Rozdział 31

1.1K 85 26
                                    

894 słów, niesprawdzony, nie polecam

Na dworze było już ciemno, a ja wraz z Carmen i Adrianem siedziałam w pizzerii. Zamówiliśmy dużą pizzę i trzy piwa, które otrzymaliśmy po jakichś piętnastu minutach.Rozmawialiśmy, śmialiśmy się, aż jedno pytanie zaczęło mnie męczyć.

-Jesteście już parą?-zapytałam po chwili zastanowienia, a ci spojrzeli na siebie lekko zawstydzeni.

-Prawie od tygodnia.-powiedziała dziewczyna, a ja uśmiechnęłam się do nich, po czym wzięłam spory łyk złocistego trunku.

-Czemu nic nie mówiliście?-zapytałam, a ruda spojrzała na mnie jak na idiotkę.-Kiedy?-jęknęłam zaskoczona, a ta spojrzała na swoje dłonie.

-Pewnie byłaś pijana.-stwierdził Borowski, zaś ja spojrzałam na niego z lekkim urażeniem,a  między nami zapadła drętwa cisza. Wzięłam kawałek pizzy i westchnęłam głośno.

-Może zmieńmy temat...-zaproponowałam, a brunet posłał mi przepraszający uśmiech, po czym także wziął kawałek dania.

-Rozstałaś się z Igorem? Chodzą plotki, że znalazł jakąś nową dziewczynę. Jak jej tam? Charlotte?-zapytała zielonooka, a ja zaczęłam się krztusić. Po kilkunastu sekundach odchrząknęłam i spojrzałam na przejętą dwójkę.

-Po pierwsze nie byliśmy parą, po drugie w dupie mam jego dziwki, po trzecie czy też macie taką ochotę na wódkę?-powiedziałam oschle, a brązowooki spojrzał na mnie z troską, po czym dotknął mojej dłoni, która leżała na stole.

-Wiem, że to wrażliwy temat, ale musisz ograniczyć picie. Razem z Carmen doszliśmy do wniosku, że naprawdę przesadzasz. Schlałaś się trzy razy w ciągu tygodnia, martwimy się o ciebie.-zadeklarował, a ja zdjęłam rękę ze stołu, po czym przeprosiłam ich, wzięłam swoja torebkę i wyszłam z lokalu.

-Diana, czekaj!-krzyknęła za mną ruda, jednak ja zignorowałam ją i w pewnym momencie zaczęłam biec przed siebie. Skręcałam w losowo wybrane strony, do czasu, gdy zmęczenie zaczęło dawać o sobie znać. Nie miałam pojęcia gdzie jestem, więc po prostu przystanęłam. Usiadłam na krawężniku i po kilku sekundach dosłownie wybuchnęłam płaczem.

Podczas, gdy chciałam pomagać innym robiąc nawet studia psychologiczne, nie potrafiłam  poradzić sobie ze swoimi uczuciami. Miałam wrażenie, że zamknęłam się jeszcze bardziej. Gdy w mojej głowie, zaczęło przewijać się imię Charlotte, nie wytrzymałam. Wstałam z ziemi i poczłapałam w dobrze znane mi miejsce-park przy uniwersytecie. Tam jak zawsze był Pitt, do którego bez wahania podbiegłam do mężczyzny.

-Gdzie tym razem się podział Bugajczyk?-zaśmiał się, a ja wyciągnęłam portfel, a z niego kilka banknotów.

-Masz mefedron?-zapytałam, a moje serce waliło jak oszalałe.

-W tabletkach, ale ci nie sprzedam.-powiedział, a ja wyciągnęłam z portfela kolejne banknoty.-Nie sprzedam ci.-powiedział surowo, a ja spojrzałam na niego maślanymi oczyma.-Na własną odpowiedzialność, jeśli mi się coś stanie, jesteś odpowiedzialna.-powiedział, a ja pokiwałam potakująco głową.

-Trzy.-powiedziałam, a mężczyzna rozejrzał się i wydał mi towar, po czym odszedł ode mnie. Stwierdziłam, że Carmen pewnie będzie mnie szukała, więc najprostszym wyjściem jest powrót do mieszkania. Tak tez zrobiłam.

Położyłam się na łóżku plecami opierając się o ścianę, po czym włożyłam do ust dwie tabletki. Nagle poczułam rozpierające od środka szczęście, poczułam się tak cholernie pewna siebie. Próbowałam wstać, jednak obraz zaczął mi się trząść, a ja zupełnie straciłam świadomość.

*

-Adrian co mamy robić!? Nie zadzwonimy po karetkę, przecież jest naćpana!-usłyszałam przerażony kobiecy głos, jednak nie umiałam otworzyć oczu. Jedyne co widziałam to wyimaginowane obrazy w postaci światełek.

-Nie wiem, dzwonię do Igora.-jęknął męski głos, po czym zaczął z kimś rozmawiać.

-Diana, ocknij się błagam...-poprosiła kobieta, po czym poczułam jej dotyk na policzku. Nie miałam pojęcia kto to Diana i czemu czuję dotyk obcej osoby.

Po chwili usłyszałam jakiś pisk, jednak byłam przekonana, że nie był to pisk osoby. Potem słyszałam tylko trzask drzwi i czyiś głos.

-Kurwa!-warknął mężczyzna, po czym poczułam jak prawdopodobnie mnie podnosi.-Spróbuj dać mi jakiś znak, jeśli mnie słyszysz. Cokolwiek.-poprosił głos, a ja lekko uniosłam palec u lewej ręki.-Ile wzięłaś?-zapytał głos, a ja nie pamiętałam, więc nie wykonałam, żadnego ruchu.

-Ona cie nie słyszy! Zaćpała się!-zaszlochał kobiecy głos.

-Ona się nie zaćpała! Słyszysz!?-krzyknął mężczyzna, który znajdował się najbliżej.

-On ma rację. Przecież Diana nie chciała się zabić, a o prochach miała pojęcie jak mało kto.-powiedział drugi mężczyzna, a płacząca kobieta zaczęła się oddalać, po czym słychać było trzask drzwi.-Idę z nią porozmawiać, gdyby coś się działo wołaj.-powiedział, po czym znów nastał trzask.

-Wiem, że mnie słyszysz i pewnie mnie nie poznajesz. Jestem tym dupkiem, który cie zranił, pewnie teraz kojarzysz.-wyszeptał łamiącym się głosem mężczyzna, ale ja nie mogłam go sobie przypomnieć.-Spróbuj otworzyć oczy. Wyobraź sobie, że to okno. Łatwo możesz je otworzyć. Zrób to teraz.-poprosił, lecz mimo wysiłku byłam bezradna.-Nie rób mi tego. Słyszysz. Masz się obudzić, ja zacznę cię przepraszać, ty każesz mi spierdalać, a ja jak ostatni debil cię pocałuję i nie odejdę, bo mi na tobie kurwa zależy. Diana, nie rób mi tego do cholery!-jego głos się złamał, a potem usłyszałam tylko nierówny oddech i pociąganie nosa, co świadczyło o tym, że mężczyzna łkał.

Ciągle starałam się otworzyć te oczy, jednak ciało odmawiało mi posłuszeństwa. Próbowałam zawzięcie, aż po kilku minutach udało mi się drgnąć powieką, a po następnych kilku minutach otworzyć oczy. Zobaczyłam tylko szatyna, który niemal od razu schował twarz w mojej szyi, a wtedy świadomość do mnie wróciła.

Usiłowałam podnieść ręce, a gdy to zrobiłam od razu przytuliłam Bugajczyka, który z początku nawet nie zareagował, jednak po chwili podniósł głowę, szepnął ciche "przepraszam" i zamknął moje ciało w szczelny uścisk.

-Ile wzięłaś?-zapytał, a ja pokazałam mu dwa palce. Chłopak odsunął się i spojrzał na mnie z przerażeniem, zaś ja dostrzegłam, że jego policzki są mokre od łez.-Oszalałaś!? Brałaś pierwszy raz, mogłaś przedawkować!-upomniał mnie, a ja pokręciłam potakująco głową.

-Owszem, oszalałam Igor, a ty jesteś główną przyczyną tego szaleństwa.


Ten InnyWhere stories live. Discover now