- Musimy porozmawiać - oznajmił.  

Poszliśmy do jego gabinetu. Rozsiadłam się wygodnie w fotelu patrząc na niego.

- Powiedz mi jedną rzecz. Czy ty panujesz na swoimi mocami? - zaczął poważnie.

- Nie bardzo - odrzekłam.

- Tak myślałem. No trudno. Od jutra zaczynasz szkolenie. Czy pojawiło się coś oprócz pazurów i macek? - zapytał.    

- N-nie - wydukałam.

- Dobrze więc. Spotykamy się jutro o piątej rano - zaznaczył.    '

Skinęłam głową i wyszłam. Wróciłam do Jeffa i reszty. Co prawda widać było, że chłopak źle się czuje, ale starał się tego nie pokazywać. Musiałam się odświeżyć. Poszłam do mojego pokoju i wyciągnęłam z torby czarną zwiewną sukienkę na ramiączkach. Gdy wyszłam z kabiny ubrałam się i zaplotłam jeszcze mokre włosy w warkocz. Ruszyłam w stronę łóżka z zamiarem położenia się, ale ktoś złapał mnie w talii. To był Jeff. Natychmiast oblałam się rumieńcem.

- Tęskniłaś? - zapytał z tym swoim uśmieszkiem.

- Nie - zaczęłam się z nim droczyć.

- Osz ty! - zaśmiał się i zatopił się w moje usta. Romantyk z niego, ale lepsze to niż nic. Poczułam jego chłodne dłonie na moim brzuchu. Zdjął ze mnie sukienkę. O kurwa. To jedyne co w tamtej chwili myślałam. Jeff zdjął koszulkę i zaczęliśmy się całować. Było nieziemsko. Nagle drzwi otworzyły się z impetem. Stali  w nich Clocky i Toby.

- Chcecie iść z nami do ki ... - zaczęła Clocky po czym oniemiała.

Nigdy się tak nie wstydziłam. Zrzuciłam Jeffa z łóżka i przykryłam się prześcieradłem. Ich śmiech niósł się echem po całym domu. Byłam cała czerwona.

- I-idziecie z n-nami do kina? - zapytał Toby z bananem na twarzy.

Wymieniliśmy się z Jeffem spojrzeniami po czym skinęliśmy głowami. Drzwi zatrzasnęły się z powrotem a Jeff zaczął się śmiać.

- No i co cię tak śmieszy! - krzyknęłam.

- Och nic księżniczko - śmiał się jeszcze bardziej.

- Nie denerwuj mnie! - krzyczałam coraz głośniej.

Jeff wstał i pocałował mnie w czoło.

- No ubieraj się. Mamy iść do kina prawda? - oznajmił zakładając koszulkę.

_____________________________________

Witam was ponownie!

Znowu późna godzina a ja nie śpię. 

Teraz życzę wam miłej nocy i do kiedyś tam!

<3

x                      

Nie zostawiaj Mnie [ Jeff The Killer ]Where stories live. Discover now