XI

7.6K 369 59
                                    


Po czterech minutach Harry był na placu zabaw. Zaczął się rozglądać. Na huśtawce siedział chłopak poznany w pociągu. Koło niego leżało wielkie, szklane pudło. Chłopak podbiegł do huśtawek.

- Hejka! – przywitał się Alex.
- Jo! – odpowiedział brunet. – Co to jest? – spytał i wskazał na szklany przedmiot.
- Nie widzisz? Pociemniane terrarium. W środku jest mój wąż. Chcesz zobaczyć?
- Jasne! – wykrzyknął Potter.
- No to patrz – zdjął pokrywę. W środku znajdował się wielki boa.
- Niezły... - pochwalił czarnowłosy
- Wiem – odpowiedział z dumą Alex. – A tak w ogóle, to mam na nazwisko Mill.
- Potter. Co robimy? – zapytał.
- Hmm... Co powiesz na konkurs skoków... - zaproponował Mill.Ich mini turniej trwał parę godzin. Harry ledwo żył. Pożegnał się z brązowowłosym i wrócił do Riddle's Manore.
- Wróciłeś! – powitał go Dark.
- Cześć, stary! – odpowiedział mu brunet. – Chodźmy na XBOX'a – zaproponował.
- Spoko! – wykrzyknął wąż. I poszli grać. Harry wygrał w Crash'a*, a Dark zwyciężył w Run and Jump*2.
- Mały... - rzucił od schodów Voldemort.
- O co chodzi, Tom? – zapytał Potter.
- Chcę cię nauczyć zaklęcia Pandornerra'a – oznajmił Riddle. – Oraz niewybaczalnych.
- Tak! – ucieszył się chłopak.
- Ale... Mam warunek – powiedział Marvolo. – pokażesz mi swoją różdżkę.
- Ok – zgodził się i wyciągnął z kieszeni magiczny patyk. – Proszę. Ostrokrzew i pióro feniksa, jedenaście cali – oznajmił z dumą siedmiolatek pokazując Riddle'owi różdżkę.
- Harry, ja idę na górę – syknął Dark.
- W porządku - odkrzyknął chłopak.
- Hmm... Elegancka, prosto zrobiona... Ładna – skwitował Tom.
- No to teraz opowiem ci baaardzo ciekawą historię... - zaproponował Harry.
- Ok, już się boję – zaśmiał się Voldemort.
- Padniesz, jak to usłyszysz. No więc... wykorzystałem wszystkie różdżki w sklepie. Oczywiście cały czas grzywka przykrywała mi bliznę... Dopiero przy ostatniej, jaka była, czyli tej – szarpnął lekko patykiem. – poczułem uderzenie powietrza w plecy. Wtedy podmuch rozwiał mi włosy, więc Olivander ją zobaczył. No i mnie rozpoznał. Potem zaczął gadać, że coś jest ciekawe, więc spytałem o co mu chodzi. I wiesz, co powiedział? – Tom zaprzeczył. – Że nasze różdżki mają za rdzeń pióra tego samego feniksa!
- C-coo? – zdziwił się Marvolo.
- No nie, że dziwne?
- Emm... To... Rzeczywiście niezwykłe wieści – mruknął wstrząśnięty Voldemort. – Ale na razie zostawmy ten temat.
- Ok, to co będzie z tym zaklęciem? – zapytał kruczowłosy.
- Już, już... Formułka to po prostu Pandorrner – oznajmił Marvolo.
- Spoko, co mam robić? – dowiadywał się Harry.
- Przelej magię do różdżki, potem powtórz w myślach „Uciekam przed grzechem", machnij różdżką i wypowiedz formułkę.
- No dobra... Spróbuję – uniósł patyk. Spełnił polecenia. – Pandorrner! – nic się nie wydarzyło.
- Hmm... Spróbuj z większą ilością mocy. Poza tym zapomniałeś machnąć różdżką – pouczył go Riddle.
- Ehhh... - i Potter wykonał czar jeszcze raz. Znowu nic. Trzeci raz, czwarty, piąty, szósty... dwudziesty czwarty... W końcu się wkurzył. – Czemu to nie działa!? – wybuchnął chłopak.
- Spokojnie, Harry. To trudne zaklęcie. Starożytna magia. Powoli i spokojnie. Wyluzuj... - uspakajał go Marvolo. – Nie miałem ciała przez prawie siedem lat. Mogę poczekać jeszcze tydzień, czy dwa...
- No dobra – burknął brunet. Uspokoił się i spojrzał na widmo. „Pomogę mu odzyskać ciało... Uwolnił mnie od Dursley'ów. Nie obchodzi mnie, że będzie chciał zniewolić magiczną Anglię!" – pomyślał czarnowłosy. Uniósł różdżkę. Powtórzył trzy razy właściwą formułkę cały czas myśląc, żeby Tom odzyskał to, co przez niego utracił. – Pandorrner... - szepnął uwalniając magię. Z jego patyka wyleciała smuga srebrnego światła i uderzyła w Voldemorta. Po tym wyczynie, Harry zasłabł.


- Ale jak to nie ma go u wujostwa? – zapytał nader spokojnie Albus Dumbledore.

- Tak, Albusie, nie ma go – oświadczyła łamiącym głosem wicedyrektorka.

Ciemna Strona Złotego Chłopca. /H.P ~ KiminariOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz