106. Młodzi, którzy są żałością

63 11 6
                                    

I znów cię tu widzę… Leżysz pijany, odurzony, a o pięknym zapachu śmierdzących papierosów nawet nie wspomnę. Żałość! To żałość! A ty nawet nie zaprzeczasz… I co mam teraz z tobą zrobić? Zabrać cię do twoich rodziców? do szpitala? Ach. To by było rozsądne. Ale… Jeszcze nie. Nie pozwolę byś myślał, że jestem daleko, że nie obchodzi mnie twój los, że jesteś tylko niejesteś. Nie pozwolę, bo… Ja za tobą stoję i dlatego mnie nie zauważasz. A to oznacza, że muszę cię dotknąć.

~×~

I co mi znów powiesz? Znów to samo? Przecież wiesz, że to cię niszczy. Nie tylko fizycznie, pozwalając, by toksyny napadały na twoję młodę ciało, ale i psychicznie, zapuszczając się coraz bardziej w ciemność, i społecznie, bo nie każdy chce patrzeć jak się staczasz. To boli, wiesz? Ale… Nie, nie będę cię obarczać. Ja chcę twojego szczęścia. Chociaż wiem jak bardzo cie boli… Ja chcę twojego szczęścia. Byś znowu się uśmiechał. Byś znowu ufał. Byś był dawnym sobą. I proszę, powiedz mi dlaczego? Znowu.

"Bo przez chwilę nie boli".

Najmilszy, nie słuchaj żałości, proszę. Bo…czy naprawdę uważasz…że
warto?

ciche słowaWhere stories live. Discover now