Rozdział 22

275 16 0
                                    

Suzan
  Wróciłam do domu taksówką za ostatnie grosze jakie przy sobie miałam. Nie pożegnałam się z nikim , chyba , że ostra wymiana zdań z Victorem była pożegnaniem.
  Słuchając tego co mi mówił czułam się jak ostatnie ścierwo. Czy rzeczywiście tak o mnie myślał? Z resztą, to już nie miało znaczenia. Weszłam do domu jak gdyby nigdy nic, na szczęście nikogo w nim nie było. No cóż to mi tylko ułatwiło sprawę. Szybko dopakowałam do mojej walizki więcej ubrań, kosmetyczkę i wszystkie oszczędności. Naliczyłam ich około 2000 zł. Powinno wystarczyć na miesiąc , a w tym czasie miałabym czas by znaleźć sobie odpowiednią pracę. TAK , ZAMIERZAŁAM UCIEC Z DOMU.
  Już dawno proponowano mi wyższą szkołę poza miastem , jednak nie zdecydowałam się na nią. Nie chciałam opuszczać bliskich, a zwłaszcza Vica. Teraz jednak miałam inny poglądna to wszystko.
   Napisałam krótki list i położyłam go na stole w kuchni. Wzięłam klucze i wyszłam z domu. To był już koniec. Teraz nie było odwrotu.

Victor
Siedziałem dalej samotnie w pokoju. Zastanawiałem się nad wszystkimi co wydarzyło się tu w ciągu ostatnich 5 godzin , bo właśnie tyle minęło od  wyjścia Suzan.
  W między czasie przyszło do mnie wiele osób. Wszyscy pytali gdzie moja towarzyszka, a ja za każdym razem odpowiadałem , że musiała szybko jechać do domu. Niby nagły wypadek.
  Dumając tak nad własnym życiem mój telefon zawibrował. Spojrzałem na ekran. Jedna nieodczytana wiadomość od: Mama Su.

Victor, czy jest z tobą Suzan? Parę godzin temu napisała mi , że wraca do domu, ale właśnie do niego weszłam i nigdzie jej nie ma , a w kuchni zostawiła list, że wyjeżdża do Beacon Hills. Czy to oznacza, że się zaręczacie??? Oddzwoń szybko ;)

  Otworzyłem szeroko oczy i trzy razy przeczytałem wiadomość jeszcze raz, lecz dopiero za piątym razem zrozumiałem co planowała Su. Chciała pozbyć się przykrych wspomnień i wyjechać. Zapomnieć o mnie. Bo ją skrzywdziłem. Mimo wszystko nie mogłem na to pozwolić.
   Wybigłem prędko z budynku i dosłownie wskoczyłem do samochodu, niestety nie chciał odpalić.
-No dajesz ,Proszę cię, odpal , odpal - mówiłem siłując się z silnikiem. - Ty kupo złomu! - Wykrzyczałem uderzając w kierownicę i dopiero wtedy magicznie samochód odpalił. Z wielkim piskiem opon pojechałem na przystanek autobusowy do Beacon Hills. Teraz liczyła sie każda minuta.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
   Pogoda była, paskudna. Padało, co bardzo utrudniało mi prowadzenie samochodu, lecz nie powstrzymało mnie to przed dalszą jazdą.
   Będąc już na przystanku wyszedłem z auta. Byłem w samej koszuli więc w mgnieniu oka zrobiłem się cały mokry.
  Rozejrzałem się wokół mając nadzieję , że Suzan jeszcze nie odjechała. W oddali zauważyłem ciemną , smukłą postać , trzymającą w dłoni parasol. Podszedłem bliżej i rozpoznałem w niej moją dziewczynę.
- Suzan! Suzan nie rób tego! - dziewczyna odwróciła się.
- Victor? Czego ode mnie chcesz?!
- Suzan Proszę Cię. Ja nie chciałem cię w żaden sposób zranić, po prostu byłem zdenerwowany.
- Wiesz co? W dupie mam twoje przeprosiny! Czemu miałabym ci wybaczyć?! - krzyczała do mnie oddalona o jakieś 10 m. Podszedłem do niej powoli. Wystraszyła się, i zrobiła krok do tyłu.
- Bo cię kocham.

~

No dobrze Moi Drodzy! Powoli zbliżamy się do końca tej opowieści (po publikacji tego odcinka pojawi się epilog), ale spokojnie , już pracujęnad kolejną historią, która mam nadzieję, że wam się spodoba. :)

Autobusowy Chłopak Where stories live. Discover now