18. Obserwacja

100 9 0
                                    

- Meg wstawaj! Jest już 17.30!
Gdy się obudziłam, ujrzałam pochylającego się nade mną Alistara.
Podniosłam się i go pocałowałam. Po chwili znowu opadłam na łóżko.
- Ale jeszcze mogę pół godziny pospać!
- Chciałaś mieszkać u mnie, a moją wadą jest to, że jestem przesadnie punktualny. Wstaniesz, czy mam cię zwlec siłą?
- Może ten drugi wariant?- byłam ciekawa, w jaki sposób zmusi mnie, żebym wstała.
- Jak sobie życzysz.- to mówiąc, podniósł mnie i zrzucił na podłogę. Poczułam ból w kości ogonowej i w plecach.
- No nie! Zapłacisz mi za to!
- Chciałaś, żebym Ciebie zmusił do ruszenia swoich czterech liter siłą, więc to uczyniłem. A to, że Cię coś boli, to nie mój problem. - odwrócił się i zszedł na dół.
Szybko się przebrałam w czarne jeansy i białą bluzkę z odsłoniętymi ramionami i zbiegłam na dół.
Alistar stał już ubrany przy drzwiach. Na mój widok uśmiechnął się.
- Załóż coś na te ramiona! To, że jesteś nieśmiertelna, nie oznacza, że masz mi paradować w taki mróz z odsłoniętymi ramionami.
- Zachowujesz się jak moja ciotka! Może jeszcze mam założyć czapkę i szaliczek?- powiedziałam z nutą sarkazmu w głosie.
- Aż tyle od Ciebie nie wymagam.
Wzięłam z wieszaka kurtkę a gdy wychodziłam, Alistar objął mnie w pasie i pocałował w czoło.
- I jak moja dziecinko?- wiedział, że bardzo mnie to wkurza, że jest ode mnie o dwieście lat starszy i traktuje mnie, jak małe dziecko.
- Dobrze. A przywalić ci w nos?
- Za co? Ja nic przecież nie zrobiłem!- zrobił taką minę, że wywołał na mojej twarzy uśmiech. Nie dało się czasami na niego gniewać.

***
Gdy dojechaliśmy na miejsce, zastaliśmy na miejscu tylko Michelle. Została jeszcze godzina do spotkania fundacji.
- Cześć.- powiedział Alistar.
- Cześć.- odpowiedziała.- Naprawdę nie musiałeś się krępować, że jesteś z Megan parą. Widziałam, jak się całowaliście.
- Oj, to skomplikowane. Nie zrozumiałabyś tego.
- Dzięki, że wierzysz w moją inteligencję.- roześmiała się najprzyjemniejszym śmiechem, jaki kiedykolwiek słyszałam.
Czas upłynął nam dość szybko, bo nagle usłyszeliśmy donośny głos Gregory'ego.
- Witam wszystkich na cotygodniowym spotkaniu naszej fundacji. Mam nadzieję, że poprzednie czegoś was nauczyło.
Na samą myśl o tym, co zrobił Melanie, żołądek podszedł mi do gardła. Alistar, jakby wyczuwając mój smutek, objął mnie ramieniem.
Spotkanie przebiegało bez większych problemów, gdy nagle zapytał dwójkę rodzeństwa: Taylor i Henry'ego. Obydwoje przełknęli ślinę i odpowiedzieli, że 2 osoby.
Nagle rozległ się krzyk, który słychać pewnie było w całym parku:
- Nieprawda! Ja mieszkam obok nich i nie widziałem, by w ogóle wychodzili z domu!
- Zamknij się Trevor!- odwarknął mu Henry. - Przestań kłamać!
- Ja tylko prawdę mówię!
- Nieprawda!
Po chwili Henry rzucił się na Trevora. Zaczęli się bić. Taylor zaczęła krzyczeć. - Henry! Przestań!
Nagle pomiędzy obu wszedł Gregory, słychać było trzask łamanych kości i po chwili Henry i Trevor upadli martwi. Taylor zaczęła głośno szlochać.
- Żadnej przemocy na spotkaniu. To nauczka dla wszystkich. Koniec spotkania.

***
Po spotkaniu podeszłam do roztrzęsionej Taylor.
- Jak się czujesz?
- Koszmarnie! Czuję, jakby ktoś zabrał mi cząstkę mojej duszy! Dlaczego on zabił Henry'ego? Przecież on tylko nas bronił przed tym kłamcą!
- Niestety, fundacja zaczyna się pogarszać. Niedługo nie będzie można nawet szepnąć.
- O tak...- dziewczyna wybuchła spazmatycznym szlochem.
- Chcesz pójść z nami? Posiedzisz sobie, wypłaczesz się...
- Nie chcę wam robić kłopotu...
- Żaden tam kłopot! Też przez Gregory'ego zginęła bliska mi osoba, więc wiem jak to jest.
- No, dobra.- powiedziała. - Ale na pewno?
- Tak, na pewno.- odezwał się Alistar.

Zemsta jest słodkaWhere stories live. Discover now