- Stary, a co to za laska? - Ashton cały czas zadawał Luke'owi pytania, na które blondyn najwidoczniej nie miał ochoty odpowiadać. - Lukeeeeee, co to za laska obok ciebie siedzi nooo! - powtórzył nieco głośniej.
- To Samantha. Nie poznajesz? - odparł nareszcie. Pijany Irwin, to natrętny Irwin.
- Samantha, Samantha, Samantha... - zaczął powtarzać moje imię pod nosem. - A! Ta Samantha, co mówiłeś, że jest taka piękna i, że będziecie mieli stadko takich małych smrodków w pieluchach, i że będziecie razem do końca życia?! - wykrzyknął radośnie, a Luke uderzył się otwartą dłonią w czoło. - Czyli to ona? Ups, sorry. - zachichotał ja mała dziewczynka.
- Dobra, wysiadaj. Jesteśmy na miejscu. - odezwał się Luke i uprzednio wyciągając kluczyki ze stacyjki wysiadł z auta.
Chwilę po tym także wyszłam na zewnątrz. Zostało nam tylko poczekać na Ash'a. Chłopak zaplątał się w pasy bezpieczeństwa i nie potrafił wyjść z samochodu.
Luke nie mógł znieść tego jak jego pijany przyjaciel męczy się z pasami i poszedł mu na ratunek. Po kilku minutach Irwin także opuścił wnętrze samochodu i w trójkę udaliśmy się do domu Luke'a.
- Zrób mu coś ciepłego do picia i daj jakąś tabletkę przeciwbólową. Herbata jest w trzeciej szafce od góry, a tabletki w dolnej szufladzie. Ja idę uszykować mu miejsce do spania. - powiedział i zniknął za ścianą.
- Pasujecie do siebie. - stwierdził Ashton i zachichotał. Te chichotanie zaczęło mnie troszkę przerażać.
- Jaką chcesz herbatę? Zwykłą? Owocową? - zapytałam zmieniając temat.
- Owocową. Albo nie, zwykłą. Albo jednak owocową. Tak, owocowa na sto procent. - nie mógł się zdecydować, więc wrzuciłam do kubka torebkę z malinową herbatą i poszłam w stronę szuflady, w której znajdowały się leki. Wyciągnęłam odpowiednie opakowanie i dałam jedną tabletkę Irwinowi. Ten spojrzał na mnie podejrzliwie.
- Ale ja nie chce żadnych narkotyków. Weź to.
- To nie są żadne narkotyki. To tabletki na ból głowy, żebyś jutro mniej narzekał. - odpowiedziałam i podałam chłopakowi kubek z parującym napojem.
- Na pewno? - upewnił się.
- Na pewno, na pewno. -westchnęłam i w tym samym czasie do kuchni wszedł Luke.
- Łóżko masz gotowe. Wykąp się najpierw, a potem idź spać. - rozkazał, a następne usiadł na krześle obok mnie.
- Oczywiście, Lucy. - powiedział z powagą, a Luke jedynie westchnął.
Gdy Ashton wypił cały kubek herbaty udał się do łazienki by się jako tako umyć. Z łazienki wyszedł po dziesięciu minutach i od razu poszedł prosto do łóżka, w którym niemal od razu zasnął.
- Co ty na to, żeby iść w ślady Ashtona? - zapytał blondyn i uśmiechnął się ukazując przy tym dołeczki w policzkach.
- Ja już będę szła do domu. - powiedziałam, a Luke uniósł jedną brew do góry.
- Przecież możesz zostać u mnie na noc. Nie obrażę się,
- Nie będę ci się zwalać na głowę. W dodatku pod swoim dachem masz również Asha.
- W moim pokoju jest duże łóżko, zmieścimy się. No nie daj się prosić... - wydął dolną wargę i złożył ręce tak, jak składa się je do modlitwy.
- Ehh, niech będzie, zostanę. - powiedziałam, a chłopak ucieszył się jak małe dziecko, które dostało wymarzoną zabawkę.
Po chwili rozłożył ręce bym mogła się do niego przytulić. Bez zastanowienia wpadłam w jego ramiona i wtuliłam się w jego umięśnioną klatkę piersiową. Podniosłam lekko głowę, a chłopak wykorzystał to i pocałował mnie.
- Kocham cię, moja dziewczyno. - powiedział dumnie.
- Ja ciebie też kocham, mój chłopaku. - odpowiedziałam i złączyłam nasze usta w pocałunek.
_____________
Stadko małych smrodków... Nie wierze w siebie XDD
Powiedzcie, że ten rozdział nie jest aż tak beznadziejny... ;-;
Mam nadzieję, ze teraz rozdziały będą codziennie...
Do końca zostało jeszcze 7 rozdziałów + epilog.
#LuHem96PL
xx
CZYTASZ
Hello, @LuHem96 || L. Hemmings
Fanfiction@LuHem96: Mamy nawet swój zespół! @LittleSami: Chyba downa...