me conduire

531 86 62
                                    

– Nienawidzę cię, wiesz? Mogłem dostać jakiegoś ataku!

– Wiem, że jestem piękny, ale żeby aż tak?

Taehyung westchnął, ale zaraz potem na jego usta wpłynął uśmiech. Może i Maria nieźle go wystraszył swoim niespodziewanym przyjściem, ale czego innego mógł się po nim spodziewać? Śledzenie przyjaciela przez całą drogę do domu było przecież niesamowicie zabawne, a jeszcze bardziej jego mina, gdy bez uprzedzenia wprosił się do mieszkania.

Kim nie potrafił jednak się na niego gniewać. Zwłaszcza, że Maria przyszedł tylko po to, by oddać mu czapkę, co samo w sobie było niesamowicie kochane, a w połączeniu z ogromną torbą pianek potrafiło rozczulić Taehyunga na tyle, by zniknął nawet ten niewielki zalążek zdenerwowania. Słodycze w końcu były przepyszne, gdy opiekali je nad starą kuchenką nadziane na widelce, a dodatkowo wyprana przez Maria czapka ślicznie pachniała drogimi kwiatowymi płynami. Taehyung nawet nie śmiał pomyśleć o tym, że czarna beanie trafiła do pralki z powodu brzydkiego zapachu. Cahnnel po prostu się o niego martwił i sprawiał, że oszczędzanie pieniędzy stawało się o wiele prostsze. I choć głupio mu było przyjmować od Maria cokolwiek, nawet już nie oponował, gdy Francuz niemal siłą zaciągał go do Walmartu i za własne pieniądze kupował mu wszystkie podstawowe potrzebne do życia przedmioty. Może to przywiązanie, może siła perswazji Maria, ale Taehyung nigdy nie potrafił mu odmówić.

– Na długo wpadłeś? – zapytał Taehyung, zerkając na Maria, który milczał od dłuższego czasu wpatrzony w niebieskawy płomień gazu otaczający palnik. Nadziana na trzymany w jego dłoni widelec pianka roztopiła się tak bardzo, że prawie skapywała na i tak brudną kuchenkę. – Cieknie ci.

Cahnnel zamrugał i spojrzał na Taehyunga. Wyglądał tak, jakby obudził się ze snu, w który zapadł z otwartymi oczami.

– Wybacz, nie słuchałem – przyznał i skrzywił się, dopiero teraz zauważając stan zwęglonej pianki. Z westchnięciem sięgnął po drugi widelec i zsunął nim lepką masę do zlewu. Bezkształtna sczerniała papka wylądowała w napełnionej brudną wodą szklance i opadła na jej dno, przypominając teraz uwalaną w glebie zdeformowaną dżdżownicę, którą jakiś dzieciak wrzucił do jeziorka. Taehyung już miał zganić Maria za dokładanie mu pracy i zapychanie odpływu, ale przeszkodziło mu w tym jego własne ziewnięcie. – Przepraszam. Pewnie miałeś iść spać, ale ci przeszkodziłem. Pójdę już – oznajmił, odkładając oba widelce do zlewu. Wciąż wyglądał na zamyślonego, ale teraz zdecydowanie przeważało znużenie. Kim dostrzegał w jego postawie coś dziwnego, czego za nic nie potrafił nazwać.

Taehyung wyłączył palnik i oblizał swój widelec, następnie również dokładając go do piętrzącej się w zlewie góry brudnych naczyń, których jakoś nie miał czasu umyć. Gdyby był w lepszym stanie zarówno psychicznym, jak i fizycznym, zrobiłby wszystko, byleby zatrzymać Maria jak najdłużej. Teraz jego priorytetem był sen, o czym jeszcze bardziej przekonał się, gdy otworzenie oczu przy kolejnym mrugnięciu przyszło mu z największym trudem.

– Wypuszczam cię z domu tylko dlatego, że zasypiam na stojąco – oznajmił Taehyung, którego uśmiech robił się już nie tylko leniwy, ale i senny. Stanął na palcach i zarzucił ramiona na szyję Maria, z ufnością się w niego wtulając. Zamknął oczy i uśmiechnął się, czując duże dłonie na swojej talii, które łatwo go uniosły, ratując od bólu stóp – były one jedną z najwrażliwszych części jego ciała.

Serdelkowate palce Maria zacisnęły się nieco mocniej. Ogółem osoby z takim zaborczym uściskiem i zbyt męskimi dłońmi go odpychały, ale u swojego przyjaciela był w stanie znieść wszystko.

Choć z chęcią zamieniłby oplatające go w pasie ramiona na inne, wytatuowane i zdecydowanie bardziej przyjemne.

– Dostanę buzi na dobranoc? – zapytał Maria, a Taehyung wyczuł w jego głosie uśmiech. Dawno już zauważył, że Cahnnel nie ma nic przeciwko takim drobnym czułościom, najczęściej w dodatku inicjowanym przez niego samego. Nie przeszkadzały mu one i z chęcią odwzajemniał niewielkie pocałunki, jednak nie czerpał z nich takiej przyjemności jak Maria, czego mógł się tylko domyślać. Dziwiło go trochę, że największy adorator kobiet jakiego znał tak zawzięcie obdarowywał go buziakami i otaczał opieką, czasem traktując niemalże jak dziecko. Nie potrafił tego zrozumieć, ale szybko przyzwyczaił się do tej ciągłej troski. Maria tłumaczył to tym, że po prostu musi zastąpić młodszemu koledze rodziców, których ten nawet nie pamięta, i chce pokazywać mu tę miłość na każdym kroku. Taehyung do tej pory nie miał nic przeciwko.

[zawieszone] Sang dans la neige  ;vkook;Where stories live. Discover now