Rozdział 20

2.9K 78 1
                                    

- Możesz przestać ? - pyta blondynka, bierze jabłko z żółtego półmiska i zaczyna je jeść.

- O co Ci chodzi Agnes? - pytam, ale dobrze znam odpowiedz. Chce udawać, że wszystko jest w porządku i wcale nie zwariowałam.

- Zostaw te miski, zostaw to ciasto - krzyczy i teatralnie przekręca tęczówkami.

- To dopiero druga taca mufinek, muszę zrobić jeszcze dwie - mówię to wszystko spokojnie i naturalnie, ale też zauważam, że to nie jest normalne zachowanie.

- Zawsze tak jest - odpowiada.

Moja przyjaciółka niestety ma rację, jak zawsze. Kiedy się denerwuje, albo jest mi smutno zaczynam sprzątać, żeby się czymś zająć. Cały dom zdążyłam już posprzątać, odkurzyłam dywany, zrobiłam pranie, a nawet umyłam okna w całym domu. Jednak nadal muszę mieć, czymś zajęte ręce i myśli, bo kiedy tylko przymknę oczy widze tego kretyna i jego cwaniacki uśmiech. Skończyłam porządki, więc nie zostało mi nic innego jak pieczenie ciast. Kocham słodycze, więc to nawet lepiej, że właśnie teraz mam malutki kryzys i zrobię sobie coś słodkiego do jedzenia.

- Nie przesadzaj - mówię do Agnes i wkładam kolejną porcje babeczek do piekarnika - To tylko trochę ciastek.

- Trochę ciastek? - unosi brwi i mi się przygląda - Cztery porcje babeczek, dwie blachy sernika, murzynek - zaczyna wyliczać na palcach.

- Miałam zrobić jeszcze szarlotke z jabłek, które zjadasz - mówię i wyrywam jej kolejne jabłko z ręki, które miała ochotę zjeść.

- Dylan to idiota, ale ty wcale nie jesteś lepsza.

- Dzięki - siadam na krześle obok Agnes i podaje dziewczynie gotową już babeczkę. Moja przyjaciółka bez zastanowienia zaczyna ją jeść, ona kocha jedzenie.

- Co się w ogóle stało? - pyta.

Zaczynam jej opowiadać, jak Dylan razem z Joe przyszli do mnie i zaczęli mi się tłumaczyć, a później powtarzam jej dokładne słowa bruneta Nie możemy się spotykać. Podczas mojej kilku minutowej opowieść blondynka zdążyła zacząć jeść kolejną czekoladową babeczkę.

- Zawody? - widać po jej minie, że się nad czymś zastanawia - Tak, wiem, Will mi coś o tym mówił, kiedy był już całkiem pijany. Myślałam, że bredzi.

- A właśnie, jesteście razem ? - jest mi wstyd, że dopiero teraz przypomniałam sobie o podbojach miłosnych Agnes.

- Weź przestań, to idota. Oprócz wyrzeźbionego ciała nie ma mi nic do zaproponowania - mówi zrezygnowana.

- A co z tymi zawodami? - jestem strasznie ciekawa, o co w tym wszystkim chodzi.

- Will mówił mi, że te zawody odbywają się zawsze na ulicach Newcastle. Policja pare razy próbowała złapać uczestników, ale jak zwykle im się nie udało. Najpierw wszyscy spotykają się w jakimś wielkim garażu, do którego można wejść, kiedy znasz jakieś hasło, które zostaje zmienione przed każdym wyścigiem. Jak nie wejdziesz do budynku nie będziesz wiedziała jaka jest nowa trasa.

Nie wiedziałam, że te wyścigi są tak na poważnie. Myślałam, że Joe zbiera paru chłopaków i ścigają się po jakichś mało uczęszczanych ulicach. Najwyraźniej byłam naiwna i głupia.

- Możesz wyciągnąć od Willa to hasło? - wpadłam właśnie na idiotyczny pomysł - Chce wejść do tego budynku.

- Hasło jest zmieniane za każdym razem, kiedy mają być wyścigi - odpowiada - Tylko wybrani je dostają.

- Will mówił Ci kiedy są kolejne wyścigi?

- Jak dobrze go zrozumiałam, to... dzisiaj.

- Ok, jedziemy do niego - biorę tacę jeszcze ciepłych babeczek i idę do drzwi.

- Po co Ci to? - pyta Agnes i idzie tuż za mną.

- Mam nadzieje że szanowny pan Will skusi się na moje czekoladowe babeczki i zdradzi nam to hasło. A jak nie, będziesz musiała użyć swojego uroku osobistego.

- Będziesz miała u mnie duży dług do spłacenia Eleno Martin.

- Jak zawsze Agnes Rain.









Podjeżdżamy autem Agnes pod klub, w którym teraz powinnien być Will. Podobno całe popołudnia spędza grając tu w bilard i pijąc piwo, mam nadzieje, że i tym razem tak będzie.

Klub Devil's Fire znajduje się w tej ciemnej stronie naszego miasta. Nad wejściem umieszczony jest duży neonowy napis z nazwą klubu, lecz wcale mnie ona nie zachęca do wejścia. Mam ochotę wsiąść do samochodu i odjechać stąd jak najdalej.

Kiedy wchodzimy do środka od razu czuję charakterystyczny zapach alkocholu i papierosów. Nie ma tutaj dużo osób, ale i tak wszyscy gapią się na nas i na tacę z babeczkami.
Agnes bez problemu przemieszcza się na tyły baru, gdzie stoją dwa stoły bilardowe, a nad jednym z nich pochylony jest nasz informator - Will. Chłopak, kiedy tylko nas zobaczył zrezygnował z gry i zaczął iść w naszą stronę.

- Mamy sprawę - od razu mówi blondynka.

- Nic za darmo - odpowiada i opiera się o ścianę obok Agnes. Naprawdę nie wiem co moja przyjaciółka w nim widziała. Muszę przyznać, że jest umięśniony, ale jego nażelowany irokez skutecznie odstrasza.

- Tak, mamy babeczki - dziewczyna wskazuje na tacę w moich rękach.

- Żartujesz? - chłopak wybucha śmiechem, a Agnes nadal stoi spokojnie i tylko mu się przygląda.

- W jednej z babeczek masz coś ekstra - szepcze blondynka, a ja wytrzeszczam oczy ze zdziwienia. Oprócz większej ilość czekolady, nic tam nie ma. Jestem pewna, chyba.

- Ok, co chcecie wiedzieć?

- Jakie jest hasło? - odzywam się pierwszy raz od chwili, kiedy tu weszłyśmy.

- Jakie hasło? - udaje zdziwioną mine, myśli że jak będzie udawał, że nie wie o co nam chodzi, to damy mu spokój.

- Dobrze wiesz - mówi Agnes - Powiedz jakie jest hasło, musimy tam dzisiaj wejść - szepcze.

- Blondyna, będziesz miała u mnie duży dług do spłacenia - w końcu się poddaje.

- Nie tylko u Ciebie - odpowiada. Zaczynam rozumieć, że wcale nie znam swojej przyjaciółki.

- Elena, ty doskonale powinnaś wiedzieć jakie jest hasło - Will zabiera mi tacę z babeczkami i zaczyna im się przyglądać - Twój chłoptaś wymyślił nowe hasło.

- Ale go nie znam - mówię spokojnie, jakby wcale mnie nie ruszało, to że wpomniał o Dylanie - I nie jesteśmy już razem.

- To ciekawe - Will podchodzi bliżej i pochyla się nad moim uchem - Bo, to hasło to ELENA.

Czuję jak krew w moich żyłach przestaje krążyć. Widzę jak jedna z bil przestaje turlać się po stole, a barman zamiera podczas nalewania kolorowego drinka. Cały świat przestał dla mnie żyć po tym jak usłyszałam, to przeklęte hasło. Teraz już wiem, że dobrze robię, że tam idę. Tylko się upewniłam, że Dylan coś do mnie czuje i wcale nie chciał mnie zostawiać. Zrobił to dla mojego bezpieczeństwa, tylko szkoda, że nie zapytał mnie o zdanie, przed tym jak sam podjął decyzję. Może jestem głupia, ale wolę się narazić i mieć go przy sobie, niż siedzieć sobie w domu i czuć jakbym straciła część siebie, którą był Dylan.

ON jest moją NADZIEJĄWhere stories live. Discover now