10

524 89 8
                                    

- Spokojnie mały, jesteś już bezpieczny. - Mężczyzna próbował nieudolnie dodać mi otuchy, obserwując mnie po drugiej stronie stolika.

Byłem owinięty kocem, a przede mną znajdował się kubek gorącego kakao. Zostałem przypadkiem rozpoznany na ulicy, kiedy szwędałem się do reszty zziębnięty, głodny i wymęczony. Od razu zawiadomiono policję, która zabrała mnie na komisariat.

- Myśleliśmy, że już nigdy się nie znajdziesz. - Mężczyzna uśmiechnął się delikatnie, siadając wygodniej. - Rok nie mogliśmy Cię znaleźć... - Nastała długa pauza, jakby oczekiwał ode mnie jakiejś odpowiedzi. - Yoongi, gdzie byłeś przez cały ten czas?

Zacisnąłem palce na kocu, wbijając wzrok w gorący napój. Nie mogłem powiedzieć prawdy, nie mogli ukarać Jimina.

On o mnie dbał.

- N-nie pamiętam... - Wykrztusiłem z siebie najciszej jak mogłem, a policjant jedynie westchnął.

- Chcemy Ci pomóc. Musimy wiedzieć kto Cię porwał i co robił.

- G-Gdzie moja mama?

- Jest już w drodze.

***

- Pani syn nie chce nic mówić. - Policjant siedział wraz z psychologiem przy stole, a naprzeciw nich zapłakana kobieta tuliła mnie do siebie z całych sił. - Możliwe, że jego przeżycia były na tyle drastyczne, że będzie potrzebował dużo odpoczynku i pomocy specjalisty nim otworzy się przed nami.

Mama nic nie odpowiadała. Jedynie przytakiwała i gładziła moje włosy jedną ręką, drugą cały czas trzymając mnie blisko siebie.

Kiedy uznano, że nic już nie powiem, wraz z mamą odwieziono nas do domu. Tak samo ona, jak i moja siostra resztę dnia roniły łzy z radości na mój widok. Dom w niczym się nie zmienił, mój pokój został tak samo nienaruszony jak w dniu porwania.

Ale coś dalej było nie tak.

Brakowało mi Jimina.

***
Pół roku później.

- Jesteś pewien, że nic więcej nie masz mi do powiedzenia, Yoongi? - Kobieta około trzydziestki patrzyła mi prosto w oczy, bawiąc się długopisem. - Jestem pewna, że coś jeszcze ukrywasz...

- Nie mam powodów do ochraniania oprawców tego...

- Jest taka choroba... Słyszałeś o syndromie sztokholmskim?

Pokręciłem jedynie głową, na co brunetka uśmiechnęła się smutno.

- Poszukaj w internecie, jeśli nie chcesz, opowiem Ci za tydzień. Nasza wizyta niestety już się przedłużyła o pięć minut.

Bez słowa wstałem, ukłoniłem się i wyszedłem. Dochodziła godzina siedemnasta, kiedy opuszczałem gabinet psychologa. Po mnie czekało jeszcze kilka innych osob, ale nawet nie zwracałem na nich uwagi tylko szybko skierowałem się do wyjścia z budynku. Na zewnątrz czekała za mną mama, uśmiechając się od razu po zauważeniu mojej osoby.

Wszystko powoli wracało do normy.

Przybierałem stopniowo na wadze i oswajałem się z całym otoczeniem. Każdemu opowiadałem tylko o moim prawdziwym oprawcy, czyli mężczyźnie z chatu. Nikt nie mógł go znaleźć, jednak mama cały czas dotrzymywała mi kroku ilekroć gdzieś musiałem wyjść. Czasem nawet moja siostra. Z własnej woli nie opuszczałem swoich czterech ścian.

- Jak było u Pani Yang?

- Dobrze. - Przytaknąłem sam sobie, zapinając pas po tym jak wsiadłem do samochodu.

Reszta drogi minęła nam dość przyjemnie. Nie chciałem martwić swojej rodzicielki więc starałem się utrzymywać rozmowę na tyle ile sam byłem w stanie. Poza tym, większość dni spędzałem w swoim pokoju myśląc o rudowłosym.

Dopiero po ucieczce, zrozumiałem ile oni wszyscy, którzy tam byli, dla mnie zrobili. Nie doceniałem ich praktycznie w ogóle i wszystko do mnie dotarło w ciągu pobytu tutaj.

Pani Yang, mój psycholog, zauważyła, że nie mówię jej wszystkiego. Obstawiała, że reszta wydarzeń była zbyt traumatyczna, bądź zachorowałem na coś, co może utrudnić śledztwo.

Uznała, że byłem bardzo zadbany jak na ofiarę takiego koszmaru jaki miał miejsce u mężczyzny, który udawał mojego Jimina. O nim wiedziałem tylko ja. Chciała dowiedzieć się, czy jest coś, co ukrywam.

Pytała czy nie próbuje kogoś ochraniać, a mój niepewny głos wszystko zdradził.

Byłem łatwy do rozgryzienia, nie potrafiłem zbytnio kłamać. Nawet jeśli z całego serca pragnąłem to robić.

A moim piorytetem było chronienie ich wszystkich, którzy próbowali mi pomagać. Mogłem o nich powiedzieć policji, ale nikt by nie zrozumiał. Znaleźliby ich i zamknęli, nie słuchając mnie nawet.

- Kochanie, co powiesz abyśmy wieczorem we trójkę obejrzeli jakiś film?

- Dobry pomysł. A zamówimy pizze?

Blondynka uśmiechnęła się ponownie, przytakując i skupiając się ponownie na drodze. Doceniałem jej troskę i starania, w końcu po całym tym czasie chciała nadrobić wszystko co mnie ominęło. Na szczęście ze szkołą miałem jeszcze czas, ponieważ psychiatra radził abym unikał stresu.

Przygotowaliśmy popcorn i chipsy, we trójkę okupując kanapę cały wieczór. Oglądaliśmy na zmianę filmy Marvela z DC, komentując głośno różnicę między nimi.

Marvel był przecież lepszy od jakiegoś tam DC.

Po skończonym maratonie chciałem pomóc w sprzątaniu, ale noona kazała mi iść się położyć, bo było już późno. Niechętnie przestałem na jej prośbę i skierowałem się do swoich czterech ścian, jedynego miejsca, w którym nikogo nie udawałem. Po przekroczeniu progu, odnalazłem włącznik światła, a w pomieszczeniu zapanowała światłość. W pierwszej chwili nie zauważyłem nic specjalnego.

Dopiero po spojrzeniu na łóżko, dostrzegłem dobrze znaną mi postać.

Stockholm Syndrome {Yoonmin}Where stories live. Discover now