Przez wielki stres szumiało mi w głowie i miałem wrażenie, że nie kontaktuje ze światem zewnętrznym. Wiedziałem jednak, że im szybciej tam wejdę, tym lepiej. Dlatego nie ociągając się więcej, stanowczo popchnąłem drzwi.
Po wejściu do pomieszczenia o ciemnoczerwonych ścianach niepewnie spojrzałem na duże, dwuosobowe łóżko i odetchnąłem z ulgą, a moje serce zostało na swoim dotychczasowym miejscu. Victor i jego (mam nadzieję, że tylko) koleżanka siedzieli razem na łóżku i jedynie rozmawiali. Możliwe, że się spóźniłem, jednak odległość, w jakiej się znajdowali, wskazywała na to, że do niczego między nimi nie doszło.
Obie pary oczu zwróciły się w moją stronę, a ja nie wiedząc, co powiedzieć, po prostu czekałem.
— Chcesz czegoś? — zapytał mnie chłopak, o dziwo spokojnienie.
— Ja... — zaciąłem się — ja tylko... — Chciałem się wycofać, tłumacząc, że przyszedłem tu przez przypadek, lecz wtedy spojrzałem na dziewczynę siedzącą obok Victora i zacząłem mieć wątpliwości. Może powinien zostać tak na wszelki wypadek? Nie wiedziałem, na co się zdecydować.
— To ja już pójdę, dzięki za rozmowę. — Zwróciła się do Victora.
Nachyliła się w stronę chłopaka i pocałowała go w policzek, po czym wyszła z pokoju, rzucając mi jeszcze przelotny uśmiech, który niechętnie, ale odwzajemniłem. Wydawała się miła, ale wyczuwałem w niej zagrożenie. No i dochodziła do tego jeszcze zazdrość... Bardzo duża zazdrość. Ja nie mogłem tak, jak ona podejść do Victora i pocałować go, czy po prostu przytulić. Denerwowało mnie to w niej najbardziej. To, że może zrobić coś, czego ja możliwe, że nigdy nie będę mógł.
— Chodź, Młody. Pogadamy.
Zdziwiony, ale szczęśliwy podszedłem wolno do łóżka i usiadłem na nim koło chłopaka.
— Co tam? — zapytał, kładąc się płasko na satynowej pościeli.
— Nic — odpowiedziałem lakonicznie i poszedłem w jego ślady, także układając się na materacu.
— Jesteś pijany? — Zaśmiał się, patrząc na mnie swoimi błyszczącymi oczami.
— Nie, a ty? — Obaj jednak wiedzieliśmy, że prawda na temat promili w moim organizmie jest inna. Nie byłem do końca trzeźwy, ale ogarniałem, co się dzieje dookoła mnie.
— Nie, raczej nie — Zachichotał ponownie, ale to raczej z powodu mojego zachowania.
— O czym chcesz gadać?
Rzadko kiedy mieliśmy okazje do rozmowy sam na sam. Dlatego ta sytuacja była dla mnie zgoła obca.
— Nie wiem... O wszystkim? —Odwrócił głowę i zaczął wpatrywać się w jeden punkt na suficie z lekkim uśmiechem. — Pamiętasz, jak byłeś w czwartej klasie podstawówki i piłka nam wypadła za ten płot, co odgradzał boisko? Przegrałeś wtedy w papier, kamień i nożyce i musiałeś iść po nią, a okazało się, że było tam pełno pokrzyw, w które dodatkowo wpadłeś.
— Nie śmiej się! — Oburzyłem się, na widok zwijającego się ze śmiechu chłopaka. — Mówiłem wam, że są tam pokrzywy, a wy i tak kazaliście mi tam wejść! Do tej pory omijam te krzaki szerokim łukiem!
— Patrz na plusy. Pokrzywy są bardzo zdrowe. Zrobiliśmy to dla twojego dobra. — Próbował się usprawiedliwić, ale ja wiedziałem, że on i Alexis po prostu czasami lubili się nade mną poznęcać... Co pozostało im po dzień dzisiejszy.
— Śmiej się, śmiej. Może przypomnę ci, jak wpadłeś do tego mini bagna, uciekając przed babcią od domu przy pierwszych drzewach?
CZYTASZ
Młody
Teen FictionVincent jest posiadaczem dwóch braci, wrednego futrzaka i uczuć, które ulokował w niewłaściwej osobie... W osobie, którą zna od lat W osobie, która jest chłopakiem... W osobie, która jest przyjacielem jego starszego brata... Zapraszam do czytania pr...