XIII

1.4K 106 12
                                    

Nie miałem na nic siły. Rozpadałem się od środka. Nie chciałem wracać do domu. Nie chciałem spać sam w łóżku. Ponieważ wiedziałem, że zaleje mnie wtedy fala rozpaczy. Moje serce krwawi i jedyne co może to naprawić to jego uśmiech, obecność, zapach, spojrzenie...W mojej głowie raz po raz rodzi się tylko jedno pytanie...Czy ja umarłem? Dokładnie tak się czuje. Najgorsze jednak przyszło później. Dowiedziałem się, że mój ojciec jest w szpitalu. Wygląda na to że niedługo stracę kolejną osobę, którą kocham. I co potem? Co się ze mną stanie? Gdyby tego było mało, Theo napisał mi wiadomość, że zrobił coś złego. Nie byłem pewny, czy chcę się dowiedzieć co to było. Miałem dość.

* * *

- Stilinski, tak? - zapytała mnie pielęgniarka, która wypełniała papiery przyjęcia mojego taty do szpitala. Lekko skinąłem głową na potwierdzenie - Ma ubezpieczenie od miasta? Jest zastępcą szeryfa? - pytała dalej.

- Nie, jest szeryfem, jest szeryfem miasta, okej? - zirytowałem się trochę - Jest ubezpieczony. To znaczy...powinien być. - nie rozmawiałem nigdy z ojcem czy jest ubezpieczony. Nasze jedyne tematy to chimery i doktorzy strachu!

- Zajmę się tym. - usłyszałem głos Melissy, która od razu wzięła mnie na bok by pielęgniarka nas nie słyszała - Napisałam do Scotta. Przyjedzie tak szybko, jak to możliwe. Zadzwonię do Malii. - poinformowała.

- Nie! - zaprzeczyłem szybko - Nie dzwoń do nikogo. 

- Jest ktoś, kogo musimy powiadomić? - zapytała pielęgniarka z oddali - Krewnych?

- Nie. - pokręciłem głową - Tylko ja. Po prostu tylko ja. - oznajmiłem smutno.

Melissa poszła sprawdzić jak się mają sprawy z moim ojcem, a ja siedziałem na korytarzu i płakałem. Mój świat runął tak nagle. Chciałbym aby Theo był teraz obok mnie. Żeby mnie przytulił i pocieszył. Żeby pocałował mnie i dodał otuchy. Mimo tego, że kłamał w żywe oczy. Kłamał o tym jak został wilkołakiem, bo on wcale nim nie został. Jego stworzono. Co miał na myśli, że zrobił coś strasznego? Czyżby to on zaatakował mojego tatę? Ale po co? Bo mu nie wybaczyłem? Bo go zostawiłem? To nie miałoby sensu!

- Stiles? - podniosłem głowę i zobaczyłem Melissę - Wszystko z nim w porządku. Doktor Geyer właśnie go zszywa. - poinformowała. Natychmiast wstałem.

- Chcę go zobaczyć. - stwierdziłem, lecz Malissa powstrzymała mnie i z powrotem posadziła na krześle.

- Znieczulenie musi przestać działać. Powinien się obudzić w ciągu dwóch godzin. - stwierdziła.

- Ale wszystko będzie dobrze? Z nim wszystko będzie w porządku? - zapytałem panicznie przerażony.

- Będzie dobrze. - uśmiechnęła się lekko.

- Dzięki Bogu. - westchnąłem z ulgą.

Cóż...moja ulga nie trwała zbyt długo. Otóż mój ojciec umierał, pomimo, że z medycznego punktu widzenia wszystko było dobrze. Miał w sobie jakąś truciznę, która powoli go uśmiercała. To musiała być tylko sprawka chimery, a więc miałem rację...Theo zaatakował mojego ojca...nie wybaczę mu tego...

Postanowiłem zaczepić doktora na korytarzu, który szedł z Melissą w stronę sali ojca.

Postanowiłem zaczepić doktora na korytarzu, który szedł z Melissą w stronę sali ojca

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.
I Will Change For You (Steo)Where stories live. Discover now