-Rozdział 1-

8.7K 274 39
                                    

!Bardzo proszę wszystkich ekspertów od mitologii Nordyckiej o uwagę. Postać Frei jest tylko częściowo wzorowana na tej Frei z wyżej wymienionej mitologii. To jest tylko fanfic nie popadajmy w obłęd!

1
Dzień jak co dzień, snuje się korytarzami zamku, gdy nagle zamieszanie straży wybudza mnie z zadumy. Z ciekawością, idę za nimi, by sprawdzić co się stało. Ach...oczywiście to Loki zabawia się Ziemianami. Udaje się na Bifrost, by zobaczyć co też on zrobił. Ukazuje mi się obraz grupy ludzi, chyba to ci sławni Avengers, z Mutantami. Wiedziałam, że to zajdzie za daleko. Loki, już od małego wyrażał chęć zdobywania innych planet ale myślałam że wyrośnie z tego, co mu ci biedni Ziemianie zrobili. Z braku lepszego zajęcia decyduje się tam zajrzeć, może jakoś temu zaradze.
- Mógłbyś zabrać mnie na Ziemię. - poprosiłam Heimdall'a.
- Nie mogę, Odyn zabronił mi wypuszczać Cię poza bramy Asgardu. - Odparł i wrócił do swoich zajęć.
- Oj daj spokój przecież im pomogę, oczywiście zostanie to między nami.
- Dobra ale szybko, i nie rób zamieszania.
Nie wiem czemu ale bardzo lubię tą planetę. Często, czego cały zamek nienawidzi, urządzam sobie tu wakacje, zdarzy się nawet, że bardzo długie. Żyje sobie jak zwykły człowiek pracując i spędzając czas z dziewczyną Thora, miła odskocznia od tego całego burdelu tutaj. Ojciec zapewne ukara mnie szorowaniem latryn jak wrócę, ale cóż czego się nie robi dla innych planet.

Po dłuższej chwili jestem na Ziemi. Stoję na jednym z wieżowców budynków w Nowym Jorku. Kamufluje się, mało kto wie o moim istnieniu, i póki co wole żeby tak zostało. Moje ubrania zastępuje czarna szata, śnieżnobiałe włosy zakrywa kaptur, a twarz maska, jedynie co mi potrzebne do korzystania z umiejętności to dłonie i oczy. Dochodzą do mnie krzyki Thora i resztę jego super ekipy. Czuje podmuch wiatru a zaraz widzę przelatującego nade mną zapewne Iron Mana. Zdążyłam podsłuchać że chcą na centrum miasta wysłać bombę atomową, a z myśli Starka że chcę ją on skierować do portalu. To przecież dla niego misja samobójcza, nie mogę mu na to pozwolić. Mam dużo więcej mocy niż on, więc jest większe prawdopodobieństwo że mi się to uda. Po paru chwilach, w oddali dostrzegam jak Tony leci z tym wielkim czymś nad sobą, to jest moja szansa. Wstałam wzięłam głęboki oddech i wzniosłam się w powietrze. Sprawnym ruchem odbieram mu jego „zdobycz". Odwróciłam się tylko na chwile, Stark skonsternowany zawisł w powietrzu, niestety nie mogłam przekazać mu wiadomości, ponieważ miał na sobie hełm.

- Kim on jest? Co się dzieje?! - Żelazny chłopiec krzyczy do swych towarzyszy.
- Gęba na kłódkę, pamiętaj o naszej umowie. - przekazuje Thorowi w myślach
Ustaliliśmy sobie, że dopóki ja przylatuje tu i udaje normalnego człowieka, mogę przebywać tu incognito. Nie chce bawić się w to całe bohaterstwo z nim, to nie moja bajka. Z reguły jestem tu w ramach odpoczynku od używania moich „ułatwiaczy życia", chociaż dzisiaj zrobiłam wyjątek.
- Przecież nie dasz rady nie wyjdziesz z tego.- odpowiada w ten sam sposób.
- Dam radę, przecież zawsze daje. - odpieram nie do końca pewna własnych słów.
- Stark odpuść! - krzyczy.
- Ktoś mi to wytłumaczy co tu się dzieje?! - wrzeszczy facet z gwiazdą na tarczy.
- Wszystko w porządku to stary znajomy. - Thor uspokaja resztę.

Dobra mam bombę co teraz? Bez paniki trzy szybkie wdechy i lecę do portalu który ciągle jest otwarty nad miastem. Kątem oka widze jak rudowłosa kobieta próbuje go zamknąć.
- Zacznij go zamykać jak będę wlatywać - mówię jej w myślach
Ona tylko kiwnęła głową, chyba sama nie wie co robi. Lecę dalej, zauważam jak Stark probówkę mnie jeszcze dogonić ale jest już daleko w tyle. Loki już w kajdanach, biedy nie wybaczy mi tego... Dobra teraz albo nigdy. Moje tęczówki stają się jeszcze bardziej zielone, a ja przyspieszam. Wlatuje do portalu, w ułamku sekundy odgłosy walki milkną, zostaje tylko błoga cisza. Moje ciało ogarnia chłód gwiezdnej próżni. Nadaje bombie pędu i puszczam ją. Cofam się widzę jak moja droga powrotna maleje. Czuje jak powoli tracę przytomność, przed oczami pojawiają mi się czarne plamy, tracę panowanie nad ciałem
- O NIE NIE NIE... - mdleje

Budzę się na twardym asfalcie, widzę nad sobą mnóstwo głów, przerażający widok. Jak dobrze że nadal jestem zakamuflowana.
- Na szczęście obudzi... - Thor zaczyna ale przypomniał sobie groźbę milczenia.
- To teraz zobaczymy kto jest naszą gwiazdką z nieba. - mówi blondyn po czym zbliża rękę do mojej twarzy.
Jeszcze chwilę leżę w bezruchu by odzyskać siły. Czuje jak powoli się regeneruje, chociaż jest to zaledwie ułamek mojej mocy, nareszcie mogę uciec. Wzbijam się w powietrze i lecę przed siebie. Nie wiem jeszcze gdzie, ale wiem, że muszę jak najprędzej uciec.
- Nie dam mu znowu spieprzyć - słyszę za sobą Starka.
Jego myślenie, że jestem facetem trochę mi schlebia. Przez brak regeneracji Tony siedzi mi na ogonie. Kieruje się do lasu z nadzieją, że tam uda mi się go zgubić. Lawirujemy tak pomiędzy drzewami. Nagle czuje, że coś, a właściwie ktoś mnie łapie za nogę. Trafiłam w drzewo i znowu ląduje na ziemi, przede mną staje ucieszony Stark.
- Co zasilanie ci się skończyło? - pyta zapewne z uśmiechem na ustach.

Powiedzmy... Przewracam oczami. Nie mam pojęcia co mam zrobić.

- Gwiazda spadła i rozbiła się w lesie, wysyłam wam lokalizacje. - Przekazuje.

- Iron man zbliża się do mnie coraz bardziej.

- Przyjrzyjmy ci się. - mówi podnosząc hełm

Łapie kontakt wzrokowy z jego brązowymi tęczówki, i to daje mi okazję do zajrzenia w jego umysł. Daje sobie jeszcze chwile na regeneracje i odlatuje pozostawiają Tony'emu pustkę w głowię. Kurde i co teraz? Nie mogę jeszcze wrócić do Asgardu, zbyt dużo się tu stało, a z drugiej strony muszę jak najszybciej przestać zwracać na siebie uwagę. Lecę zatem w ustronne miejsce, ściągam kamuflaż na rzecz casualowych jeansów i bluzy. Przekonuje recepcjonistę pobliskiego hotelu, żebym mogła „przetestować" przez parę dni pokój hotelowy są darmo. Po czym oczywiście tylko z małą pomocą moich wspomagaczy załatwiam sobie transport do LA.

Parę dni później...
Wsiadam do samolotu, zajmuję miejsce i czekam na start. Zamykam oczy i zasypiam... Budzi mnie głos głośników proszący o zapięcie pasów, zaraz lądujemy. Maszyna gładko osiada na ziemi. Wstaje kieruje się do wyjścia. Dobra teraz potrzebuje samochody, i jak na życzenie przede mną ukazuje się wypożyczalnia aut. Wchodzę do budynku i mam wielki dylemat jaki samochód wybrać coś małego i nie rzucającego się w oczy czy duże luksusowe auto. Pierwsza opcja jest trochę nie w moim stylu ale wolę pozostać incognito. Decyduje się na skromne Audi A6. Po podpisaniu wszystkich dokumentów, przekonania sprzedawcy, że za wszystko zapłacę później, wyjeżdżam na drogę, kierując się do Jane. Przypominam sobie że jeszcze jedna rzecz mi jest niezbędna, a mianowicie komórka,
Zmieniam więc kurs na sklep z elektroniką i „kupuje" sobie jakiś telefon. To ostatnia rzecz jaką sobie załatwiam, od teraz żyje uczciwie, obiecuje sobie. Wreszcie staje przed domem mojej przyszłej szwagierki. Parkuje, pukam, drzwi się otwierają, a za nimi brunetka
- Freya? Co ty tu robisz? Nie powinnaś być w Asgardzie z Thorem zabrali tam Lokiego. Widziałam cię w telewizji! - Powiedziała Jane jak tylko mnie ujrzała.
- CZEŚĆ Jane jak miło cię widzieć, mogę wejść? - odpowiadam trochę z ironią.
- Oczywiście rozgość się ale musisz mi to wszystko wytłumaczyć ?
- Na razie nie mogę wrócić do Asgardu muszę poczekać aż to wszystko teochę ucichnie, a nie mam tyle pieniędzy żeby zatrzymać się w hotelu czy mogłabym...
- Tak tak zostań na ile chcesz, ale śmiesznie słyszeć z twoich ust, że cie na coś nie stać... Chcesz coś do picia? – przerywa mi wskazując na sofę.
- Herbaty, dziękuje. A co do pieniędzy to wiesz sama jaką mam umowę z twoim facetem. Poza tym już i tak przesadziłam..
- Ale musisz mi się jakoś odwdzięczyć, i już nawet wiem jak. - przerywa ciszę.
- Oczywiście, cokolwiek chcesz. - odpowiadam bez wahania.
- W sobotę jest bankiet dobroczynny, a nie chce iść sama.
- Dobrze powiedz tylko kto to urządza.
- Ogólnie to Stark, ale...
- O nie! Dobrze wiesz że nie chcę się spoufalać z tą organizacją. - Przerywam jej.
- Wiedziałam że to powiesz, nie chcę cię do niczego zmuszać ale jesteś mi to winna, poza tym wyjście do ludzi dobrze ci zrobi. - Napiera. - Poza tym wiesz, że - Avengersi to niezłe ciacha. Oczywiście nie takie jak twój brat, on jest jedyny w swoim rodzaju.
- Dobra dobra, zastanowię się, a poza tym nie mam się w co ubrać a to już za trzy dni...
- Freya akurat zakupy to najmniejszy problem. - Mówi z entuzjazmem.

Opowiedziałam jej kilka ploteczek z Asgardu. Jak trafiłam do Nowego Jorku i co tam właściwie robiłam. I tak zastal nas dość późny wieczór.

BoginiWhere stories live. Discover now