28

34 6 2
                                    

Święta Bożego Narodzenia spędziliśmy w New Jersey.
Każdy spędził Święta w otoczeniu swoich bliskich, Frank z Jamią i ich rodzinami a Ray ze swoimi krewnymi, w przypadku moim, Gee, Mikeya oraz jego narzeczonej Alicji, było to trochę bardziej skomplikowane: Wigilię spędziliśmy wszyscy razem w rodzinnym domu Wayów a Bożonarodzeniowy obiad ja i Gerard zjedliśmy przy stole z moimi rodzicami, Mikey został zaproszony do Alicji.
Nowy Rok powitaliśmy wspólnie koncertując na Times Square!

Zeszły rok był wybuchową mieszanką, działy się pozytywne jak i te negatywne rzeczy. Dużo zrozumiałam przez ten czas i pomimo wielu przeciwności losu, jestem wdzięczna za to co mam i kim jestem. Cierpienie sprawia, że mądrzejemy, stajemy się silniejsi i odporniejsi na drobnostki, małe niepowodzenia.

Gerard zdążył już zmienić kolor włosów ponownie na czarny.
Białe, króciutkie włosy Gee wywołały sporo zamieszania, fanowskie i plotkarskie fora huczały o tym a gazety o muzyce alternatywnej dorównywały im kroku.
Większość była oburzona nagłą zmianą wizerunku, wszyscy skupili się na aspekcie wizerunku a to nie o to chodziło Gerardowi...
Gee chciał wesprzeć w ten sposób osoby walczące z nowotworem. Białe, krótkie włosy były metaforą łysiny powstałej w wyniku wyniszczenia organizmu chorobą i chemioterapią. Jestem z niego bardzo dumna.

Od dwóch dni jesteśmy w Europie, konkretnie w Anglii. Wczoraj koncertowaliśmy w Brighton, dzisiaj w Plymouth a pojutrze Manchester.
Gramy prawie codziennie i muszę przyznać, że jest to dosyć wyczerpujące, ale uśmiechnięte twarze i okrzyki radości fanów są bardzo krzepiące i bezcenne! To jest naszym paliwem.

Siedzimy w zadymionym pomieszczeniu i gramy w pokera na stoliku zastawionym puszkami po coli i regionalnym piwie.
W ciągu dnia przed koncertem trochę zwiedzaliśmy ten ogromny port uprzednio jedząc śniadanie w niewielkiej knajpce z widokiem na latarnie morską. Byliśmy lekko zdumieni, że Brytyjskie śniadania dorównują wielkością (oraz kalorycznością) tym amerykańskim... może tylko kawa nie jest czarna i gorzka jak szatan.
Pierwszy raz jestem w Europie i szczerze powiedziawszy jestem zachwycona z resztą prawie tak samo jak chłopaki.
Małe uliczki, zabytkowe latarnie uliczne wprowadzają niesamowity klimat, w stanach wszystko jest duże, szerokie i uproszczone.
Co do samych Brytyjczyków- czasem ciężko zrozumieć niektóre osoby, to wszystko za sprawą specyficznego akcentu, ale trzeba przyznać, że są bardzo kulturalni, może nawet trochę za bardzo.


Siedziałam w samolocie pomiędzy Gerardem a Mikeyem, czekał nas ponad godzinny lot samolotem do Manchesteru. Gerard zwykle bierze leki uspakajające przed lotem, ale dzisiaj zadecydował, że ich nie weźmie ze względu na krótki lot.
Te środki uspakajające, które przyjmuje Gee powodują, że długo jest otępiony, ospały i czasem dziwnie się zachowuje... Ostatnio po wylądowaniu dotykał wszystkim twarze.

Stewardessy poprosiły o zapięcie pasów i wyjaśniły jak zachować się w razie turbulencji a chwilę potem samolot zaczął jechać po liniach startowych.
Gdy wzbijał się do góry Gerard chwycił moją dłoń i ścisnął ją mocno, ale nie sprawił mi tym samym bólu.
Uśmiechnęłam się do niego starając się by udzielił się mój spokój.
-Wszystko dobrze kochanie.- Powiedziałam.
-Co jest?- Wychylił się zza telefonu Mikey.
-Wszystko gra.- Odpowiedział Gee swojemu bratu.

______________________________________
Przepraszam Was bardzo, bardzo mocno za tak przeokropnie długą przerwę.
Nie zakończyłam tego opowiadania i mam w planach napisać drugą, krótszą część.
Nie miałam weny, dalej nie jest za ciekawie, ale czytałam dzisiaj te wszystkie miłe komentarze i stwierdziłam, że chcę reaktywować opowiadanie :)




You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Apr 16, 2017 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

My Chemical RomanceWhere stories live. Discover now