XLIX

3.7K 225 7
                                    


  Harry i Draco szli w stronę dormitorium. Blondyn nie odzywał się. Zielonooki zresztą też nie. Podali hasło i przeszli do salonu, gdzie siedzieli już uczniowie Slytherinu, jak i przybysze z Durmstrangu. Gdy tylko Potter pojawił się w przejściu, zaległa cisza. Wszyscy wpatrywali się w stronę Złotego Chłopca, który z wyrafinowaniem przemierzył pokój.
- Dziękuję za wzniosłe powitanie - szepnął cicho, wchodząc na schody. Odpowiedział mu zgodny pomruk. Malfoy szturchnął go niezauważalnie w bok. Brunet zrozumiał aluzje. - Witam naszych gości w progach domu Salazara Slytherina. Cenimy sobie spryt i przebiegłość, ale także lojalność wobec sprzymierzeńców. Czujcie się jak u siebie.
Zakończył, ulatniając się.

Wokół całego Turnieju zrobiono wielkie zamieszanie. Cóż, w końcu nie miało to miejsca o wielu lat. Potter jednak ani trochę się tym nie ekscytował. Przejdzie koło kilku głupich przeszkód i załatwi sprawę odrodzenia Lorda Voldemorta.

Siedział sobie pod drzewem, obserwując kłębiące się na niebie chmury. Mimo późnej jesieni wciąż było ciepło, co w Szkocji raczej się nie przytrafiało. Przeciągnął się, ziewając i wstał z trawy. Poprawił swój krawat, ruszając w stronę zamku. Trzeba będzie stawić się do Wielkiej Sali na kolacji. W końcu miał być wybrany reprezentant.

Podszedł do stołu Ślizgonów, a przyjaciele szybko zrobili mu miejsce.
- Czara wybierze naszych reprezentantów - zaczął dyrektor Hogwartu. - Teraz nie ma już odwrotu.
Niebieski ogień buchnął i "wypluł" pierwsze nazwisko. - Reprezentantka Beauxbatons, panna Fleur Delacour.
Jasnowłosa dziewczyna podbiegła do dyrektora i skierowała się do pokoju dla reprezentantów.
- Reprezentant Durmstrangu, Wiktor Krum!
Zawodnik Quidditcha pewnym krokiem udał się za poprzedniczką. Harry omiótł salę bystrym spojrzeniem. Teraz to on miał...
- Reprezentant Hogwartu...
...ruszyć za innymi.
- ...Cedrik Diggory - dokończył Albus. Draco, Hermiona i Ginny, spojrzały po sobie, nie wiedąc co robić. - Tak więc mamy już trój...
Drops musiał urwać, gdyż nagle Czara zaczęła prychać, a ogień przebarwił się na krwistą czerwień. Z artefaktu wystrzelił jeszcze jeden kawałek pergaminu.
- Harry Potter. Harry Potter!
Zielonooki powstrzymał uśmiech, cisnący mu się na twarz i bez wyrazu podszedł do nauczyciela.
- Tak, panie profesorze?
- Tędy, Harry - odparł ochrypłym tonem, wskazując mu drzwi. Chłopak spojrzał przed siebie i zniknął, zatrzaskując wrota.
W środku stali już przedstawiciele innych szkół. Po minucie zjawili się profesorowie.
- Harry! Wrzuciłeś nazwisko do Czary!? - zaczął Albus.
- Nie - odpowiedział głosem wypranym z emocji.
- Czy kazałeś zrobić to starszemu koledze!?
- Nie.
- Kłami! - krzyknęła Olimpia.
- Czara Ognia jest zbyt potężna, by jakiś niedojrzały bachor ją oszukał! - warknął Barty Junior. - A co pan na to, panie Crouch?
- Reguły jasno mówią, iż pan Potter nie ma wyjścia. Jego zobowiązaniem jest wystartowanie w Turnieju.
Do pokoju wpadł Snape.
- Czy wyście stracili rozum? - zapytał chłodno. W końcu Harry był uczniem jego domu i wyjątkowo pojętnym dzieckiem. - Turniej to nie zabawa. Jako opiekun domu pana Potter'a nie zgadzam się na jego udział w tej błazenadzie.
- Severusie, Czara narzuciła nam kontrakt. Nie mamy wyjścia - dyrektor zwiesił głowę, zaś Harry nie mogąc się powstrzymać, ulotnił się, by w jakiejś pustej klasie założyć zaklęcie wyciszające i roześmiać się na całe gardło.
- Dobrze się spisałeś, Barty - wyszeptał cicho i znów zaczął chichotać.

W Pokoju urządzili niemałą imprezę. Nikt nie pytał, jak chłopak to zrobił. Ważne, iż wychowanek Slytherinu weźmie udział w Turnieju.

- Uważasz, że to w porządku!? - wydarł się Severus, kiedy urządzili radę kadry.
- Seve...
- To jest ni fair! - dołączyła Olimpia.
- Zgadzam się! Powinniśmy dobrać jeszcze raz reprezentantów! - wtrącił się Karkarow.
- Nie możemy...
- To nie była wina chłopaka - warknął "Moody". - Jest za młody, aby sterroryzować tak potężny artefakt!
- Alastorze... nie wątpię, iż byłby w stanie to zrobić. To najbystrzejszy chłopiec z całej szkoły.
- Nie wątpi w jego umijtności, ale to nie w poziądku! - dyrektorka wciąż nie odpuszczała.
- Taki jest kontrakt. Nic z nim nie możemy zrobić.

- Potter, zostań po lekcji - warknął Barty dwa tygodnie od pamiętnego Halloween.
Harry nie kłócąc się, posłuchał "Alastora".
- Tak? - zapytał, siedząc przed biurkiem.
- Pierwsze zadanie 24 listopada. Masz już jakiś plan?
- Wiesz na czym będzie polegało?
- Musisz przejść koło smoka.
- Koło smoka... Tak, dam sobie radę.
W głowie chłopaka już zaczął świtać plan.

Więc kiedy do namiotu przyszedł Dumbledore razem z Crouchem seniorem, był już przygotowany. Wcześniej omówił wszystko z przyjaciółmi, a także zdobył niezbędne informacje.
Nawet nie starał się słuchać Dumbledore'a.
- Pierwsza panna Delacour - postanowił młodszy mężczyzna. Dziewczyna zanurzyła dłoń w woreczku, wyciągając miniaturkę smoka. - Walijski Zielony. Teraz pan Krum. Chiński Ogniomiot. Pan Diggory...
Cedrik z wahaniem wylosował swojego smoka.
- ...Szwedzki Krótkopyski. I pan Potter.
Czarnowłosy z kamiennym wyrazem twarzy wyjął Rogogona Węgierskiego.
- ...Węgierski.
- Panie Diggory, kiedy z armaty... - huk przerwał Dumbledore'owi.
Puchon wyszedł poza namiot ze zdenerwowanym wyrazem twarzy.
Następnie pozostali reprezentanci pokazywali, co potrafią.

Zielonooki wyszedł na pole walki, uprzednio rzucając na siebie czary ognioodporne i zwodzące, które ukryłyby go przed oczami stworzenia. Mimo tego, iż zwierzę go nie widziało, ostrożność nakazywała skradanie się.
Umknął za najbliższą skałę. Różdżką wycelował pomiędzy oczy wielkiego istnienia.
- Legilimens! - przedarł się przez banalne osłony, unieruchamiając "przeciwnika". Spokojnym krokiem podszedł bliżej, wziął jajo pod pachę i opuścił "wybieg", rzucając jeszcze niewerbalne Culter na smocze oczy, które były jego jedynym czułym punktem.
Kiedy opuścił stadion, na trybunach rozległa się wrzawa.
- Jak on to...?
- Widzieliście, jak ten smok skamieniał?
- Ciekawe co sędziowie...
Takie i inne rozmyślania dosyć często trafiały do uszu dyrektorów i reszty sędziów.
Pierwszy różdżkę uniósł Karkarow. Zamyślając się jeszcze, wystrzelił z różdżki siódemkę. Półolbrzymka zdecydowała się na piątkę. Dumbledore wybrał ósemkę. Nie podobało mu się zachowanie ucznia. Bagman z zadowoleniem wystrzelił olbrzymią dziesiątkę. Crouch tak samo. Dawało to Harry'emu czterdzieści punktów. Zdecydowanie rozgromił konkurencję. Zaraz zanim ulokował się Krum z trzydziestoma pięcioma punktami. Potem Diggory z dwudziestoma dziewięcioma, a na samym końcu Fleur z dwudziestoma ośmioma.

Poszedł do punktu szpitalnego, aby Pomfrey zobaczyła, iż nic mu się nie stało. Tam zaatakował go Snape.
- W porządku, Harry?
- Tak, panie profesorze - przytaknął chłopak.
- Smoki, co im strzeliło do łba - warczał mężczyzna.
- Chociaż jeden nauczyciel, który popiera moje zdanie - wtrąciła się pielęgniarka.
- Harry! - usłyszeli od wejścia. Ginny rzuciła się chłopakowi na szyję.
- Gin...
- Poradziłeś sobie fantastycznie! Draco i Hermiona też chcieli wejść, ale ich nie wpuścili.
- To jak ty się tu dostałaś?
- Rąbnęłam jednego ze strażników Drętwotą i sobie weszłam - powiedziała beztrosko i pocałowała zaskoczonego bruneta.
- Za to cię kocham - zachichotał.
- Kolejne zadanie dopiero 24 lutego.
- Wskazówka jest w jaju - mruknął Harry.
- Tak. Chodźmy do Pokoju Wspólnego. Pewnie szykują kolejną imprezę.  

Ciemna Strona Złotego Chłopca. /H.P ~ KiminariDonde viven las historias. Descúbrelo ahora