Powtórka z rozrywki.

180 16 5
                                    

Wybaczcie, że nie dodawałam rozdziału przez bardzo długi czas, ale prze moje stany lękowe i poruszoną tematykę strasznie ciężko mi się go pisało

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

Wybaczcie, że nie dodawałam rozdziału przez bardzo długi czas, ale prze moje stany lękowe i poruszoną tematykę strasznie ciężko mi się go pisało. Dodatkowo, ten rok szkolny moja klasa zaczęła z przytupem i na samo pisanie też nie miałam za dużo czasu. Nie wspominając o innych opkach, które zaczęłam, pisałam, kończyłam i przy których pomagałam. No nic. Zapraszam.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

- Tak, to ja - odpowiedział. Wyglądał tak jak zwykle, nie licząc krótkiego zarostu i szramy na policzku. Selia otworzyła usta i zaraz je zamknęła. Nie mogła w to uwierzyć.

- Ale jak? - wydusiła w końcu.

- Po prostu cię kocham.

W głowie kotłowało się jej mnóstwo pytań.

- Wtedy, na tamtym turnieju... - zaczął. - Myślałem, że jeśli pokażę przed ludźmi, jak bardzo pragnę mieć cię przy sobie, w końcu mi uwierzysz. Wiedziałem jednak, że jeśli będę miał szansę na przemówienie, to tylko gdy wygram. Moją ambicją, czymś, co prowadziło mnie do zwycięstwa było właśnie to pragnienie. Nigdy nie powtórzę wyczynu z walki z Gwiazdą Boga. Udało mi się to, ponieważ czułem, że to moja jedyna okazja.

Tymczasem z oczu Selii pociekły łzy. Dlaczego myślałaś tylko o sobie, cholerna idiotko? Dlaczego nigdy nie zastanowiłaś się, co on może czuć?!

- Przepraszam - wyszeptała. Głos jej się łamał. - Jestem taką straszną egoistką.

Garth wytarł łzę z jej policzka.

- Ćśś. Nic się nie stało. Dasz radę wstać? - Podniósł się na nogi, a gdy pokręciła głową, wziął ją na ręce.

- Co z Tomem? - zapytała.

- On nie żyje. Tamten człowiek zastrzelił go z łuku.

- Ojej. - Uświadomiła sobie, że czerwone plamy, w których był Tom, nie były rozciapcianymi owocami, tylko krwią. Jego krwią.

- Nie martw się. Już nic mu nie pomoże.

***

Garth i Selia wrócili do obozu szczęśliwi ponownym spotkaniem. Serce dziewczyny radowało się też tym, że rycerz naprawdę coś do niej czuje. W końcu gdyby tak nie było, po co ganiałby po całym królestwie?

Gdy tylko lord Edwyle zobaczył ją na koniu, przytuloną do pleców rycerza, podbiegł, delikatnie ściągnął ją i wziął w objęcia.

- Selia... Co tam się stało? - zapytał. Jego córka opowiedziała mu wszystko od początku do końca. Wyraz twarzy ojca zmienił się z zatroskanego i oburzonego na radosną.

- Bardzo mnie to cieszy - powiedział z ogromną szczerością w głosie, po czym zwrócił się do jakiegoś służącego, którego Selia nie znała z imenia:

- Przygotujcie posłanie dla mojej córki. A ty - wskazał palcem na drugiego - pojedziesz do Redfort po maestera.

- Oczywiście, panie. - Ukłonili się i odeszli.

- Dobrze. Córko, odpoczywaj. Sir Garcie*, zapraszam na rozmowę.

***

Selia dostała nowe posłanie, przygotowane specjalnie, aby i tak uszkodzonej nodze nie stało się jeszcze więcej.
To właśnie z jej powodu nie mogli ruszyć dalej. Tępy ból rozchodził się na całą nogę, ale najbardziej oddziaływał przy zginaniu kolana. Czasami pojawiały się skurcze, przez które nie mogła nawet ruszać palcami stopy.

Leżała koło ogniska i martwiła się o Lysę. Miała nadzieję, że jej przyjaciółka daje sobie radę po utracie dziecka. Albo miała jakiekolwiek wsparcie od męża, z którym i tak nie miała dobrego kontaktu. Próbowała też czekać na wiadomość z wynikiem rozmowy ojca z Garthem, ale znużenie nie pozwoliło jej na nic innego niż zaśnięcie.

Następnego ranka obudziła się ze zdrętwiałą nogą. Poruszała chwilę palcami, ale uczucie kłucia nie ustępowało.

- Córko - usłyszała nagle głos ojca. Zajęta swoją nogą musiała nie usłyszeć kroków. Odwróciła się w jego stronę. Obok niego stała pomarszczona kobieta.

- Lady Selio - usłyszała jej głos. - Jestem lady Ruth Redford. - Bystre oczy błyszczały spod siwej czupryny. - Zabieram cię do mojego zamku, tam maester zapewni ci odpowiednią opiekę.

- Dziękuję - odpowiedziała niepewnie kaleka. Ruth wyszczerzyła pożółkłe zęby i oznajmiła:

- Mam nadzieję, że możemy już ruszać.

- Chyba tak.

- Dobrze. Gdy będziemy gotowi do drogi, ktoś po ciebie przyjdzie. - Odwróciła się i poszła. Wtedy Selia zwróciła się do ojca.

- Rozmawiałeś z Garthem, panie ojcze?

- Tak.

- I co?

- Wszystko idzie tak, jakbyś chciała. - Uśmiechnął się.

***

Droga do Redfort mijała powoli. Lady Ruth przyjechała powozem, w którym następnie siedziała razem z Selią. Porozmawiały przez jakiś czas, trochę o dzieciach, trochę o mężczyznach, ale Roycówna nie była dobrym rozmówcą w tych tematach i po chwili obie panie zajęły się robótkami.

Gdy po kilku dojechali do zamku. Od razu przybiegli dwaj słudzy i po rozeznaniu się w sytuacji, zabrali Selię do maestera Saccara. Tego samego, który opatrywał ją przy wypadku.

- Coś ty znowu zrobiła, dziewczyno - powiedział oglądając uszkodzone kolano.

- Przewróciłam się. - Uśmiechnęła się przepraszająco.

Maester puknął w kolano zaciśniętą pięścią. Selia poruszyła się niespokojnie. Maester zacmokał.

- Kolano jest złamane. Wystarczy nastawić i odpoczywać.

***

Tak jak zalecił maester, po nastawieniu kolana Selia leżała w przydzielonym jej pokoju. Nudziła się niemiłosiernie - biblioteka Redfort była niczym w porównaniu ze składem ksiąg w Casterly Rock czy Królewskiej Przystani.

Jej rozmyślania o egzystencji przerwało nagłe pukanie do pokoju. Selia odwróciła głowę w stronę drzwi, które powoli się otworzyły.

Roycówna otworzyła szerzej oczy ze zdumienia. Przybyła kobieta niczym nie przypominała tej wesołej osóbki, z którą Selia rozstała się parę miesięcy wcześniej. Blada, wychudzona twarz, tłuste, rozczochrane włosy i smutne spojrzenie to ostatnie rzeczy, z którymi można było skojarzyć Lysę Arryn.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

O rany. Ten rozdział strasznie mi się nie podoba, jest taki mdły i - jak powiedziałby mój tata - słodko-pierdzący. Więc no, jeśli dotrwaliście aż tutaj, to powiem, że niestety wszystko opisane wątki dostaną swoje rozwinięcie i są mi potrzebne. Cóż, będziemy musieli się jeszcze trochę pomęczyć.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

* - odmiana tego imienia to koszmar. Jeśli powinno być inaczej, proszę mi powiedzieć.

#nie_umiem_pisać_romanycznych_scen_ale_jestem_sadystką_i_masochistką_więc_to_robiłam_robię_i_będę_robić

#nie_umiem_używać_hashtagów

Dziewczyna w spiżowej zbroiWhere stories live. Discover now