Minęło kilka dni od ich ostatniego spotkania, a Gregory ponownie rzucił się w wir pracy, zapominając o tym, że kiedykolwiek posiadał jakiekolwiek wolne w swoim życiu.
Jednakże, po ostatnim spotkaniu z Mycroftem na koniec uzyskał jego numer telefonu, w razie gdyby znów mieli jakiś problem w śledztwach, gdyż Sherlock postanowił olać swoje ulubione zajęcie, nie pojawiając się przy sprawach od kilku dni. Nieco zdziwiło to większość Scotland Yardu, ale Sherlock nie odbierał nawet telefonu, ani nie odpisywał, a w magiczny sposób John też przestał być dostępny. Stwierdzili więc, że nie mają czasu na kolejne wybryki młodszego Holmesa, skupiając się tym samym na swojej pracy bez jego pomocy, niestety bądź stety. Bądźmy szczerzy, były tego i plusy i minusy. Tych drugich, także niestety, było więcej, a raczej, znaczyły więcej.
Dlatego też numer do starszego z braci był więcej niż zbawienny w momentach takich jak ten, gdyż mógł do niego wysłać wiadomość, pokrótce opisując sytuację, a już po kilku sekundach dochodziła odpowiedź z albo podpowiedzią, albo wyjaśnieniem.
Jednak Mycroft nie chciał podawać im wszystkiego na talerzu, wolał, by sami wytężyli umysły i wyjaśnili sprawę, w końcu to była ich praca. Więc dawał im po prostu podpowiedzi, nie zawsze tak przejrzyste, jakby chcieli, ale bądź co bądź, lepsze to niż nic. No i oczywiście pomagały.
Ale, ale, mężczyźni nie używali możliwości wysyłania do siebie wiadomości tylko w ten sposób, chociaż od tego się zaczęło.
Potem jednak przeszło na... Zwyczajne rozmowy, chociaż Mycroft akurat odpisywał rzadziej, ale to zrozumiałe. A zaczęło się od zwykłego pytania "Jak Ci mija dzień", które po jakimś czasie odważył się wysłać Greg. Ciekawiło go to, a po drugie... Chciał w jakiś sposób zacząć z nim rozmowę, bo lubił z nim rozmawiać, po prostu. I chociaż bał się, że ten to albo zignoruje, albo stwierdzi, że głupim jest rozmawiać przez wiadomości, zaskoczył się, gdy uzyskał odpowiedź pozytywną, wraz z tym samym pytaniem skierowanym do niego.
Wywołało to także nieduży uśmiech na jego ustach, bo mówiąc szczerze, nie spodziewał się takiego obrotu spraw. No i skończyło się na tym, że coraz częściej pisali o sprawach przyziemnych, odciągając siebie nawzajem od pracy, jednakże żadnemu z nich to nie przeszkadzało ani trochę. Pozwalało im się to odprężyć i myślami przejść na kompletnie inny tor.
I w końcu nie czuli się aż tak samotni, wiedząc, że mają z kim porozmawiać, a to najważniejsze, prawda? Dla obojga było to ważne.
I tak oto siedzący w fotelu i pracujący Gregory Lestrade wpatrywał się ukradkiem co jakiś czas w ekran swojego małego telefonu, stukając szybko w klawisze, by odpisać na wiadomość od Mycrofta, który robił praktycznie dokładnie to samo, ale w swoim gabinecie.
***
Czas płynął dalej, w tym czasie zbliżały się także urodziny Gregory'ego. Mycroft o tym wiedział, bo już na samym początku ich znajomości dowiedział się o nim wszystkiego, z czasem odkrywając kolejne szczegóły, gdy widywał się z nim na żywo.
Mycroft czuł w pewnym stopniu, że powinien coś zrobić z tym faktem, a z drugiej strony po prostu chciał. Widział też, jak inspektor jest zmęczony pracą, że przydałby mu się odpoczynek, ponownie. A Mycroft wiedział coś o byciu wykończonym przez pracę. Nie ważne co, nie możesz jej porzucić, bo są ludzie, którzy na Tobie polegają. Nie ważne jak bardzo chciałbyś to czasem po prostu rzucić w cholerę, wiesz, że nie możesz. Nie wolno Ci zawieść tych ludzi.
To świat dorosłych, świat pełen obowiązków, zobowiązań i odpowiedzialności za dosłownie wszystko co robisz. Mycroft i Gregory byli odpowiedzialni, udowadniając to swoją pracą. Mimo iż oboje często mieli ochotę to rzucić. Nie mogli. Nikt nigdy nie powiedział, że świat dorosłych będzie łatwy i usłany różami, a przetrwanie go będzie jak przejście po czerwonym dywanie.
Na każdym kroku powtarzane jest, że bycie dorosłym jest trudne i musimy być przygotowani by w nie wkroczyć, niestety.
Starszy Holmes stwierdził więc, że chce zrobić coś miłego, co poprawiłoby Gregory'emu humor, taki gest, bo dlaczego nie? Skoro byli już czymś w rodzaju przyjaciół, chociaż żaden z nich w sumie na głos tego nie powiedział, to oboje tak się czuli, to czuł także pewne zobowiązania względem tego.
Przyjaciele robili sobie niespodzianki na urodziny, czy to nie dziecinne? Mycroft sam nie wiedział co o tym myśleć, po prostu chciał zrobić dla inspektora coś miłego, nie trzeba chyba tego tłumaczyć?
Chciał po raz kolejny zobaczyć jego szczery i ciepły uśmiech, który roztopiłby i najtwardsze lody, tak jak sprawiał, że Mycroft czuł dziwne ciepło w klatce piersiowej. Jakby jego zlodowaciałe serce także wytapiał, ale czy to było w ogóle możliwe?
Kto wie, może tak właśnie miało z nimi być. Gregory uwydatniał w Mycrofcie stronę, od której sam siebie nie znał. Okazywał przy nim więcej emocji, a raczej, jakiekolwiek emocje, o co nikt by go nie podejrzewał w żadnej sytuacji. A tu proszę, zjawia się jedna osoba, zupełnie obca na początku, a Mycroft nie może zaprzeczyć, że już od początku połączyła ich jakaś więź, przez co też starszy z Holmesów zaczął się bardziej otwierać na świat, o co sam siebie by nie podejrzewał.
Po wszystkich zdarzeniach jakie miał w całym swoim życiu, nawet nie spodziewał się, że jeszcze kiedyś będzie czuł się tak jak teraz, a mógł powiedzieć, że się cieszył. Wróciło do niego to uczucie szczęścia, które jeszcze niedawno uznawał za głupie i niepotrzebne, teraz jednak stwierdził, że jest ono piękne i był Lestradowi wdzięczny, że pozwolił mu znowu czuć się w ten sposób.
Uwolnił go z własnej klatki beznamiętności, pomógł znowu się otworzyć, przez co Mycroft chciał się odwdzięczyć, bo zaczął widzieć świat inaczej, w lepszy sposób, a czy to źle?
Jednakże miał problem, bo nie wiedział co może zrobić dla Gregory'ego, a bardzo mu zależało, by to było coś specjalnego, wyjątkowego, tak samo jak był dla Mycrofta sam inspektor. Był wyjątkowy, inny od wszystkich, coś do niego po prostu przyciągało i sama krótka wymiana zdań potrafiła wywołać uśmiech, ten szczery, na ustach już dawno nie uśmiechającego się szczerze Mycrofta. Przywykł do sarkastycznych uśmiechów. Prawie zaczął z nich słynąć.
Został mu jeszcze tydzień na wymyślenie i stwierdził, że da sobie jeszcze dwa dni na rozmyślania. Musiał coś zorganizować, a czasu było niewiele. Liczył też na to, że uda mu się wymyślić coś, co nie zawiedzie jego samego, a co za tym idzie, ucieszy Gregory'ego. To było najważniejsze, by ten się ucieszył. Nic więcej się nie liczyło w tej sytuacji.
Uśmiech Gregory'ego i jego wdzięczność wynagrodzi mu wszystko przez co by przeszedł jeszcze w swym życiu. Wszystkie smutne i gorsze okresy.
Jeszcze chwila i się zakocha....
Nie. Wróć, nie możliwe. Nie powiedział tego.
Momentalnie wziął głęboki wdech, zapominając o słowach o których pomyślał przed chwilą. Nie mógł o tym pomyśleć, to było... Bardzo nie na miejscu, prawda? Takich myśli nie powinien mieć nigdy, ale niestety... Coraz częściej zaczynały się zdarzać.
I dlaczego?
To fakt, Greg był... Dosyć atrakcyjny, a nawet i kompletnie inny od innych mężczyzn, oczywiście w dobrym znaczeniu, bo Mycroft nigdy nie widział nikogo takiego. Może i to go fascynowało w inspektorze, a może... Nie. Nie mógł myśleć w ten sposób.
Ale czy da się oszukać to, co w większości sytuacji jest już nieuniknione?
***
WENA WRÓCIŁA, WIĘC JA TEŻ!
Zbliżamy się do końca niedługo moi drodzy, bądźcie gotowi!
VOCÊ ESTÁ LENDO
Cause you are the only one [Johnlock/Mystrade]
Fanfic- To było fantastyczne! - Wypowiedział zafascynowany blondyn. Sherlockowi odjęło mowę, serce zabiło mu szybciej i przez ułamek sekundy można było zobaczyć nikły uśmiech na jego ustach, zanim znowu nałożył na siebie swoją maskę obojętności. - To nie...