Chapter 31.

2.8K 272 174
                                    

„Żal już będzie krótki
Po takim draniu mniej boli
Nie Tobie pół życia spierdoli
Zostaw żeż jej jego
Dam Ci jutro lepszego"


28 listopada 2016


Nigdy nie miałam się za tchórzliwą osobę, a właściwie słynęłam z tego, że moja żywiołowa natura, nie pozwalała mi odwlekać konfrontacji. I chociaż naprawdę sądziłam, że taka byłam, w ostatnim czasie mój charakter uległ zmianie i chowałam głowę w piasek, niczym ten przysłowiowy struś. I nie czułam się z tym dobrze, ale musiałam przyznać, że takie rozwiązanie było znacznie prostsze. Nie kłóciłam się, nie szargałam sobie nerwów. Czas leciał, uciekał, mijał, a ja po prostu trwałam w zawieszeniu i niewiedzy, która jednocześnie mnie uspokajała i niszczyła. Miliardy pytań kotłowało się w mojej głowie i żądało natychmiastowych odpowiedzi, podczas gdy podświadomość podpowiadała mi, że to kiepski pomysł, że jednak prawda okaże się zbyt bolesna do zniesienia. Przeczuwałam, że wcale nie chciałam wiedzieć, co takiego łączy Aurelię i Adriena. Wolałam grać, udawać, że wszystko jest w jak najlepszym porządku.

Z tego powodu unikałam Nikosto praktycznie dwa tygodnie i całkiem mi to wychodziło. Praktycznie tak dobrze, jak omijanie szerokim łukiem własnego brata. Byłam tchórzem i oficjalnie mogłam się do tego przyznać, chociaż głośno przez usta w życiu by mi to nie przyszło.

Udawałam bardzo zajętą, zapracowaną i ogólnie niedostępną osobę. Karcące spojrzenia Emilii z tego powodu się nie kończyły, a i telefony od babci Nikosto również. I kilka pierwszych dni mogłam udawać, że wcale tego nie widzę, ale na dłuższą metę było to już całkiem męczące.

Czternaście dni minęło, a ja w tym czasie motywowałam się do podjęcia ostatecznej decyzji. Pomysł staruszki wydawał mi się być naprawdę sensownym, więc w międzyczasie zsunęłam z palca pierścionek zaręczynowy i umieściłam go w szkatułce na biżuterię. Z trudem, a i owszem i wielkim ociąganiem, ale jakoś sobie z tym poradziłam.

I tym sposobem, dwa tygodnie później, stałam przed windą w wieżowcu, w którym mój brat wynajmował piętro, wraz ze swoim przyjacielem. I nadal walczyłam sama ze sobą i szukałam w sobie resztek odwagi, której przypływ kazał mi się tutaj pojawić.

Wcisnęłam przycisk, by móc przywołać windę i westchnęłam ciężko. Wyprostowałam się, cofając ramiona w tył i uniosłam dumnie głowę do góry. Grunt to odegrać rolę niezniszczonej, niezałamanej i niczym nie przejmującej się panny. Cel miałam wytyczony, a skoro tak, to musiałam go tylko osiągnąć. Całe życie nie mogłam uciekać i byłam tego w pełni świadoma. Wystarczająco długo odwlekałam tę rozmowę.

Gdy drzwi się rozsunęły, weszłam do środka i spojrzałam w lustro, chcąc dodać sobie pewności. Napotkałam wzrok własnych, niebieskich oczu i uniosłam lekko kąciki ust ku górze, układając wargi w nieznacznym uśmiechu. Mój strój był nienaganny. Granatowa sukienka leżała na moim ciele idealnie, właściwie niczym druga skóra i opinała je tak, że nie pozostawiała zbyt wielkiego pola do popisu dla wyobraźni. Każdy kształt mojego ciała był podkreślony, a miałam, co do tego pewność, ponieważ w swoim czasie brunet wyraził zachwyt dla tej kreacji. Dlatego też ją na siebie ubrałam. I zdecydowałam się na czarne botki na wysokim obcasie. Niezbyt praktycznie na przebieżki po mieście, ale chciałam zrobić odpowiednie wrażenie. Zsunęłam szalik z szyi, by móc odsłonić dekolt i odetchnęłam z ulgą.

Winda zatrzymała się na odpowiednim piętrze, więc wyszłam z niej i skierowałam się w wybranym kierunku. Nie mogłam marnować więcej czasu. Poszerzyłam mój uśmiech i pewnym krokiem, mocno poruszając biodrami szłam. Zmysłowy chód dawał mi co najmniej plus trzydzieści do pewności siebie, a jej potrzebowałam teraz bardzo wiele. Dotarłam do biurka sekretarki Adriena, która spojrzała na mnie nieco zdezorientowanym wzrokiem, ponieważ nie byłam umówiona, a Nikosto nie lubił niezapowiedzianych gości. Zdawałam sobie sprawę, że takowe osoby proszone były o umówienie się na jakiś termin, bądź po prostu starano się je wypraszać. Ja jednak byłam siostrą wspólnika Adriena, więc byłam nieco trudniejszym przypadkiem. Posłałam w jej kierunku przyjazny uśmiech.

Your moveWhere stories live. Discover now