Rozdział 9

2.9K 273 82
                                    


Tygodnie i dni mijały, a spraw dalej nie było...

Sherlockowi czas dłużył się niemiłosiernie, naprawdę. W ciągu dnia potrafił tylko zatruwać życie biednego doktora (choć sam nazywał to "urozmaicaniem" go). Watson z trudem znosił humory detektywa, ale z drugiej strony go rozumiał. Holmes się najzwyczajniej w świecie nudził. John to rozumiał bardzo dobrze, ponieważ sam niegdyś czuł się podobnie, gdy jeszcze mieszkał sam.

Mimo wszystko Watson chciał mu pomóc z dwóch przyczyn. Pierwsza - ponieważ nie lubił patrzeć na swojego przyjaciela w takim stanie, było mu go szkoda. No i druga, ważniejsza - ponieważ znudzony Sherlock, to wkurzający Sherlock, a ten strasznie działa Johnowi na nerwy.

- Sherlocku, patrzysz na mnie od dwudziestu pięciu minut, przestań - John starał się czytać książkę w spokoju, ale nie mógł się skupić, gdyż ciągle czuł na sobie przenikliwy wzrok Holmesa. Sherlock go dedukował, znowu. Od pewnego czasu robił to coraz częściej. Potrafił nawet spędzać nad tym całe godziny.

- Byłeś na randce, godzinę temu. Pachniesz perfumami, bardzo tanimi perfumami. Ma okropny gust. Jest biedna, ale stara się to ukryć. Byliście w restauracji, oczywiście ty zapłaciłeś bo ona "przypadkowo" zapomniała portfela. Potem poszliście do niej, a ty...

- Sherlock!

- Naprawdę oglądaliście Batmana? Jakie to oklepane.

- Sherlock przestań! - John wzburzony odłożył książkę na stolik.

-Czemu? Nudzę się, wiesz to. Czemu więc chodzisz na randki, kiedy ja się tutaj nudzę? Dlaczego zostawiasz mnie tu samego, podczas gdy sam robisz coś ciekawego? To niesprawiedliwe John, bardzo niesprawiedliwe.

- To porób coś! Czy ja Ci tego zabraniam? Wyjdź do ludzi, idź do teatru, kina, cokolwiek! - John odetchnął i wstał z fotela - Przecież możesz coś robić, a ty tylko leżysz i się użalasz! - Doktor rozmasował pulsujące skronie, przymykając oczy.

- Kino? Och John, ja potrzebuję rozrywki wartej mojej uwagi, tego typu tanie 'rozrywki' podczas których siedzisz z ludźmi, którzy jedzą i śmiecą, nie umiejąc się zachować są dla idiotów. Nuda, John.

Doktor znów poczuł się urażony, w sumie nic nowego, prawda?

- Sugerujesz, że jestem idiotą, tak? - Watson spojrzał na niego, jego twarz wyrażała złość pomieszaną ze smutkiem i zawodem. Detektyw wyłapał to ostatnie niemal od razu. Zawód, zawód... Czemu John był zawiedziony? Czym? Kim?

I wtedy do niego dotarło, John był zawiedziony nim. Detektyw nigdy nie przejmował się tym, jak ludzie się przez niego czuli. Miał to gdzieś. Nigdy nie obchodziło go niczyje zdanie na jego temat, ale teraz było zupełnie inaczej. To było dziwne, Sherlock sam się przeraził. Poczuł ucisk w okolicy serca, czemu?

Nie, to nie możliwe, pewnie ma zwidy... Głód narkotykowy? Nie? Musi być jakieś logiczne wytłumaczenie zachowania jego organizmu... Przecież on nie ma uczuć. Nie może... Nie możliwe żeby je miał... Prawda?

- John... - Sherlock nie wiedział co ma w tej sytuacji powiedzieć. Normalnie odpowiedziałby twierdząco, ale teraz miał swego rodzaju blokadę. Wiedział, że zrobił już Johnowi wystarczającą przykrość, mimo że nie taki był jego cel. Nie chciał mówić nic więcej, bo wiedział, że to tylko pogorszyłoby sytuację. Po raz pierwszy nie odzywał się, tylko milczał wpatrując w doktora z przerażeniem w oczach, związanym z tym co właśnie sobie uświadomił.

Dalej nie był pewny niczego. To co się właśnie działo, było dla niego nowe i... dziwne. Nie spodziewał się takiego obrotu spraw. Nigdy nie pomyślał, że mógłby się do kogoś przywiązać, lub broń boże zaprzyjaźnić, ale stało się, a on nie mógł nic na to poradzić.

Cause you are the only one [Johnlock/Mystrade]Where stories live. Discover now