7. Konsonanse i dysonanse

192 10 0
                                    

Pomimo radości z tego, że zemściłam się na moich rodzicach, czułam w sercu ogromny smutek. Oni się mnie wyparli! Gdzie tu jest jakakolwiek sprawiedliwość?
Łzy zaczęły mi spływać po twarzy. Zrozpaczona zadzwoniłam do Melanie .
- Halo?
- Cześć, tu ja Megan.
- O, cześć i jak tam? Masz już jakieś ofiary na koncie?
- Tak...moich rodziców.
- Dobra robota! Czekaj, czemu masz taki dziwny głos...płaczesz?
- Tak!
- Ale co się stało? Przecież bardzo Ci zależało, żeby się na nich zemścić.
- No tak, ale...oni się mnie wyparli! Gdy ich pytałam czy mają jakieś dzieci obydwoje skłamali, że nie!
- Już, spokojnie. Chcesz do mnie przyjechać? Zrobiłam taki pyszny krwisty kompot!
- Dobrze...
Gdy rozłączyłam się z Megan, postanowiłam rzeczywiście do niej pojechać. Kiedy jednak doszłam do samochodu zastałam tam przykrą niespodziankę- Alistara.
- Za moich czasów nie afiszowało się tak z uczuciami! Tak głośno płakałaś i krzyczałaś, że aż Cię tutaj słyszałem.
- Odczep się ode mnie!- to mówiąc odepchnęłam go i wsiadłam do samochodu. Zanim jednak zdążyłam nacisnąć przycisk zamykający wszystkie drzwi, on wskoczył do środka i usiadł koło mnie.
- Wysiadaj!- krzyknęłam.- Nikt Ciebie tutaj nie zapraszał!
- Ja chcę Tobie tylko towarzyszyć w podróży! W takim stanie jeszcze wypadek spowodujesz! To, że jesteś nieśmiertelna, nie oznacza, że masz kogoś zabić, bo masz doła...
- Zamknij się! Nie jesteś moim ojcem, żeby mnie tutaj pouczać!
- Ku woli ścisłości z tego co słyszałem, nigdy go nie miałaś.
Już miałam ochotę go uderzyć, gdy on momentalnie odciągnął mnie od kierownicy, zatrzymał samochód i zapiął mnie jak jakieś małe dziecko.
- No ty już naprawdę dzisiaj przeginasz! Najpierw mnie śledzisz, potem wpychasz mi się do samochodu a na koniec traktujesz mnie jak małe dziecko!
- Po pierwsze dbam tylko o bezpieczeństwo twoje i innych. A po drugie jak mi powiesz, gdzie chcesz jechać, to szybciej się mnie pozbędziesz.
- Naprawdę?- zapytałam go z nieukrywaną ironią w głosie.
- Naprawdę. Słowo wampira.
- Ok, to sobie gdzieś zapisz...
I podałam mu adres Melanie. Siedzieliśmy w milczeniu a ja odliczałam tylko minuty, kiedy się u niej znajdę i jej to wszystko opowiem.

***
- Jesteśmy na miejscu.- głos Alistara wyrwał mnie z zamyślenia. Nareszcie!
Gdy tylko wysiedliśmy, z domu wybiegła Melanie.
- Cześć Meg! I...Alistarze...
- W związku ze stanem, w jakim się znajdowała wolałem ją podwieźć, żeby sobie krzywdy nie zrobiła.
No nie, tego już za wiele.
- A co uważasz, że nie potrafię o siebie sama zadbać?- krzyknęłam na cały głos.
- Nie w tym stanie.- odpowiedział.- Do widzenia Megan i Melanie.
Gdy tylko odszedł, Mel wciągnęła mnie do swojego domu.
- No nieźle...odwiózł ciebie pod dom. - to mówiąc zaczęła pogwizdywać.
- Weź mnie nawet tego nie przypominaj! On nie mi tego nie zaproponował, tylko się bezczelnie wprosił i traktował mnie jak małe dziecko!
- Ale Ci zazdoszczę! Może niedługo będzie do ciebie przychodził i śpiewał ci na dobranoc!- w tym momencie wybuchła śmiechem.
- Oj, weź się ode mnie odczep! Masz ten kompot? Czuję, że wypiję go do cna!

Zemsta jest słodkaWhere stories live. Discover now