Rozdział 10

2.8K 125 49
                                    

 Następnego dnia jedziemy z Tonym po moje rzeczy do Jane, dojeżdżamy czuje energie...

-Co jest? - pyta Stark.

-Czuje jakąś energię albo jest u niej Thor albo zapowiada się burza.

-Zaraz się okaże. - mówi wychodząc z samochodu.

Idę za nim pukamy drzwi otwiera nam Jane.

-Cześć chyba nie jest to najlepszy moment... - nie kończy bo widzę już za jej plecami Thora.

-Bez przesady to tylko mój brat - wchodzę bez zastanowienia.

Thor stoi w milczeniu.

-Cześć. - witam się.

Nie odpowiada.

-Przecież Odyn nic ci nie zrobi za rozmowę ze mną a nawet gdyby to jest małe prawdopodobieństwo że akurat teraz patrzy.

-Nie odzywaj się dobrze zhańbiłaś nasz ród przed całym krajem.

-Ja po prostu...

-Milcz przybłędo nie chce cię widzieć.

-Ej mięśniaku nie pozwalaj sobie. - zwraca mu uwagę Tony.

-To że sypiasz z moją siostrą nie daje ci prawa do zwracania mi uwagi.

-Daj mu spokój o nie ma z tym nic wspólnego.

-Nie ma? to dla kogo uciekłaś?

-Ale to była moja decyzja.

-Ta.. cała rodzina patrzyła jak zabawiasz się ze Starkiem.

-Co o czym ty mówisz?

-No tak kiedyś ojciec chciał sprawdzić co u ciebie i zrobił to w nieodpowiednim momencie i od tamtej pory byłaś pod stałym nadzorem były jeszcze szanse że jak wrócisz to zmienisz zdanie...

-Wy podłe sukinsyny...

-Nawet nie próbuj.

-Bo co użyjesz na mnie swojej zabawki?

-Nie prowokuj mnie! - mówi unosząc młot.

-Na mnie podnosisz rękę? Całe dzieciństwo razem i teraz chcesz tak to zniszczyć?

-Ty już dawno to zniszczyłaś. - krzyczy i ciska we mnie młotem w ułamku sekundy przemieniam się i zatrzymuje go tuż przed moim nosem.

-Jak to skąd ty masz moc Odyn ci jej nie zabrał?

-A co cie to obchodzi? Przecież sam już nie uważasz się za mojego brata?

-Po prostu jestem ciekawy...

-Ta jasne po prostu nie chcesz żebym puściła z dymem całego Asgardu.

-Nie byłabyś w stanie.

-Owszem byłabym mam teraz więcej mocy niż sobie wyobrażasz ale nie zrobię tego nawet po tym wszystkim nie podniosę na ciebie ręki bo nadal uważam że jesteśmy rodziną...

Mówię, biorę rzeczy, wychodzę i ciskam jego młotem o podłogę.

-Przykro mi.. - zaczyna Tony.

-Już dawno pogodziłam się z faktem że tam nie wrócę, ale dziękuję - odpowiadam starając się uśmiechnąć.

Wracamy w milczeniu do domu.

* * *

Kilka dni później

Tony dzisiaj wraca ze swojej dwudniowej delegacji, chciał żebym została i trochę się tu zadomowiła, tak więc zrobiłam. Czekam już na niego w garażu ubrana w seksowną sukienkę siedzę na masce jednego z jego samochodów. Wreszcie jest mój żelazny książę, parkuje i wysiada ze swojego Audi.

BoginiWhere stories live. Discover now