***HERMIONA***
Od czasu kiedy Draco wyznał mi miłość minęły dwa tygodnie, jesteśmy bardzo szczęśliwi.
Harremu ewidentnie podoba się Karolina którą szczerze polubiłam, nie tylko ja wszyscy w szkole ją lubią.
Dzisiaj wybieram się z Draco do Hogsmeade po sukienkę na bal!
- To co, moja księżniczka jest już gotowa? — zapytał radosny Draco.
- Jeszcze chwilę.
Musiałam tylko spakować pieniądze, miałam 80 galeonów musi wystarczyć.
Po spakowaniu pieniędzy byłam gotowa. Gdy wyszliśmy na błonia, ku mojej uciesze stwierdziłam że pada śnieg!
Uwielbiam śnieg, a napadało go tyle, że można ulepić bałwana.
Zanim się obejrzałam dostałam śnieżką w plecy, gdy się obróciłam zobaczyłam Draco z niewinną miną.
- O nie tak nie będzie! — wzięłam do ręki śnieg i uformowałam śnieżkę, gdy chciałam nią rzucić oberwałam kolejną śnieżką od Draco.
- Przegiąłeś Malfoy, tego za wiele.
Machnęłam różdżką i w powietrzu zaczęła tworzyć się ogromna kula śniegu.
- Na Merlina. — Draco tylko to zdążył powiedzieć, gdyż oderwał ogromną kulą śniegu.
Gdy spojrzał na mnie wzrokiem bazyliszka zaczęłam uciekać.
Daleko mu nie uciekłam, bo po sekundzie mnie dogonił, ale w między czasie potknął się o konar którego nie było widać pod warstwą śniegu i przewalił nas obojga.
Ślizgon leżał na mnie, przez chwilę patrzył się w moje oczy i złożył na moich ustach długi i delikatny pocałunek. Po chwili do mnie dotarło w jakiej sytuacji się znajdujemy.
- Em Draco możesz ze mnie zejść?
- Nie, tak się składa że mi jest bardzo wygodnie.
- A chcesz znowu oberwać śniegiem?
- Eee nie?
W tej chwili platynowłosy zszedł ze mnie.
- To co idziemy po tę kieckę? — odparł Draco.
- Ale Draco jesteśmy cali mokrzy.
- A od czego są czary? — Draco pokręcił głową i zacmokał wyraźnie rozbawiony.
Ja tylko strzeliłam sobie otwartą dłonią w czoło, jak mogłam zapomnieć o czymś takim jak magia.
Wyciągnęłam różdżkę i po chwili byliśmy już susi.
- Too idziemyyy jużżż? — powiedział Ślizgon przeciągając sylaby.
- Tak idziemy.
Draco oczywiście zaciągnął mnie do najdroższego sklepu z sukienkami, no świetnie przy moim budżecie nie będzie mnie stać tutaj nawet na wieszak.
Ale postanowiłam ubrać jakąś sukienkę, od razu wpadła mi w oko śliczna czerwona sukienka bez ramiączek z sięgającym do kolan rozkloszowanym dołem.
Gorset sukienki zdobiony był małymi diamencikami tak samo było z dołem.
Draco widząc sukienkę od razu powiedział:
- Koniecznie musisz ją przymierzyć!
I tak zrobiłam, sukienka leżała na mnie jak ulał, ale gdy zobaczyłam cenę zrobiło mi się słabo kosztowała ona 800 galeonów!
Ja tyle pieniędzy nigdy na oczy nie widziałam.
Wyszłam z przebierali, gdy zobaczył mnie Draco od razu oczy mu się zaświeciły.
- Bierzemy.
- Ale Draco, ja nie mam tyle pieniędzy.
- Ty chyba nie myślałaś że ty będziesz płacić.
- Ale Draco ja nie mogę, ona kosztuje 800 galeonów, ja nie chce żebyś tyle płacił.
- Dla mnie to nic, potraktuj to jako prezent.
Nie wiedziałam co powiedzieć. Draco wykorzystał ten moment i pognał do sprzedawczyni.
Gdy wyszliśmy ze sklepu postanowiliśmy udać się do Trzech Mioteł. Zamówiłam piwo kremowe z imbirem, a Draco ognistą.
- Dziękuję Draco.
- Za co?
- Za wszystko.
Pocałowałam go w policzek.
- EJ tylko tyle? liczyłem na jakiś pocałunek.
- Draco tu są ludzie.
- I co takiego? przecież pocałujesz mnie, a nie tych ludzi.
- Ja nie chce żeby się ktoś gapił.
Platynowłosy tylko westchnął i złożył na moich ustach głęboki i namiętny pocałunek, gdy się ode mnie oderwał zauważyłam jak Ron całował się z Pansy?
......................................................................
Witam Smoczki. Rozdział trochę krotki, ale taki jest bo... No tak miało być.
W następnym rozdziale będzie perspektywa Karoliny.
Zachęcam do zostawienia gwiazdki i komentarza!!
![](https://img.wattpad.com/cover/88785329-288-k121454.jpg)
YOU ARE READING
DRAMIONE. || Odkupienie nie istnieje
Fanfiction[Zakończone, w trakcie poprawek mające wpływ na fabułę] Odkupienie nie istnieje. Wystarczy jeden zły dzień, jedna zła decyzja i nieważne, co zrobisz z resztą życia, bo gdy diabeł do ciebie zapuka.... przepadłeś. Ale czy na pewno? może dzięki pewne...