Ten pierwszy: Rozdział V

973 78 5
                                    

Poranek był przytłaczający. Isabelle leżała na swoim miękkim łóżku w dormitorium, ale nie była to miękkość, którą miała w swoim domu. To posłane było twardsze od tego, w którym zawsze zatapiała się we śnie w pokojowym zaciszu. Blondynka miała otwarte oczy, ale były one zmęczone, koszula nocna lepiła się do jej ciała przez spocone ciało, które leżało po przespanych trzech godzinach. Spoglądając na zagłówek łóżka widziała sowę siedzącą nad jej głową, a oczy jej skierowane na twarz dziewczyny. Isabelle wmawiała sobie, że ciężka noc jest spowodowana stresem oraz nowym otoczeniem, do którego nie mogła się przyzwyczaić. Żyjący trup próbował się podnieść ze swojego posłania, lecz skutki tego czynu były wyczuwalne od razu - ból głowy. Pierwsze dni zawsze są trudne, zwłaszcza jeśli świat nie współgra z twoimi oczekiwaniami. Ciężkie szare chmury sunęły się powolnym tempem na niebie, dając przygnębiający nastrój. 

Szybkie odświeżenie pomaga człowiekowi przetrwać większość poranka, schodząc na śniadanie Isabelle nie była pełna energii, ale wiedziała, że musi się zebrać do kupy i skupić się na tym co jest naprawdę istotne - na nauce. Przy stole siedział już jej brat, który przywitał ją ciepłym uśmiechem zapraszając gestem dłoni, aby dołączyła  do niego oraz jego znajomych. Ludzie siedzący wraz z jej bratem to ci, których Isabelle poznała wczoraj. Nie widziała w nich niczego specjalnego, nie interesowali jej ani z wyglądu, ani z rozmów, które wczoraj przeprowadzili. Nie miała też ochoty odpowiadać na pytania typu "dlaczego nie przyszłaś do szkoły od razu z Draco?"; "dlaczego zdecydowałaś się tutaj przenieść?"; "jak możesz być niezadowolona będąc w Hogwarcie?". Isabelle czuła się wypompowana, zdecydowanie w jej odczuciu ludzie za bardzo dociekali o rzeczy, które i tak nie zmienią ich życia. Przez głowę przewinęła się jej myśl, że być może szukają oni dowodu na złe metody wychowawcze jej ojca, albo szukają potwierdzenia na okoliczne plotki od samego źródła. Obserwacja innych stała się nowym zajęciem Isabelle, odkąd tylko przekroczyła próg. Nie umknęło jej jednak, że kiedy tylko weszła do Wielkiej Sali, ma poczucie, że ktoś ją ciągle obserwuje. Dziwne uczucie nie pozwalało jej na kompletne skupienie, kiedy nagle zimna dłoń dotknęła jej nadgarstka, popatrzyła przed siebie i dopiero wtedy zorientowała się, że naprzeciwko siedzi miły chłopiec z wczoraj - Blaise Zabini. 

– Wszystko okej? – zapytał z pocieszającym uśmiechem. Miał białe zęby, ale nie to przykuło główną uwagę blondynki. Wpatrując się w brązowe tęczówki poczuła jak się lekko w nich zatapia. Nie chcą wyjść na niegrzeczną, za zbyt długie zwlekanie z odpowiedzią przytaknęła głową. 

– Mam za sobą słabo przespaną noc – odwzajemniła uśmiech – Nie spałam za dobrze, przyzwyczajam się jeszcze do nowego otoczenia i jest mi tak... – przewała na chwilę szukając odpowiedniego słowa, jednak Blaise był szybszy.

– Ciężko – jego śliczne oczy spotkały się z tymi w odcieniu zimnej szarości. Isabelle nie odpowiedziała mu już. Chłopiec wyprostował się na krześle puszczając dłoń blondynki, jak na gust Isabelle trzymał ją trochę za długo. Siedząc w ciszy słuchali wokół siebie rozmów oraz niekiedy śmiechów innych uczniów, także przy innych stołach. 

Ślizgoni kierowali się właśnie w stronę siódmego piętra, gdzie miały się odbyć pierwsze zajęcia z wróżbiarstwa. Wraz z nimi podążali tam także uczniowie domu lwa. Trzymając się lekko z boku Isabelle, miała towarzysza Blaise'a, który sprawiał, że czuła się trochę lepiej pośród tego wszystkiego. Mimo, że wcześniej nie dostrzegała w nim nic interesującego, to teraz czuła, że mogłaby rozmawiać z nim godzinami. Chłopak opowiadał jej o swoim życiu oraz rodzinie. Mówił jej o szkole oraz tym, że pewnego dnia się zaaklimatyzuje, wspominał także o profesorach. Opowiadał o każdym nauczycielu u kogo warto odpuścić, a kto jest wymagający i lepiej być systematycznym. Blondynka kiwała głową na potwierdzenie, że słucha i słuchała. Od czasu do czasu wspominała o swojej opinii na dany temat. Miło było posłuchać kogoś obcego, kogoś kto "nie ocenia po nazwisku". Blaise był z rodziny czysto-krwistych dlatego nie przeszkadzały mu rozmowy z Isabelle. Jednak prawdopodobieństwo tego, że nigdy by na nią nie spojrzał jeśli byłaby w innym dom, był bardzo duża.

I had to be perfect | George WeasleyWhere stories live. Discover now