Nie jest człowiekiem

4.5K 346 88
                                    

Wychodzę ze szkoły smutna i jednocześnie szczęśliwa. Lekcje dosyć szybko mi minęły, ale nie pociesza mnie fakt, że zostały mi jeszcze cztery dni nauki. Przystaję przed wejściem i bujam się na palcach w przód i w tył. Właściwie nawet nie muszę szukać osoby, z którą dziś się umówiłam, można go dostrzec z samego końca drogi. Ludzie za mną cichną i delikatnie spuszczają głowę, a ja odwracam się na pięcie aby zobaczyć, kto lub co spowodowało takie poruszenie. Akashi idzie powoli obok reszty drużyny koszykarzy. Dostrzegam tam śmiejącego się i szturchającego wysokiego chłopaka w bok Hayame. Widząc mnie delikatnie się uśmiecha. Akashi spogląda na mnie z góry, a ja lekko się kłaniam pod wpływem presji.

   - Do widzenia Akash-san! - Wręcz piszczę i spoglądam na niego kontem oka. Kiwa delikatnie w moją stronę głową .

   - Aria, nie zdążyłem ci powiedzieć, żebyś jutro do mnie nie przychodziła, ponieważ jest zebranie samorządu uczniowskiego, ale widzę cię w środę. - Mówi i odchodzi pogrążając się w rozmowie z wysokim, długowłosym chłopakiem. Uśmiecham się szeroko, dawno nie czułam takiej satysfakcji. Będę mogła znowu przyjść do Akashiego i z nim zagrać.

   - Czy tu musi być tak dużo ludz... cholera, patrz gdzie łazisz, jestem tak mały, że mnie nie widać?! - Taiga wręcz krzyczy na jakiegoś dzieciaka mniejszego od niego z kilkadziesiąt centymetrów, a ja uderzam się otwartą dłonią w czoło. Chłopka do mnie podchodzi i mruży swoje oczy, co dość śmiesznie wygląda. Słyszę ciche szepty za sobą: Ej, to nie ten co wygrał z Akashi-san?

  Krzywię się na te słowa. Mimo że przyjaźnię się z czerwonowłosym, uważam, że Akashi musiał mieć powód, żeby przegrać. Zaciskam delikatnie dłonie w pięści, ale po chwili się opamiętuję. Niby kim ja jestem, żeby być adwokatem Akashiego? Żałosne.

   - Idziemy czy tak dalej stoisz? - Mówi olbrzym i rozgląda się dookoła zdenerwowany. No tak, pan Brew znalazł sobie dziewczynę i dziś poprosił mnie o pomoc w znalezieniu dla niej prezentu na urodziny. Właściwie nie ma zielonego pojęcia, jak można lecieć na takiego łakomczucha, ale to nie mój wybór.

   - Chodź. - Odpowiadam i podaję mu swoją teczkę. Prycha głośno, ale zabiera ją ode mnie, a ja szeroko się uśmiecham. Idziemy ramię w ramię i nie odzywamy się do siebie. Właściwie przydałaby mi się pogawędka, może przestałabym ciągle myśleć o Akashim...

  Dobra, muszę się ogarnąć.

  Poznałam Taige w Stanach. Zamieszkałam tam z mamą, kiedy moi rodzice się rozwiedli. Było mi bardzo ciężko, nie potrafiłam nikogo znaleźć, ale pewnego dnia spotkałam chłopaka, który mówił po japońsku z prześmiesznym angielskim akcentem. Spytał się wtedy, co tak na niego się patrzę. Pamiętam, że przez jego poważną minę i ton głosu wybuchłam śmiechem opluwając go przy tym herbatą. Od tamtej chwili się przyjaźnimy i bardzo się ucieszyłam, kiedy się dowiedziałam, że przyjeżdża do Japonii.

  Wchodzimy do autobusu i zajmujemy ostatnie miejsca.

   - Jak dałeś radę przyjechać? - Pytam się, a on wzrusza ramionami i wyciąga z torby hamburgera.

   - Zwiałem z lekcji. Oczywiście trenerka się będzie czepiać, ale nie wywali mnie. Kuroko też chciał iść... ale zniknął mi z oczu przy tym tłum...

   - Tu jestem.

  Podskakuję na siedzeniu i zaczynam wrzeszczeć na cały głos. Kilka pań odwraca się w moją stronę złe i przykładają palce do ust pokazując, abym była cicho. Spoglądam na siedzenie naprzeciwko mnie i dostrzegam niebieskowłosego popijającego waniliowy shake. Patrzy się na mnie bez jakiegokolwiek wyrazu, a ja próbuję uspokoić rozszalałe serce. Już pierwsze dnia, kiedy go poznałam, zrozumiałam, dlaczego mówią, że jest przerażający.

Absolut// Akashi SeijuroOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz