Rozdział 19

2.9K 93 1
                                    

Elena P.O.V

Czy moje życie, musi tak wyglądać? Czy już zawsze, będe się bać własnego cienia?

Leżę na łóżku i wpatruje się w fiołkowy sufit przede mną. Nie wiem co jest w nim takiego ciekawego, że robię to już od godziny. Może po prostu boję się wstać z łóżka i wyjść z pokoju. A co gorsza, wyjść z domu.

Myślałam, że będe już mogła żyć normalnie, że Joe znalazł sobie nową ofiarę, ale to co stało się wczoraj, jest dokładnym przeciwieństwem moich przypuszczeń.

Gdyby nie Dylan, chyba umarłabym ze strachu. Rodzice często zostawiali mnie samą w domu i wyjeżdżali w sprawach służbowych, ale jeszcze nikt podczas ich nieobecności nie włamał się do naszego domu.

Kiedy wczoraj usłyszałam, że ktoś jest na dole i nawet się z tym nie kryje, wyobrażałam sobie najgorsze. Gdyby nie brunet, nie wiem jak skończyłby się dla mnie wczorajszy wieczór.

Nagle moje rozmyślenia przerywa dzwonek do drzwi. Na zwenątrz jest jeszcze widno i wątpie, że włamywacz użyłby dzwonka, ale i tak czuje jak moje serce przyspiesza.

Schodzę na dół i podchodzę do drzwi. Kiedy patrzę przez wizjer widze twarz mojego chłopaka. Natychmiast otwieram mu drzwi, jednak Dylan wygląda jakby wolał, żeby nie było mnie w domu.

- Cześć - mówię - Nie wiedziałam, że przyjdziesz. Coś się stało?

- No cześć księżniczko - nagle obok Dylana pojawia się Joe, chłopak od razu wchodzi do środka z wielkim uśmiechem na ustach - Musimy pogadać.

- Co tu się dzieje? - pytam Dylana, który też wszedł do środka i zamknął za sobą drzwi - Co on tu robi ? - wskazuję głową na mojego prześladowcę.

- Zaraz Ci wszystko wyjaśnię - odpowiada.

Nie wiem ile siedzę na kanapie, ale pewnie długo, bo kręgosłup strasznie mnie boli. W sumie to boli mnie całe ciało, od zbyt długiego siedzenia w jednej pozycji. Chłopaki opowiadają mi wszystko co się stało, nie wiem czy dobrze ich rozumiem, bo cały czas się przekrzykują i przedstawiają mi różne wersje wydarzeń.

- No wiesz Elena, niezła z Ciebie laska, ale... - mówi Joe, ale skutecznie mu przerywam.

- Czekaj, czekaj - mówię - To wszystko było po to, żeby Dylan chciał się z tobą spotkać?

- No tak. Chyba nie myślałaś, że robiłbym Ci takie rzeczy, bo znalazłaś jakiś głupi notes. Tak między nami, to robiłem gorsze rzeczy i jakoś nie boje się, że ktoś się o tym dowie.

W jednej sekundzie wstaje z kanapy, na której siedziałam i rzucam się na Joe. Bije go pięściami po klatce piersiowej i krzycze przy tym. Myślałam, że dzięki temu wyładuję swoją złość, ale to wcale nie pomaga, tylko się przy tym męcze. Nagle czuje jak ktoś łapie mnie w pasie i odciąga od chłopaka, którego wcale nie rusza moje zachowanie. Nadal stoi w tym samym miejscu i się uśmiecha.

- Jesteś chory - wykrzykuje - Wiesz jak się bałam, że naprawdę możesz mi coś zrobić?

- Nie krzywdze dziewczyn - odpowiedział i wygodnie rozsiadł się na skórzanym fotelu.

- Trzeba mi było to powiedzieć miesiąc temu - Dylan mnie puścił, ale usiadł obok mnie jak najbliżej. Pewnie bał się, że znowu zaatakuje Joe. A mam na to ochotę.

- Przepraszam - mówi Joe i pochyla się w moją strone - Musiałem Cię troche nastraszyć, bo wiedziałem, że jedyną osobą, która może Ci pomóc jest Dylan. Byłem pewien, że nie zawachasz się o poproszenie go o pomoc.

- A tego, że zgodzi się mi pomóc, też byłeś pewien? - pytam.

- Nie, ale wiedziałem że mój przyjaciel lubi ładne dziewczyny.

- Zaraz stąd wyjdziesz - powiedział Dylan, a ja zauważyłam jak zaciska dłonie ze złości, aż jego knykcie zrobiły się białe.

- I to wszystko po to, żeby Dylan z tobą porozmawiał ? Nie mogłeś normalnie tego załatwić.

- Nie, bo Dylan mnie nienawidzi. Zgodził się na rozmowe, tylko ze względu na, to że mógł Ci tym zapewnić bezpieczeństwo.

- Nienawidze Cię Joe - powiedziałam patrząc na chłopaka, który wyglądał jakby był dumny ze swojego planu.

- Nie ty jedna - odpowiedział.

Przez miesiąc bałam się, że Joe może naprawdę mi coś zrobić za to, że grzebałam w jego rzeczach i znalazłam ten cholerny dziennik. O niee...

- Joe czy ten dziennik był podłożony specjalnie, żebym go znalazła? - skrzyżowałam ręce, żeby nikt nie zauważył jak drżą.

- Nie jestem taki głupi, żeby prowadzić jakieś dzienniczki, w których będe zapisywał moje byłe dziewczyny - prychnął.

Jesteś głupi i nawet nie wiesz jak bardzo - pomyślałam.

- To teraz dasz mi spokój?

- Ja tak - odpowiedział drapiąc się po karku - Tylko jest jeszcze coś.

- Co? - zapytałan drżącym głosem, po jego minie mogłam spodziewać się wszystkiego.

- Wiesz Elena muszę już iść. Dylan Ci wszystko wyjaśni - powiedział - Było miło...

- Nigdzie nie idziesz - powiedział Dylan i popchnął Joe z powrotem na fotel, kiedy ten chciał wyjść z domu.

- Nadal grozi Ci niebezpieczeństwo - Dylan usiadł obok mnie i spojrzał mi w oczy - I żeby nic Ci się nie stało musimy przestać się spotykać.

- Co? Dlaczego? - chyba nie zamierza mnie teraz zostawić. Nie teraz, kiedy wszystko może zacząć być prawdziwe.

- Dylan bierze udział w zawodach - odezwał się Joe - O tym chciałem z nim porozmawiać.

- I mam konkurencje, która zrobi wszystko, żebym się wycofał - dokończył Dylan.

- I co, tak mnie zostawisz? A zresztą jakie zawody do cholery?

- Nie mogę Ci powiedzieć za dużo, bo to tylko Ci zagrozi - odpowiedział - Wrócę kwiatuszku. Obiecuję.

- Ale ja nie chcę żebyś odchodził - krzyknęłam.

Chłopak pochylił się do mnie i poczułam jego ciepłe wargi napierające na moje. To nie był długi pocałunek, ale było w nim pełno uczuć. Od złości i smutku do uczucia, które sprawia, że te motyle w moim brzuchu zaczynają wariować.
Dylan wstał z kanapy i po prostu wyszedł a za nim podążył Joe.

On po prostu mnie zostawił. Myślałam, że w końcu będe miała życie jak inne nastolatki. Myślałam, że nasz związek może stać się prawdziwym uczuciem. A on mnie tak zostawił.

Tak bardzo nienawidze tego kretyna, a jednocześnie już za nim tęsknie.

ON jest moją NADZIEJĄWhere stories live. Discover now