5

2.2K 215 15
                                    

Minął już dzień od ostatniej wizyty blondyna i szatyna. Aktualnie lęże przed moim domem i wpatruje sie w chmury. Jest już wieczór, i słońce powoli już zachodzi. Niestety nie mogę tego zbytnio widzieć, bo w większości otaczają mnie drzewa które uniemożliwiają patrzenie na ten widok. Jedyne co mi teraz zostało to różowate już chmury nademną. Przymjnęłam oczy i po prostu wspominałam.

–Co ty robisz? Postaraj sie bardziej! Jeśli już chcesz dostać kimś wielkim, obrońcą swojej wioski to ćwicz a nie leń sie! Możesz dostać medykiem jak twoja matka, bo nie nadajesz sie na ninje. Jesteś beznadziejna...

–Tak, wiem tato... Nie chce być medykiem. Chce być tak silna jak on– pokazałam na nasz dom– Będę bronić ludzi którzy dla mnie ważni i...

– Ćwicz a nie gadaj– wywrócił oczami.

Cała moja rodzina była wymagająca. Dzień w dzień, ojciec uczył mnie genjutsu a matka medycznego jutsu. Powiem szczerze...słaba z niej nauczycielka. Ale nigdy mnie to zbytnio nie interesowało. Wolałam walczyć, a jako iż była wojna, to chciałam potrafić sie bronić. Miałam osobę za którą stanęła bym w obronie, i z tego powodu chciałam być jeszcze silniejsza. Niestety, od śmierci moich rodzicieli nie miał kto szerzyć moich horyzontów umiejętnościowych, przez co zaczęłam interesować się taijutsu. Coraz to częściej poznawałam nowe ataki jak i mocne, i słabe strony tej sztuki walki. Starałam sie udoskonalać moje umiejętności co z czasem mi sie udało. Mogę z dumą powiedzieć że daje radę.
Usłyszałam ciche kroki a następnie ciężar napierający na deski obok mnie.

–Ohayo,hm. Mam dzisiaj wolne więc mogłem cie odwiedzić.

–Ohayo. Tobiego nie ma?– zapytałam nadal nie otwierając oczu.

–Jak by ci to powiedzieć...on nie...– nie dokończył bo przerwał mu ciemnowłosy.

–Tobi-kun nie miał co robić więc zabrał sie razem z Deidarą-senpai!– otworzyłam oczy i dopiero teraz zobaczyłam, że cukrowy książę leży obok mnie. Kiedy on...? Nieźle się skrada.

–Blondynku?– ponownie zamknęłam oczy.

–Co,hm?– mruknął i pewnie także zamknął oczy.

– Chcesz dzisiaj poćwiczyć twoją odporność na genjutsu?– oparłam ręce na głowie.

–Dzisiaj?– mówił coraz ciszej– nie....możemy jutro? Teraz jestem zmęczony. Misja, podróż...Tobi– ziewnął.

–Chce ci sie spać?– mi bardzo, ale nie dostawie ich tak samych. Nie wypada to gospodarzowi.

–Nie– znowu ziewnął– Może trochę...

Leżeliśmy tak jeszcze kilka minut, lecz postaniwiłam już wstać co okazało sie dosyć bardziej skomplikowane niż mogło by sie wydawać. Obaj chłopacy byli  przyczepieni  do moich ramion.
To będzie długi dzień...w końcu sie uwolniłam od ich uścisku i wzięłam Deidare pod ramię. Ciężko było, ale zaniosłam go do jego wcześniejszego pokoju. Dostał tylko Tobi.

–Tobi nie śpi. – powiedział to,  w chwili gdy się po niego schyliłam.

To w porządku Tobi.– samej chce mi sie spać ale nie pokaże mu tego.

– [imię]-chan? Do kogo należy pokój w którym spałem?– jak zwykle ma taki dziecinny i słodki głos.

– Do mojego przyjaciela.– odrzekłam spokojnie.

–Przyjaciela? Gdzie on jest?

– Nie wiem Tobi. Z tego ci słyszałam niestety nie żyje.

– Jeśli nie żyje, nie możesz go nazwać już przyjacielem [imię]-chan.

–Przyjaciel nie traci na ważności. Chyba że nigdy nim nie był. Ale on był. Więc dlatego uważam go nadal za przyjaciela.

– [imię]-chan! Jesteś bardzo mądrą dziewczynką!

– A ty Tobi-kun jesteś bardzo dobrym chłopcem...– zadaje mi bardzo dziwne pytania. Jak nie on.

Przez długi czas milczeliśmy. Ja zwinęłam się w kulkę i po prostu zasnęłam...jestem zbyt zmęczona...wszystkim...


                     Pov Tobi.
Nie traci na wartości...czyli nie ma do mnie żalu? Nadal uważa mnie za przyjaciela? Przecież zrobiłem jej tyle świństw. Chyba, że uważa za "przyjaciela". To nie oznacza, że mnie. Być może nie ma mi za złe tego ale może nienawidzi mnie za inne rzeczy. Sam już nie wiem. Otworzyłem oczy, choć i tak mało mi to dało bo widzę przez tą maskę tylko na jedno oko. Wstałem i wyprostowałem sie. Moje kości od razu wydały z siebie nie opisany jak dla mnie dźwięki. Spojrzałem na [imię] zwiniętą jak kot. Czy ona zasnęła...?

– Jednak jesteś wspaniała – pokręciłem niedowierzająco głową. Zawsze była pomocna i miła jak Rin. Och, Rin. Zawsze żyłem przeszłością i miłości do ciebie. A ty mnie zawsze niezauważałaś. Było to okropne ale do zniesienia. Nikomu nie polecam takiego uczucia.
Wracając do [imię]. Jesteś naprawdę wspaniałą dziewczyną i dziwie ci sie że nikogo nie masz. Masz już tyle lat że powinnaś ułożyć sobie życie a nie siedzieć tutaj sama i ćwiczyć.
Położyłem swoje ręce pod jej nogami oraz plecami i podniosłem ją. Jesteś bardzo lekka. Zadziwiające. Zacząłem ją nieść do jej pokoju.  Schody utrudniały mi to,  ale jakoś przeszłem. Gdy znalazłem sie już w jej pokoju, położyłem ją na łóżku i przykryłem. Miałem po tym już wychodzić ale zatrzymałem sie gdy zobaczyłem coś na szfce. Podeszłem do przedmiotu i zobaczyłem nasze wspólne zdjęcie. Nadal je ma? Mimo wolnie się usmiechnęłem. Przez te wszystkie lata nadal je zachowała.  Ku mojemu zdziwienie nie znalazłem żadnych innych zdięć. Choć nie powiem że jakoś mnie to szokuje. Nie miała nigdy dobrych kontaktów z rodziną. Często dziwiło mnie jej zachowanie. Była twarda przy rodzicach i znajomych a rozpadała sie na małe kawałki gdy była sama. Nosiła wiele masek. Szczęścia, beztroski i siły. Zawsze mi pomagała gdy miałem problem. Nawet tego pamiętnego dnia. [Imię], pamiętasz jak mnie wtedy nie zostawiłaś samego? Tylko mnie leczyłaś i ciągle coś mówiłaś? Byłaś wtedy ze mną. A ja, w tym trudnym dla ciebie czasie cie po prostu opóściłem...
Ostatni raz potarłem szkło od zdjęcia i wyszłem.  Zeszłem szybko ze schodów prawie sie na nich nie wywracając. Musiałem jej to zrobić tak? Musiałem...weszłem do swojego starego pokoju i położyłem sie na łóżku, ze wzrokiem na sufit. Rzuciłem swoją maskę o ścianę, nic jej na szczęście nie robiąc.

–To wszytko przez ciebie...– szepnęłem i zamknąłem oczy.  Chce żeby mi wybaczyła. Chce żeby była szczęśliwa, bo na to zasługuje. Pomagała mi bez powodu. Zasługuje na to. Jest moją przyjaciółką...Chce po prostu już zasnąć. Przynajmniej we śnie nie będę o tym myślał. Przynajmniej wtedy...

Zdejmijmy Maski - Obito x ReaderTempat cerita menjadi hidup. Temukan sekarang