6. Lizzy

185 13 5
                                    


Ranek nadszedł szybciej niż sie spodziewałem. Dzisiaj, należałoby iść do szkoły.

Jednak, wstałem i siadając na łóżku spojrzałem na plecak stojący w kącie. Patrzyłem tak chwilę.

Naprawde, nie miałem ochoty dzisiaj iśc do szkoły. 

- Pieprzyć to... - mruknąłem, wstając. Mama sie nie zezłości, chyba...

Szybko się ubrałem.  W czarne obcisłe dżinsy i szary podkoszulek na ramiączkach.

Z komody chwyciłem okulary pilotki, widząc że za oknem świeci słońce a dzień zapowiada się gorący. Włożyłem stojące w kącie glany i wyszedłem z pokoju.

Będąc na dole, usłyszałem krzątanine w kuchni.

Mama była sama. Gdy tylko wszedłem, zobaczyłem jej wyraz twarzy.

Kiedy wczoraj wróciłem ze spaceru z Jamiem, mama błyszczała. Promieniowała radością. A teraz...

Podkrążone oczy, niewyspanie choć nie musiała dzisiaj wstawać do pracy, i brak życia widoczny w tęczówkach.

- Myślałeś że już zawsze będzie tak cudownie? - parsknęła, śmiejąc sie smutno. 

- Nie wierze w takie rzeczy - stwierdziłem sucho, siadając na stołku przy stole. 

A wczoraj jeszcze wierzyłem. Że może być dobrze. 

- Nie ide dzisiaj do szkoły. Pójde do Ryana, zarobić troche. W końcu czynsz trzeba zapłacić chyba... - zastanowiłem sie kiedy.

- Jutro - stwierdziła rodzicielka, odkładając talerz który wycierała. Była już po śniadaniu i porannej kawie.

- No, jutro. Pewnie nie masz całej sumy?

Mama uśmiechnęła sie, znów bez wyrazu.

Znałem realia, te pierdolone, smutne, okropne, rzeczywiste realia. 

- Zrobić ci kanapki? - spytała, udając że nie ma żadnego problemu.

Jej głos przerwał chwilę ciszy. 

- Naprawde nie wiesz o co chce zapytać? - parsknąłem.

- Śpi w fotelu, tak jak padł o 3 w nocy, tak sie nie ruszył... - powiedziała  mama, zaglądając do lodówki. Nie widziałem wtedy jej oczu, ale myślałem że ma ochotę sie rozpłakać.

Szybko zjadłem kanapki które mi przygotowała. Z resztek, które zostały w lodówce. Odkładała na czynsz każdy grosz, dlatego takie sytuacje nie były dla mnie nowością. 

Stojąc w korytarzu, zadzwoniłem do Ryana. Jest po 8, chyba już nie śpi. 

- Cześć. Obudziłem cie? - zapytałem gdy odebrał. 

- Nie, nie... Kurwa! - Usłyszałem jak coś dużego spadło. Zamilkłem wiedząc że Ryana jest zajęty i raczej nie ma ochoty na rozmowe ze mną. 

Kiedy usłyszałem, że spowrotem ma telefon przy uchu, zapytałem "Moge dziś ci coś pomóc? Potrzebuje hajsu."

- Wiesz... Przydałoby sie. Przyjedź to ci wszystko wytłumacze.

- Dobra, w domu jesteś? - otworzyłem drzwi i wychodząc przez nie, usłyszałem potwierdzenie. 

Rozłączyłem się, idąc już chodnikiem. Faktycznie, dzień był gorący. Jednak, długie spodnie nie były dla mnie problemem.

Szybkim krokiem, przemierzałem ulicę. Droga do domu Ryana zajmowała mi nieco ponad pół godziny, ale lubie chodzić. Lubie świeże powietrze i spacery.

When i see your face... JB Fan FictionWhere stories live. Discover now