Ch. 23. What if you're not alone?

569 58 2
                                    

Will obudził się w swoim domu. Bolała go głowa i miał wrażenie, że czas płynie wolniej z każdą sekundą. Przypomniał sobie wczorajszy wieczór i rozmowę z Chiltonem. Czasami zdarzyło mu się mówić mądre rzeczy, nawet jeśli był pijany. Jednak wciąż nie wymyślił sposobu na to, by wybronić się przed zarzutami Crawforda, który mógł się zjawić w Wolf Trap lada chwila.

Will przeciągnął się na łóżku, głośno przy tym ziewając. Wstał i odprawił codzienny rytuał po to, aby jakiś czas później znaleźć się w drodze do hotelu, gdzie zamordowano Valerie.

Przejeżdżał przez puste ulice okryte ciemnymi lasami. Nie zastanawiał się, jechał. Miał przed sobą zadanie i chciał je wypełnić jak najszybciej. Jeszcze noc wcześniej wszystko było mu obojętne.

Zatrzymawszy się pod hotelem, wyjął kluczyki ze stacyjki i wysiadł trzaskając głośno drzwiczkami od samochodu. Hotel był równie pusty, jak poprzednim razem. Na szczęście miał ze sobą klucze do niego, ponieważ inaczej by się nie dostał. Chociaż była jeszcze możliwość wejścia przez stłuczone okno.

Wchodząc do środka nieco się zdziwił. Podłogi zostały umyte, rzeczy, które wcześniej porozwalał, zostały posprzątane, a szkło w salonie zamiecione. Wyjrzał przez stłuczoną szybę. Słońce kryło się za chmurami, a śnieg leżał na ziemi, marudząc, że każdy po nim deptał. Ale za hotelem biały puch nie był podeptany. Jedynie na środku były drobne dziury ledwo widoczne dla oczu Will'a. Zmrużył oczy i przechylił się lekko, by upewnić się, że wzrok go nie myli. Postanowił, że później pójdzie się temu przyjrzeć. Narazie stał na środku salonu i rozglądał się za czymś, co bardziej mogło go zaciekawić. Przypominając sobie zdarzenia sprzed wczoraj ruszył do łazienki. Ku jego zdziwieniu ona też była czysta. Wanna, która niegdyś była wypełniona krwią z martwą Valerie, została wysprzątana. Tak samo z podłogą, gdzie Will skrócił cierpienia Kennetha.

Gdyby w tamtym momencie wszedł Crawford i zobaczył Grahama w pomieszczeniu w takim stanie, od razu podejrzałby go o czyszczenie za sobą śladów.

  Wyszedł z łazienki kręcąc głową i ponownie znalazł się w salonie. Dopiero później dostrzegł wiszący na ścianie kalendarz, wskazujący datę dwudziestego ósmego listopada. Will wydobył z kieszeni telefon i spojrzał na ekran. Również ta sama data, godzina za piętnaście szósta. O tej godzinie zazwyczaj już robiło się ciemno. Podrapał się po karku zdając sobie sprawę, że ktoś przestawił kalendarz na dzisiejszy dzień. Może go ktoś bronił?

   ...

Will, będąc już na zewnątrz schylił się, by przyjrzeć się dziurom w śniegu. Znalazł tam dwie łuski. Serce zaczęło mu bębnić, oddech przyspieszył. Z wiedzą, że odciski rozpuściły się w otaczającym je śniegu, podniósł obie rzeczy i schował do woreczka, który zawsze przy sobie nosił. Później pójdzie do Jimmy'ego Price'a, aby ten zbadał, z jakiej broni one pochodzą. Narazie chciał zająć się sobą i swoimi wspomnieniami.   Ponownie znalazł się w środku, przy oknie.

Przyglądał się czemuś, znudzony. Wybrał sobie wiewiórkę biegającą po drzewie i śledził jej ruchy, dopóki ona nie zniknęła z jego pola widzenia. W końcu poczuł, że puls znowu ma prawie normalny. Dylan Myers pracujący dla Abrahama? Prawie już o tym zapomniał, ale zaraz powróciło, jak paraliżujący kac. Zastanawiał się, czy nie wystukać wewnętrznego numeru do Hannibala, ale prędko z tego zrezygnował. Wtedy stało się coś dziwnego. Kątem oka dostrzegł jakichś ruch i jego spojrzenie automatycznie powędrowało lu czemuś za oknem. W pierwszej chwili nie mógł się zorientować, co to mogło być. Zbliżało się z ogromną prędkością. Otworzył usta, lecz żadne słowo nie zdołało mu przejść przez gardło. Rozległ się miękki huk, szyba lekko zadrżała, a on wpatrywał się w mokrą plamę, do której przylgnęło szare piórko, drżące na jesiennym wietrze. Jeszcze chwilę postał, potem zapinając płaszcz, opuścił hotel.

[HANNIGRAM] ✘  Beautiful Crime ✘Where stories live. Discover now