5. mars.

738 109 4
                                    

- Czułeś się kiedyś jak element układanki, który nie pasuje do reszty i znajduje się w złym miejscu o złym czasie? - pytam wprost gdy biorę znacznie głębszy wdech niż dotychczas.
- Myślę, że tak - mówi poprawiając okulary, które kolejny raz zdawały się być o krok od upadku - a Ty?
- Mam tak cały czas. Najbardziej uderzyło to we mnie tamtej nocy gdy wyszłam z Ashtonem. Bardzo szybko zrozumiałam, że kompletnie nie pasuje do jego świata a on sam nie jest kimś, kogo chciałabym widywać codziennie. Nagle wszystko zdawało się nabrać sensu. Zrozumiałam jaką decyzję podjęłabym stając przed wyborem - mówię szybko a Frostner przygląda mi się z uwagą.
- Jakim wyborem?
- Gdyby ktoś powiedział mi, że muszę wybrać. Szczęśliwe życie z Ashtonem bądź kimkolwiek innym albo nieszczęśliwe z Luke'm. Nie powinnam mieć nawet wątpliwości. Od samego początku powinnam postawić na to drugie. Mam wrażenie, że on jest innym elementem tej samej układanki. Jest wszystkim czego potrzebuję do tego, aby być szczęśliwą. Nawet jeśli nasze życie miałoby takie nie być - mówię znacznie ciszej a kiedy Frostner poprawia się na miejscu spoglądam na swoje palce. Przez chwilę oboje milczymy, ale tym razem to on zabiera głos jako pierwszy.
- Więc dlaczego umówiłaś się z Ashtonem?
- Sama nie wiem. Tak po prostu. Może dokuczała mi myśl, że Luke dobrze bawi się beze mnie. Może myślałam, że go spotkam. Tymczasem wszystko co możliwe poszło nie tak - mruczę niezadowolona pod nosem.
- A co gdybyście się spotkali w takich okolicznościach z Luke'm?
- Myślę, że bym się stresowała. Chciałabym aby jego znajomi mnie polubili i zaakceptowali jako swoją nową koleżankę. Zrobiłabym wiele by tak się stało, ale mam wrażenie, że tak nigdy nie będzie - odpowiadam bez zastanowienia.
Dobrze wiem, że ja i Luke się nie spotkamy a nawet jeśli tak się stanie on nie zwróci na mnie swojej uwagi. I mam wrażenie, że właśnie to boli mnie najbardziej, zadaje największy ból na świecie jaki tylko można sobie wyobrazić.
- Więc dlatego powstały te rany? - pyta wskazując na moją lewą rękę. Wzdycham cicho gdy wiem juz, że je zauważył.
- Powstały bo nienawidzę siebie i nie wierzę aby taka osoba jak ja mogła kiedykolwiek być z taką osobą jaką jest Luke. Zupełnie tak jakbym na niego nie zasłużyła. Jak gdyby był Marsem. Wiesz, planetą, która z reguły jest nieosiągalna, chociaż nie dla wszystkich. Niektórym udaje się do niej dostać a inni im zazdroszczą. Luke jest taką moją definicją Marsa. Zazdroszczę każdej dziewczynie, którą przytulił od naszego ostatniego spotkania rok temu. Wtedy też ja doświadczyłam tego ostatni raz - mówię ze spokojem - w Ashtonie nagle zaczęło denerwować mnie wszystko. Na samym początku pomyślałam, że wynika to z faktu, że bronię się przed jakąkolwiek bliższą relacją z kimkolwiek, ale to po prostu złość. Złość na to, że nie jest Luke'm - dodaje.
- Więc bez zastanowienia zamieniłabyś wszystko na Luke'a? - pyta, choć sama nie wiem jakie może mieć wątpliwości.
- Bez zastanowienia - powtarzam bawiąc się palcami.
- A gdyby ktoś powiedział ci, że go spotkasz, że porozmawiacie?
- Zrobiłabym wszystko żeby to była interesująca rozmowa a on odezwał się następnego dnia - mówię unosząc wzrok.
- Nawet skończyłabyś z cięciem?
- To pierwsze co bym zrobiła.
Frostner mruży oczy a ja przez chwilę milczę. Siedzimy w ciszy, która pochłania nas bez reszty.
Następną minutę.
Kwadrans.
Dwa kwadranse.
A terapia dobiega końca.

planety ÷ hemmings.Where stories live. Discover now