XI: Bezsenność i Ain Eingarp

332 24 5
                                    


Wieczorem nie mogłam zasnąć. Było to dla mnie coś normalnego, więc postanowiłam się powłóczyć po zamku. Wyszłam z lochów i upewniłam się, że nikogo nie ma w pobliżu, po czym zaczęłam iść, dokąd mnie nogi poniosły. Niespodziewanie, usłyszałam niosący się z daleka krzyk. Przyspieszyłam nieco kroku. Nagle ktoś na mnie wpadł. Nie zobaczyłam nikogo i właśnie dzięki temu domyśliłam się, kim była tajemnicza osoba.

- Harry?! - wyszeptałam. - Co ty tu robisz?!

- Cii... - Uciszył mnie, zasłaniając moje usta ręką. Poczułam na twarzy delikatny, podobny teksturą do jedwabiu materiał peleryny-niewidki, który świetnie przepuszczał ciepło dłoni mojego przyjaciela. Chcąc nie chcąc, zachowałam ciszę.

- Polecił mi pan, panie profesorze, żebym natychmiast pana powiadomił, jeśli ktoś będzie chodził nocą po zamku, a ktoś właśnie był w bibliotece... w dziale Ksiąg Zakazanych. - Usłyszałam głos Filcha, który nie był zbyt daleko.

- W dziale Ksiąg Zakazanych? No, daleko nie uciekł, zaraz go złapiemy - odpowiedział profesor Snape. Harry w końcu zostawił moją twarz w spokoju, ale złapał mnie za rękę, po czym wciągnął za najbliższe drzwi.

- Co ty wyprawiasz?! - spytałam półgłosem.

- Cicho! - szepnął, nasłuchując. Widocznie nic nie usłyszał, bo po chwili westchnął z ulgą.

- Co ci się stało? Aż tak bardzo boisz się profesora Snape'a?

- N-nie... Po prostu spanikowałam, przepraszam - odpowiedział.

- A gdzie to się łazi po nocy? - spytałam, już rozluźniona.

- Byłem w bibliotece...

- W dziale Ksiąg Zakazanych? - spytałam ze szczwanym uśmieszkiem na twarzy. - Domyślam się, jakie to musi być kuszące. - Wskazałam na materiał, który trzymał w rękach.

- A żebyś wiedziała... A co ty robiłaś tak późno na korytarzu? - spytał Harry, ale już go nie słuchałam.

- Co to jest? - spytałam, patrząc na piękne zwierciadło oparte o ścianę w tej nieużywanej klasie. Harry podszedł do mnie. Tak jak ja, zwrócił uwagę na dziwny napis widniejący na szczycie złotej ramy, lecz nie przejął się nim i po chwili przejrzał się w lśniącym lustrze.

- Tonya... Tu są moi rodzice. I cała moja rodzina - powiedział podekscytowany, po czym obrócił się do tyłu, jakby oczekując, że ktoś za nim stoi. Jego mina nieco zrzedła, a wzrok z powrotem powędrował do tafli szkła.

- Harry... Twoi rodzice nie żyją. Przykro mi to mówić, uwierz. Ale zrozum, to odbicie jest fałszywe. Nie ma takiej magii, która mogłaby przywrócić zmarłych do życia.

- Ale oni tu są! Uśmiechają się do mnie! Chodź, sama zobacz!

- Za chwilę. Ten napis... To nie jakiś nieznany język. To szyfr. Może dam radę to odczytać. - Skupiłam się na wyrazach. Wyjęłam notes i ołówek i spisałam napis. Po chwili mnie olśniło. - Oczywiście! To przecież lustro! - Napisałam tekst od tyłu. - Harry, mam to! „Odbijam nie twą twarz, ale twego serca pragnienia". To jest to! - Podniosłam głowę i spojrzałam na czarnowłosego, który, nie zwracając na mnie uwagi, wpatrywał się w lustro. - Harry, posłuchaj mnie. Ten tekst wszystko wyjaśnia. - Dotknęłam jego ramienia.

- Zobacz, tu naprawdę są moi rodzice! - Pociągnął mnie za rękę, kierując w stronę zwierciadła.

- Harry, nie widzę ich - powiedziałam ze smutkiem w głosie.

- Oni tam są, zobaczysz! - Odszedł na kilka kroków.

- Harry... Nie widzę ich - powtórzyłam. - Nie widzę ich i ich nie zobaczę... - powiedziałam ponownie, patrząc w odbicie lustra. - Harry, ja ich nie zobaczę... - Łzy popłynęły po moich policzkach, przez to, co widziałam. Ja, jako kilkuletnia dziewczynka o intensywnie zielonych oczach, trzymałam się za ręce z chłopczykiem niższym o głowę ode mnie. Za nami stał wysoki chłopak, około trzy lata starszy, który miał oczy identyczne jak moje, a z większej odległości para dorosłych nam machała. Mężczyzna miał takie same oczy jak ja i wyższy chłopak, a twarz kobiety była niesamowicie podobna do mojej. Byliśmy na świeżym powietrzu, cały krajobraz pokrywał śnieg. Wszyscy mieliśmy zimowe ubrania, czapki, szaliki. Dopiero po chwili zorientowałam się, że kobieta płacze. I machała, próbując się do mnie uśmiechać, ale łzy spływały po jej policzkach. Wszyscy się uśmiechali, ale w ich oczach widziałam wielki smutek.

- To nie jest prawdziwe! To kłamstwo! Fałsz! Łgarstwo! - zaczęłam krzyczeć w nagłym ataku histerii. Wiedziałam, że to fałsz. Chciałam stamtąd iść, ale moje nogi nie chciały się ruszyć. W głębi serca chciałam wpatrywać się w tę scenę wiecznie.

- Tonya! - Do rzeczywistości przywrócił mnie dopiero dotyk Harry'ego, który pociągnął mnie za rękę. Moje nogi odmówiły mi posłuszeństwa i przewróciłam się na czarnowłosego. Był bardzo zaskoczony moją gwałtowną reakcją. - C-co się stało? - Zaczął głaskać mnie po plecach, a ja się uspokoiłam. Spojrzałam mu prosto w oczy.

- Harry, nie wolno nam tu wracać - powiedziałam poważnie.

- Dlaczego?

- To, co tu zobaczyłeś, jest kłamstwem. Niczym innym. Nie można żyć w kłamstwie. Nawet nie myśl o tym, co tu zobaczyłeś. Jestem pewna, że niejedna osoba oszalała przez to zwierciadło. Wiem, co czujesz, Harry, ale nie wolno nam tu znowu przychodzić.

- Um-hmm.

- Chodźmy już. - Wyszliśmy z komnaty, pożegnaliśmy się i każdy z nas ruszył do swojego dormitorium. Nie mogłam wyzbyć się uczucia, że Harry mnie jednak nie posłucha, ale zrobiłam, co w mojej mocy. Nie miałam zamiaru za nim latać dla jego dobra i nękać go jak Hermiona. Gdy położyłam się spać, przed moimi oczami stanęła scena z lustra. Zaczęłam się zastanawiać, jak mogło wyglądać moje życie przed utratą pamięci, jakie relacje mogły mnie łączyć z ludźmi ze zwierciadła. Doszłam do wniosku, że dorośli musieli być moimi biologicznymi rodzicami, a starszy chłopak bratem. Niższy chłopak nie był do mnie podobny, więc raczej nie byliśmy spokrewnieni. Możliwe, że był moim przyjacielem albo nawet pierwszą miłością. Zastanawiałam się, jak dużo straciłam. Poczułam, że moje policzki są mokre, ale nic sobie z tego nie zrobiłam i odpłynęłam w objęcia Morfeusza.

Szmaragd i ZłotoWhere stories live. Discover now