Król Lew?! /57

838 109 18
                                    

   -Bok-bokuto...- wysapałam zmęczona - Zaczekaj ja nie mam tyle siły co ty... Nie uprawiam żadnych sportów- podparłam się zmęczona o jedno z drzew obok ścieżki.

   -Właściwie to już jesteśmy na miejscu- powiedział dumnie chłopak. Ze zmęczeniem podeszłam ostatnie parę kamiennych schodków wyżej. Weszłam na kamienny balkon przyozdobiony małymi rzeźbami bożków, otoczony drzewami z prawie wszystkich stron.

   -Nawet... Nawet nie wiedziałam, że jest tu takie miejsce...- powiedziałam marszcząc brwi.

   -Ja też. Aż wczoraj w czasie szukania sów, aż tu nie dotarłem.-

   -Zgubiłeś się prawda.-

   -Tak...tak...-powiedział cicho.- Ale nie to jest teraz ważne- machnął do mnie ręką abym do niego podeszła. Tak też zrobiłam, nadal lekko marszcząc brwi z zastanowieniem. Za kamienną barierką coś odbiło światło księżyca. Zobaczyłam małe jeziorko nachyliłam się nad nim i zobaczyłam swoje odbicie.

   -To co tu robię?- chłopak wyszczerzył się znowu.

   -Wybacz...-

   -Ale za co?- zapytałam zaniepokojona.

   -Miejsce to w sumie tylko aranżacja nie było żadnej potrzeby żebym cie tu ciągnął... Ale po prostu nie mogłem się powstrzymać...- stałam patrząc się na niego z niedowierzaniem.

   -Przed czym niby nie mogłeś się powstrzymać?- niemal wykrzyknęłam.

   -Po prostu poczułem się jak Rafiki i postanowiłem, że żeby ci uświadomić niektóre fakty będę musiał cie tu zaciągnąć-

   -Król Lew?!- 

   -No nie mogłem się powstrzymać...- nie wytrzymałam i, stając na palcach, zdzieliłam chłopaka w głowę.

   -O Boże, przepraszam!- wykrzyknęłam, gdy uświadomiłam, że przecież znamy się od niecałego dnia i jest ode mnie starszy o dwa lata. Chłopak wybuchł śmiechem widząc moje przerażenie. Stałam zamurowana.

   -Jesteś całkiem zabawna- powiedział uspokajając śmiech. 

   -Eh... Ale nadal... po co tu przyszliśmy...?- zapytałam nadal nieco zakłopotana.

   -Po prostu nie znasz samej siebie.- skwitował chłopak mądrym głosem. Oparł się rękoma o barierkę i spojrzał w głąb lasu. Podeszłam do niego i spojrzałam w górę aby zobaczyć jaki miał wyraz twarzy.

   -C-co masz na myśli...?- 

   -Jak możesz mówić, że nie wiesz jak to jest być zakochanym...? Przecież to widać...- 

   -Ale co widać...?- 

   -Kiedy tylko spojrzałaś się na Hinate od razu zrobiłaś się cała czerwona- poczułam jak rumieniec wkrada się na mój policzek-Widzisz! Spójrz na siebie- zaśmiał się delikatnie chłopak i popchnął w stronę wody abym mogła zobaczyć swoje odbicie. Spojrzałam na siebie i uśmiechnęłam delikatnie orientując, że nadal mam plasterek na nosie. 

   -Nadal... Nadal nie do końca rozumiem...- powiedziałam zakłopotana. 

   -Uh...- chłopak odetchnął zrezygnowany.- Inaczej... Jak się czujesz kiedy jesteś przy Hinacie?-

   -Jak to, jak się czuje...- powiedziałam cicho i zmarszczyłam brwi- Czuje się dobrze... Czuje ciepło i takie...- nie wiedziałam jak to określić. 

   -Bezpieczeństwo? Swobodę? Spokój?- poderwałam głowę na chłopaka i zaczęłam wpatrywać się w jego oczy.-Kiedy cie przytula przyśpiesza ci się tętno?- 

   Biologicznie powiedziane...

   -No... Może...- powiedziałam niepewnie i znów spojrzałam w tafle wody. 

   -W takiem razie... W twoim wypadku tak wygląda zakochanie-

   -Nie, nie, nie...-pokręciłam głową.-Ja już się z tego wyleczyłam... Ha ha...- chłopak złapał mnie za podbródek i uniósł moją twarz tak żebym na niego patrzyła. 

   -Z tego nie da się wyleczyć...-wyszeptał- To się ewentualnie da lekko stłumić...- wyszczerzył zęby dumny z siebie. 




____________________

Nie wiem czemu ale jakoś tak nie czuj tego rozdzialiku...

Co poradzić... 

Ostatnio dobrze mi przychodzi pisanie wszystkiego tego czego nie potrzebuje pisać... (tak zaczęłam pisać bez publikowania od razu, co jak na mnie jest niezłym wyczynem Xd ) 


Dziękuje za gwiazdki, komentarze i wyświetlenia ^^ 

Odezwijcie się jak tam po świętach 

Ja się na tym nie znam...(Haikyuu!!) [zakończone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz