✗ 47

1.1K 80 3
                                    

Daisy

- Weź stąd spieprzaj, ona nie potrzebuje na razie Harry'ego, a ciebie tym bardziej. - usłyszałam, jak Samantha mruczy coś do kogoś pod drzwiami, ale nie widziałam, kto to był. Wychyliłam się zza ściany i zobaczyłam, jak blondynka siłą przytrzymuje drzwi, aby jej upierdliwy rozmówca nie wparował tutaj, jakby to był jego dom. 

- Daj mi z nią pogadać, a wszystko skończy się dobrze, ty chyba też tego chcesz dla niej. - burknął Louis, bo to z nim się szamotała. Zamarłam w bezruchu, zastanawiając się, o co może mu chodzić. Nie byłam pewna, czy chce go widzieć, ba nie chciałam go widzieć. Nadal bolało mnie coś tam w środku i to prze nich obu. Czułam się fatalnie, ale życie toczyło się dalej. Nikt nie poczeka na mnie do momentu, w którym poskładam swoje serce do kupy. 

- Wpuść go. - poprosiłam, zaciskając dłonie w pięści. - I zostaw nas samych, Sam. Proszę. - dodałam, patrząc się błagająco na przyjaciółkę. 

- Niech ci będzie. - westchnęła, przytulając mnie krótko. - Będę u Zacka, gdybyś mnie potrzebowała. - dodała, znikając na korytarzu. 

- Czego chcesz? - zapytałam, mierząc szatyna od stóp, aż po głowę. Skrzyżowałam dłonie na piersi, czekając na jakąkolwiek reakcję z jego strony.

- Musimy to wszystko sobie wyjaśnić. - powiedział, wyjmując z kieszeni spodni zapalniczkę i paczkę papierosów. - Nie uważasz, że powinniśmy? 

- Nie pal tu. - burknęłam, idąc w kierunku swojego łóżka, które było w opłakanym stanie, ale nie miałam ochoty teraz się tym zajmować. - I mów, bo to chyba ty tutaj masz nam więcej do wyjaśnienia, nie ja. - dodałam. Zdziwił mnie chłód, jaki znajdował się w moim głosie. To nie było do mnie podobne, albo po prostu musiałam jakoś odreagować, a on się mi napatoczył. 

*** 

Zamknęłam drzwi za Louisem, będąc w szoku. Nie wiedziałam, co o tym wszystkim myśleć, co zrobić. I co najśmieszniejsze nie wiedziałam, którego wybrać. Choć to było niedorzeczne i trochę nienormalne, to tęskniłam za Harry'm. Tęskniłam, ale nie byłam gotowa spojrzeć mu w twarz, choć podobno nie zamierzał zrobić w moim stosunku niczego złego. Nie miałam też pojęcia, czy może ta nasza pogawędka nie była częścią jakiejś kolejnej gry, ale Louis nie wyglądał na takiego, który kłamie. Było mi go teraz szkoda, w prawdzie dosyć szybko zmieniłam swoje zdanie, ale z wami stałoby się to samo, gdybyście usłyszeli, to co ja. Zakochał się we mnie, a ja nie potrafiłam, nawet nie chciałam odwzajemnić jego uczuć. Mętlik, który tworzył mi się w głowie stawał się nie do zniesienia. 

Gdy Samantha wróciła, podzieliłam się z nią tym wszystkim, co usłyszałam, a ona przytuliła mnie pocieszająco, nie mając pojęcia, jak mi pomóc. Musiałam sama się zmierzyć z tym wszystkim i rozstrzygnąć, co było prawdą, a co nie. Nie wiedziałam, jak się za to zabrać, nawet chyba na razie tego nie chciałam, bo nie byłam gotowa. Kolejną najśmieszniejszą rzeczą w tym wszystkim, był fakt, że moje serce chyba uwierzyło w słowa szatyna i wyrywała się w stronę Harry'ego, a ja brutalnie trzymałam je przy sobie.

~*~

siedem rozdziałów do końca, jupi

actress • stylesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz